Już wiadomo dokładnie jak było z Tupolewem. Miałem racje już w dniu katastrofy. Nie było żadnego spisku, żadnej baterii artylerii przeciwlotniczej. Po prostu piloci lecieli za nisko, ignorowali ostrzeżenia przyrządów pokładowych i procedury odejścia na inne lotnisko, gdy nie widać ziemi na wysokości 100 m.
Nie wiadomo jak nazwać to co się stało – zabójstwem, samobójstwem, czy może eutanazja (jako że katolicy nie rozróżniają zabójstwa od eutanazji).
23 stycznia 2008 z powodu błędu pilotów rozbija się Casa
31 marca 2009 z powodu błędu pilotów rozbija się Bryza
10 kwietnia 2010 z powodu błędu pilotów rozbija się Tupolew
Wnioski są proste. Piloci wojskowi to banda zapijaczonych debili, która nie potrafi latać powierzonym im sprzętem. Ciekawe, kogo zabiją wiosną 2011 roku.
