Bohaterem zostaje się raczej na przekór własnym chęciom. Nie ma techników uczących w zawodzie technik-bohater, nie ma też magistrów bohaterów. Przypadkowo bohaterem został mjr Henryk Sucharski, który był tak przerażony walką, że fizycznie nie mógł pełnić obowiązków dowódcy. Obroną w rzeczywistości dowodził bohatersko kpt. Franciszek Dąbrowski, o czym nikt nie wie. Takich przypadków było wiele, ot ‘zginął bohatersko w czasie wycofywania się’. Postrzały w pośladki często źle się kończą.
Tak właśnie przypadkowo bohaterem został prezydent. I byłby nim przez długi czas, gdyby nie Dziwisz, który zadecydował o pochówku na Wawelu. Styl tej decyzji był jakże typowy dla KK – ‘mówię co macie robić i pyski w kubeł’. Nie mam nic przeciwko pochowaniu Kaczyńskich na Wawelu czy w dowolnym innym miejscu, nawet na Giewoncie. Śmierć zaciera wszelkie winy, co jest zapisane nawet w Kodeksie Karnym. Wobec tego wszelkie przejawy Kaczyzmu Lecha można i należy puścić w niepamięć, przyjąć że starał się pracować dla Polski najlepiej jak mógł. Problem wyłącznie w tym, że decyzja Dziwisza burzy fajną sytuację, w której mieliśmy w narodzie choć tymczasowe pojednanie.
Śmiech i zażenowanie mogą budzić również doniesienia prasowe o biedzie rodzin ofiar katastrofy. To jest ocieranie o tragikomedię – śmiech wywołują wydarzenia tragiczne. Politycy, którzy zginęli zarabiali pieniądze niedostępne dla większości przeciętnych śmiertelników. Do tego trzeba doliczyć łapówki, które część z nich pewnie inkasowała. I teraz ich rodziny są rzekomo biedne i głodne. To jest po prostu żenujące przygotowywanie gruntu przed udzieleniem tłustych ‘rent specjalnych’, takich jak pobiera rodzina Papały (10k miesięcznie). W efekcie to podatnicy pokryją efekty ‘pracy’ polityków-dzieciorobów.