Categories
Ekonomia

Wyjście z Euro

Przy okazji rozwijającej się Wielkiej Depresji 2.0 toczą się dyskusje na temat przyszłości ojro. Temat jest wielce ciekawy, ponieważ przy okazji tych rozważań można popuścić wodze wyobraźni i spróbować antycypować przebieg wydarzeń.

W długim horyzoncie wszyscy jesteśmy martwi a euro skazane jest na zagładę. Jest kilka czynników, które przesądzają o takim losie tej waluty:

1. Euro jest walutą papierową, nie przywiązaną do żadnego metalu. 5000 lat historii ekonomii uczy, że waluta papierowa to żart obliczony na naiwnych ludzi, wierzących w uczciwość rządzących. Prawda zwykle okazuje się inna i każda waluta papierowa traci z czasem wiarę, jej jedyny parytet. Wtedy wartość danej waluty powraca do wartości papieru, z którego jest ona wykonana. Nie inaczej będzie z euro.

2. Ojro jest walutą unii wielu państw, zatem destrukcyjne działania polityków nie są ograniczone do rządu jednego państwa, lecz do połączonych wysiłków politykierów z prawie 20 państw.

3. Trwająca Wielka Depresja powoduje szczególną sytuację – odczuwa się globalną tendencję do luzowania polityki fiskalnej celem walki z deflacją i wspieraniem konsumpcji. Działania te, polegające na utrzymywaniu niskich stóp procentowych i wysokiej podaży pieniądza w ostatecznym rozrachunku spowodują inflację.

4. Szykuje się wojna walutowa i wyścig kto szybciej zgnoi własną walutę. Słabnący dolar (i zapegowane do niego inne waluty, w tym chińska) powoduje zmniejszającą się konkurencyjność gospodarki europejskiej. Odczuwa się parcie na osłabienie waluty europejskiej celem ochrony eksportu.

5. Państwa europejskie mają wysokie deficyty budżetowe. Wraz z rosnącą trudnością z ich finansowaniem czy obsługą mogą pojawiać się pomysły na monetaryzacje długu lub wyinflacjowanie się z długu metodą dr. Helicoptera-Bena.

Istnieją trzy główne scenariusze dalszych wydarzeń.

A. Widząc konsekwencje społeczne upadku Ameryki kręcący pierdolnikiem dojdą do wniosku, że stabilna waluta ma kluczowe znaczenie dla utrzymania porządku społecznego. Wobec tego zapegują euro do srebra lub złota, co odsunie zagładę ojro być może na dekady. Ten scenariusz jest najmniej prawdopodobny.

B. Waluta europejska nadal będzie oscylować wobec innych łże-walut. Jej wartość będzie to wzrastać w odpowiedz na spadki dolara, to wzrastać w odpowiedzi na próby ratowania własnego eksportu. Ten scenariusz jest równie prawdopodobny jak scenariusz C.

C. Unia walutowa rozpadnie się w konsekwencji niemożności sfinansowania długu publicznego przez któreś z państw-członków. Dróg może być wiele, lecz wszystkie zaczynają się od objęcia władzy przez populistów, którzy dochodzą do władzy i postanawiają rozwiązać wszelkie problemy drukiem waluty (zaraz, czy to się nie dzieje obecnie w USA?). Wersja ‘na bezczela’ polega na zajęciu lokalnej drukarni i rozpoczęciu druku własnych euro. (I nie mówcie mi ‘niemożliwe’ – w ’39 niemiecka inwazja też była ‘niemożliwa’ wobec grożącej Niemcom Francusko-Brytyjskiej nawały).  Inna opcja to zwyczajna ustawa/dekret – przynieście wszystkie euro do lokalnych banków celem wymiany na nową narodową walutę. Oczywiście, cała masa euro zostanie zrabowana a nowa waluta błyskawicznie zeszmacona, mimo solennych zapewnień że ‘ależ żadnej inflacji nie będzie’.

Gdy pojedynczy kretyn zadłuża się celem konsumowania na którego go nie stać, przychodzi szeryf lub komornik i zabiera mu co tam ma w domu. Gdy całe społeczeństwo kretynów zadłuża się celem konsumpcji protesty pojawiają się w momencie, gdy trzeba odjąć sobie od ust by ten dług spłacić (z odsetkami). Mamy do czynienia z jakże dobrze znanymi wymachiwania rękoma i fruwającym brukiem.W takiej sytuacji rozwiązanie polegające na przysłaniu komornika nie wchodzi niestety w grę, a wierzyciele są w stanie wydrukować banknoty o nominale 1 miliarda euro i płacić nimi swoje długi.

Trzeba zdać sobie sprawę, że to nie tylko społeczeństwo jest winne całej tej syfozie wiszącej nad naszymi głowami. Jeżeli bankier udziela kredytu (dobrze nam znanemu ze skeczu) bezdomnemu murzynowi z Alabamy, musi mieć świadomość że może się to źle skończyć. Podobnie tworzenie sytuacji gdy deficyt danego państwa zbliża się do 100% dochodu narodowego jest oczywistym proszeniem się o niewypłacalność. Banksterzy sami proszą się o kłopoty udzielając państwom kredytów na dużą skalę.

Naszą odpowiedzialnością jako inwestorów jest niedolewanie oliwy do tego ognia. Należy pamiętać, że wszystkie obligacje rządowe są schematem Ponziego, piramidą finansować skazaną na zagładę. Niech lekcja płynąca z posiadania obligacji Rosji czy II RP będzie nauką dla wszystkich chętnych do ‘zysku bez ryzyka’.

Share This Post

5 replies on “Wyjście z Euro”

Moim zdaniem, na to wszystko należy patrzeć zupełnie odwrotnie.

Papierowa waluta o dużej sile wiary w nią, jak dawniej i pewnie nadal dolar a w przyszłości może i euro, pozwala skutecznie żyć długo ponad stan, coraz bardziej się zadłużając i lekko pracując. Ciężka praca w pocie czoła przy produkcji realnych dóbr przenosi się do biednych krajów.

W pewnym momencie długi i dysproporcja handlu z zagranicą narosną tak bardzo, że przyjdzie burza/kryzys, które sprowadzą nas na niską stopę zyciową. Ale wiele lat dobrobytu i wygody nikt nam już nie odbierze.

Lepiej niby byłoby przez te wszystkie lata być biednym, ze wszystkimi tego konsekwencjami?

Tak samo robią bankierzy. Żyją na wysokiej stopie lekko pracując, nie zastanawiając się, że stopniowo społeczeństwo wpędza się w niespłacalne długi. A zaciąganie kredytów ponad stan jest naturalną koleją rzeczy u zachłannej istoty ludzkiej. Dlatego też wymyślono cały system pieniądza jako długu, w którym mozna wygenerować z powietrza pieniądz pod warunkiem, że ktoś podpisze, że ten pieniądz spłaci swoją pracą w przyszłości. Kiedyś to oczywiście tąpnie, ale co z tego? Do tego czasu bankierzy nacieszą się życiem i zabezpieczą swoją przyszłość jakimiś trwałymi dobrami, jakie zdołali zakumulować.

Przy odrobinie sprytu i przewidywania, można non stop rozwijać w swoim kraju bardzo zaawansowanych technologie, dzięki czemu opisaną dyspropocję da się utrzymać bardzo długo.

Przykład – Niemcy. Stopa życiowa wybitnie wysoka, spore długi, ale bilans handlu z zagranicą bardzo pozytywny a pozycja światowego lidera technologicznego powszechnie znana. Dzięki innowacyjności i produktywności ciągle na topie, mimo o tyle tańszej siły roboczej u konkurencji. U konkurencji jednak, w krajach biednych, jak Polska, Węgry, Rumunia czy rózne azjatyckie Tajlandie, Bangladesze i tym podobne, technologii się nie rozwija. Tam jest się wyrobnikiem, nie ma czasu na myślenie i innowacyjność. Chyba każdemu jest jasne, która metoda jest lepsza.

@Doxa: Moim zdaniem najbardziej prawdopodobny tak na logikę jest wariant C, w Europie Zachodniej już i tak narasta niezadowolenie z euro; w przypadku grubszych problemów Francuzi wrócą do franka, Szwedzi do korony, Hiszpanie do pesso, Włosi do lira i Niemcy zostaną ze swoim euro sami.

@czytelnik: Im dłużej będzie trwała ta iluzja życia na kredyt, tym gorsze będzie zakończenie – tym większy będzie kac gdy system runie. Tak na dobrą sprawę lepiej byłoby, gdyby katastrofa systemów emerytalnych nastąpiła szybciej niż później. Im później do niej dojdzie, tym trudniej będzie przywrócić wszystko na właściwe tory (o ile w ogóle będzie jeszcze co zbierać). Potworne zobowiązania fiskalno-emerytalne już dzisiaj odbierają młodym ludziom w Europie lwią część ich pensji – odbiera się młodym ludziom pieniądze na tym etapie życia, gdy ta kasa jest im najbardziej potrzebna aby mogli zakładać rodziny i łożyć pieniądze na utrzymanie własnych dzieci.

To zabrzmi barbarzyńsko, ale z punktu widzenia przyszłości Europy lepiej jest, żeby z głodu cierpieli emeryci, niż gdyby młodzi z niedostatku funduszy (jako, że są rabowani na poczet rozmaitych danin) mieli “nie wyprodukować” odpowiednio licznego przyszłego pokolenia. W młodości siła, starzy mają za mało testosteronu w żyłach, żeby zmienić cokolwiek a Zachód doszedł do takiego punktu, że trzeba podjąć ostre cięcia nie zważając na nic.

Ktoś swietnie sie wyraził, że “obywatel inwestujacy w obligacje jest jak świnia inwestująca w rozwój rzeźni”

@czytelnik:

Z grubsza podzielam punkt widzenia. Z tym, że biedni (np. BRIC) zaczynają się buntować i grymasić na dobra, które się im oferuje. Z technologią jest o tyle źle, że szybkość wymyślania nowych gadżetów jest rzeczywiście wysoka, ale większość z nich jest po prostu niepotrzebna i tylko marketing sprawia, że się sprzedają. Biedne kraje spokojnie mogą z wielu osiągnięć nauki zrezygnować. Działam w sferze informatyki od wielu lat i moim skromnym zdaniem współczesne komputery są “za szybkie”. W 95% zastosowań wystarczają komputery sprzed kilku lat (gry są wyjątkiem:). Podejrzewam, że podobnie jest w innych dziedzinach gospodarki. Można sie obyć bez najnowszych osiągnięć i rozwijać się wolniej, ale płynniej.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *