Categories
Ekonomia

Berkeley

Studenciakom się w głowach przewraca. W Kalifornii podniesiono czesne o 32% i od razu zamieszki. W Polsce studenci są trzymani znacznie krócej za pyski – zaoczni płacą a dzienni nie, i nikt samochodów z powodu tej niesprawiedliwości nie podpala. I podnoszenie czesnego też nie skłania do żadnych aspołecznych zachowań.

Polecam lekturę, tego raczej w wiadomościach nie podają. Spodziewam się jeszcze paru takich wydarzeń wraz ze zbliżaniem się implozji amerykańskiej łże-gospodarki.

Przez ostatnie dekady ceny czesnego rosły szybciej niż inflacja. Studenci nie przejmowali się ceną – i tak zakup dokonywany był na kredyt studencki. Wkrótce, gdy nadejdzie wysoka inflacja, może nawet hiperinflacja, edukacja znowu stanie się towarem ‘cash only‘. Ciekawe jak to wpłynie na jej dostępność i realny koszt, wyrażony np. w galonach benzyny lub bochenkach chleba.

Share This Post

16 replies on “Berkeley”

W Grecji takie rozróby to praktycznie co roku są przez studentów urządzane. Jeden znajomy Grek, jak mu opowiadałem co widziałem w TV (greckiej, więc za dużo nie rozumiałem), to mi odpowiedział coś w stylu właśnie “E tam, normalna gimnastyka na uniwersytecie”.

Sklepikarze na głównych ulicach jak ma być manifa 🙂 studentów to zabijają dechami wystawy, bo zwykle jest gorąco. Sam miałem przyjemność widzieć przygotowania do takiej manifestacji. Płyty (chyba paździerzowe), takie grube na cm po zewnętrznej stronie okien instalują. Na własne oczy również widziałem, co się stało jak zabezpieczenie było zbyt słabe, czy go nie było – w banku mała demolka była…

Przyczyny protestów podobne – kasa. Albo chodzi o wzrost czesnego, albo o nie zwiększanie stypendiów itp.

“Przez ostatnie dekady ceny czesnego rosły szybciej niż inflacja.”

Czy ktokolwiek zastanawial sie dlaczego? Czy ktokolwiek zna odpowiedz na to pytanie? Czy ktokolwiek wie przeciwko czemu ci studenci tak naprawde postulowali (wzrost cen to tylko objaw)? Czy sami studenci wiedza?:)

“Studenci nie przejmowali się ceną – i tak zakup dokonywany był na kredyt studencki.”

Studenci przejmowali i przejmuja sie cena – dobitnie pokazuje to zalaczony przez ciebie reportaz. Wczesniejsze wzrosty widocznie nie usprawiedliwialy palenia opon a ostatnie po prostu przechylily czare goryczy.

” Wkrótce, gdy nadejdzie wysoka inflacja, może nawet hiperinflacja, edukacja znowu stanie się towarem ‘cash only‘. ”

Jak nadejdzie hiperinflacja to `cash` bedzie bezuzyteczny. Predzej `hard money only`. Zreszta…

“Ciekawe jak to wpłynie na jej dostępność i realny koszt, wyrażony np. w galonach benzyny lub bochenkach chleba.”

… w chaosie srodowiska hiperinflacyjnego najwazniejsze bedzie przezycie wiec popyt na uslugi luksusowe jak edukacja spadnie drastycznie.

W hiperinflacji cash będzie prawie bezużyteczny, na pewno jednak znacznie bardziej akceptowalny niż nominowane w nim pożyczki. Studiowanie w takich warunkach rzeczywiście będzie jednym z mniejszych zmartwień a podwyżka rzędu 30 procent nie będzie niczym niezwykłym co… np. tydzień. Pod koniec zostanie tylko barter i hard money.

Do tej pory czesne nie bylo tanie, a juz po podwyzce 32% po prostu duza czesc studentow bedzie musiala studia porzucic.

Studia stana sie dobrem dostepnym tylko dla waskiej elity bogaczy, tak jak to mialo miejsce w wieku XIX…

Aha, i jeszcze jedno – w Polsce CALY CZAS na studiach dziennych w szkole publicznej NIE PLACI SIE CZESNEGO (chyba ze ktos zawali egzamin).
W USA takiego czegos nigdy nie bylo, nawet uniwerki stanowe publiczne maja czesne, San Jose State na przyklad, przecietna oplata czesnego, podrecznikow i dorm to jest ponad $10 000 rocznie.

to nie zupełnie tak. Gdy cena edukacji rośnie, to ludzie wyjeżdżają edukować się za granicą. Np. kolega znajomego wyjechał z Grecji szkolić się na dentyste do Bułgarii.

Anonymus:
oh really? Jak jestes klasa srednia i masz przyzwoity dochod to placisz 28% dochodowego federalnego. Do tego dochodzi podatek stanowy – np. w Kalifornii 10.5% w tej chwili.
Do tego placisz na social security plus jeszcze unemployment tax (15%, jak jestes na etacie to placisz ty polowe i polowe pracodawca).

Co prawda nie ma przymusowego podatku na rzecz systemu opieki zdrowotnej, ale tez nie ma darmowej sluzby zdrowia, a bardzo duzo ludzi nie moze sie w ogole ubezpieczyc (prywatny ubezpieczyciel nie podpisze umowy z kims kto ma “preexisting condition”).

Suma sumarum wychodzi dosc podobnie, przynajmniej na poziomie szaraka. Bogatsi oczywiscie omijaja podatki szerokim lukiem.

Dzień wolności podatkowej w Polsce – 173
Dzień wolności podatkowej w USA – 103

Różnica znacżac, za którą powinienes moc sobie oplacic jakies ubezpieczenie zdrowotne i studia

anonymous:

dzien wolnosci podatkowej oblicza sie tak:
“Do obliczenia, kiedy ów dzień przypada, służy stosunek udziału wydatków publicznych do produktu krajowego brutto. Za dane przyjmuje się założenia budżetowe opracowane przez Ministerstwo Finansów. Wydatki publiczne powiększane są o transfery środków do otwartych funduszy emerytalnych.”

to nie to samo, ile podatku zaplacisz w danym roku ty jako jednostka i ile serwisow/uslug dostaniesz za to w zamian od panstwa.

@futrzak: Oczywiście, że to nie to samo ile zapłace ja jako jednostka, ale to tyle samo ile zapłacą średnio wszyscy ludzie żyjący w Polskiej gospodarce. Czy to się będzie CIT,VAT,PIT czy inne cło nazywać to mniejsze znaczenie. Nie ma liczby która potrafiłaby określić ile podatków płaci jednostka, bo jest to wartość jednostkowa. Dzień wolności podatkowej podaje to co piszesz i DOSKONALE się na daje do porównania taksacji obywateli.

Skoro o 70% wyższa jest w Polsce niz USA, to mozna oczekiwac więcej usług (tak usług, bo koszty usług w dużej mierze zależą od lokalizacji). OCZEKIWAC, bo oczywiscie to nie znaczy “ile serwisow/uslug dostaniesz za to w zamian od panstwa.” bo jest to widzimisie polityków. Mogą wszystkie pieniądze zmarnować.

ale parafrazując się: “skoro w USA płacą czesne, to można oczekiwać że płacą niższe podatki”

Tak jest.

Anonymous:
coz, pozostaje mi powiedziec tyle: przyjedz tu i zrob magisterke, bez pomocy sponsora i rodziny, potem pogadamy.
Najbardziej bedzie mnie interesowac, ile masz dlugu na wejsciu na rynek pracy i ile czasu ci zajmie splacenie go i jak to sie bedzie mialo do zarobkow.

@futrzak: Po co twoje frustracje. Ja tylko stwierdzilem fakt, ze jesli finansowanie szkolnictwa wyzszego w Polsce przezucic na studentow, tak jak jest w USA to moznaby obnizyc podatki, tak aby choc troche zblizyc sie do poziomu opodatkowania amerykanskiego. Ja nie polonizuje czy to dobre, czy nie, czy sie oplaca, czy nie, czy lepiej tak czy inaczej. Ja tylko stwierdzilem ze USA ma mniejsze podatki niz PL i to jest jedna z przyczyn…

A napisałem to aby pokazać, że coś, za coś. Bo rozumiem, ze duże litery w “NIE PLACI SIE CZESNEGO ” oznaczają, że uważasz iż Polscy studenci mają za dobrze. Tak? Nie jest tak prosto, bo:

Darmowe studia w PL:
Pros:
+ dostęp mają przede wszystkim ludzie najzdolniejsi, a nie mający najbogatszych rodziców
+ więcej ludzi ma dostęp, co widać po ilości studentów w PL i USA
+ nie muszą spłacać długów po studiach

Cons:
– podatki muszą być wyższe aby to finansować. Każdy musi “spłacać dług studentów” nawet jak nie poszedł na studia i nie ma dzieci
– pieniądze z podatków są w dużej części marnowane, bo np. na studia idą ludzie którzy nie powinni
– poziom uczelni jest niski. Najlepsze 2 to 400 pozycja na świecie. (bo nie mają pieniędzy na dobre laboratoria, badania, płace dla najlepszych nauczycieli)

Za którym rozwiązaniem jesteś futrzak?

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *