Categories
Ekonomia

Jak to się wszystko skończy

Każdy bloger staje codziennie przed tym samym problemem – skąd wziąć nowy temat i jak dobrze go wyeksploatować. Na szczęście z pomocą przychodzą drodzy czytelnicy, którzy swoimi komentarzami wykazują potrzebę dalszego wyjaśniania poprzednich wpisów.

Oto kol. Panika komentuje:

Ho-ho! Słabo nie jest! Spadek dolara o połowę (rozumiem że zobaczymy DXY 40?), krach na rynku obligacji, do tego krach na giełdzie… no ciekawy mix, ciekawy. Trzymamy pana Schiffa za słowo, zobaczymy za 5-10 lat, ile prawdy jest w tych spanikowanych wizjach. Ja bym dodał od siebie jeszcze wojnę domową, klęskę głodu, otwarcie FEMA camps jako obozów koncentracyjnych, 4-krotną redukcję ludności świata przez globalistów/iluminatów, rząd światowy, wojnę z Iranem, Koreą Płn, Chinami i w ogóle armagjedon, armagjedon.

Wystarczy usiąść przez chwilę przy kuchennym stole i pozwolić umysłowi pracować. Otóż z jakimi zjawiskami mamy do czynienia w chwili obecnej – co jest najbardziej znaczącym czynnikiem mającym wpływ na ekonomie? Odpowiedź brzmi – zadłużenie – szczególnie zadłużenie budżetowe różnych państw. Banki obcinają limity zadłużenia, konsumenci spłacają zaciągnięte pożyczki – budżety państw nie są w stanie tego zrobić.

Podstawowym problemem w prognozowaniu przyszłości jest bezrefleksyjna interpolacja aktualnych wydarzeń. Zawsze należy zastanawiać się, czy rzeczywiście obecny trend będzie kontynuowany, a nie odwrócony. Jeżeli utracimy krytycyzm, to jesteśmy o krok od popełniania takich kwiatków jak prognozowanie DOW na poziomie 36000.

Wszystko jednak wskazuje na to, że trend wzrostu zadłużenia będzie postępować. Sam proces zadłużania budżetu przypomina wpadanie w czarną dziurę – wpada się łatwo, ale wydostanie się jest niemalże niemożliwe. Podobne jest również to, że liczby z którymi mamy do czynienia są astronomiczne.

Samo tylko zrównoważenie budżetu wymaga tak dużych cięć, że opór społeczny może doprowadzić do wybuchu protestów społecznych i odsunięcia reformatorów od władzy. Na tej fali do głosu mogą dojść do władzy zwolennicy dalszego zadłużania, przecież ‘przez tyle lat rosło zadłużenie i wszystko było w porządku’. Trend będzie kontynuowany.

Sytuację, w której USA podejmuje decyzje o spłacie zadłużenia wydają się równie realne, co lot trabantem na Marsa. Obciążenie podatkowe istniejące w tej chwili prowadzi już do protestów znanych jako ‘Tea Parties’. Opodatkowanie konieczne do spłaty długu musiało by wzrosnąć może i dwukrotnie, niewykluczone że oprócz barykad na ulicach cherlawa gospodarka nie udźwignęłaby takiego obciążenia (prawa strona krzywej Laffera).

Można wobec tego przyjąć, że zadłużanie państw będzie postępować do takiego momentu, gdy nastąpi załamanie. Nie mówimy o kryzysie w jednym tylko kraju. Cały system pieniądza papierowego, obligacji w nim wyrażonych jest jedną wielką piramidą finansową, a takie mechanizmy załamują się wcześniej czy później. To będzie tak traumatyczne doświadczenie, że dalece przekraczający żarty kol. Paniki.

Oczywistym jest, że złoto i srebro nigdy nie będą dobrowolnie wprowadzone przez rządy w charakterze pieniądza. Metale szlachetne są naturalnymi pieniędzmi. W sytuacji, gdy dolar stanie się bezwartościowy, ludzie będą starali się go pozbyć. Puszki z żywnością są dobre, ale niepodzielne i nie zachowują wartości w czasie, mają również małą wartość jednostkową. Naturalnie ludzie zwrócą się w stronę srebra i złota. A nowe rządy będą musiały oprzeć nowe waluty na złocie i srebrze, nikt nie będzie poważnie traktował waluty papierowej po traumatycznym doświadczeniu lat 1971-2013.

Share This Post

16 replies on “Jak to się wszystko skończy”

Eeee, po czarnym poniedziałku (1987) jak giełda zjechała 22% w ciągu dnia, też wielu się wydawało, że wszystko idzie w diabły. A jednak przetrwało…

Ponadto wydaje mi się, że redukcja zadłużenia nie jest wcale taka trudna, jak piszesz. Z długów po IIWŚ też się USA i inne państwa wygrzebały w miarę jakoś. Teraz też to możliwe. 10-20 lat posuchy i mogą zredukować znaczną część problemów. Da się zrobić.

Relatywnie najgorzej będzie miała Japonia – tam jest masakryczny poziom zadłużenia i to jest bardzo poważny problem, bo chyba (chyba…) nie mogą w nieskończoność utrzymać tak niskich stóp procentowych. USA i duża część Europy powinny dać radę. BRIC i rynki wschodzące są w ogóle w dobrym położeniu, bo u nich zadłużanie dopiero się zaczęło i nie osiągnęło takich poziomów, jak tam.

A jeśli chodzi o konkrety budżetowe, to zredukować deficyt jest łatwo i nie jest to związane z wielkimi wyrzeczeniami społecznymi. Wystarczy zakończyć operacje w Afganistanie (kompletna porażka) i Iraku (dyskusyjne; cele polityczno-gospodarcze chyba już zostały osiągnięte) oraz przyciąć budżet na zbrojenia ogólne i utrzymanie misji zamorskich. Nie trzeba przy tym ograniczać wydatków na R&D, aby zachować przewagę strategiczną która jest kluczem całego tego systemu.

@ panika 2008
Czy nie uważasz, że nałożony na tą spłatę zadłużenia Peak Oil, oraz dobrowolnie(?) nałożone ograniczenia w emisji CO2 umożliwią tą spłatę? Dodać do tego sytuację demograficzną. Nie wiem jak to w USA wygląda, ale w takiej Polsce rosnąca ilość emerytów a malejąca ilość ludzi w okresie produkcyjnym będzie sprawiać, że spłata tego długu będzie nawet politycznie trudna.

POpaprańcy ogłosili długoletni plan ratowania gospodarki. Nie wchodziłem w szczegóły, ale w radiu usłyszałem, że opiera się on na zmniejszeniu długu publicznego, deficytu budżetowego. No można by pomyśleć, o coś się dzieje. Później rozwinęli myśl. Wg planu defycyt budżetowy ma wynosić nie więcej niż 3%. No świetnie, wg planu nie będziemy zadłużać się przerażająco szybko, tylko bardzo szybko. To musi się źle skończyć.

Rząd w tej chwili przypomina młodego człowieka, który
zamiast wziąść się do roboty, nauczyć się jakiś wartościowych umiejętności to idzie na dyskotekę i zalicza jakąś panienkę. Panienka zachodzi w ciążę. Z tego powodu możliwości manewru tego człowieka zmniejszają się dramatycznie. Podobnie jest z naszym rządem – zamiast spłacać dług, to się zadłuża jeszcze bardziej. Później z powodu dużej ilości emerytów będzie tylko gorzej!

Polecam do zapoznania się z wpisem Alexa nt. “lejka”
http://alexba.eu/2006-09-22/rozwoj-kariera-praca/swoboda-wyboru-w-trakcie-twojego-zycia/

Sytuacja jest analogiczna. Nie można nawet powiedzieć, że ludzie zostaną z ręką w nocniku, trzeba rzec, że zostaną z twarzą w głębokim g. A gównu na imię papierowy pieniądz bez pokrycia

@WM: pewnie że będzie trudno. Ale peak oil to nie taka ostatnia tragedia, a jeśli ktoś ma szansę się przed nim uchronić przez ucieczkę technologiczną, to właśnie USA. Należy napomknąć przy tej okazji, że USA mają – ciągle – największe na świecie zasoby węgla, i o ile przestawienie gospodarki – głównie transportu i syntezy – na prąd bez tanich węglowodorów będzie bolesne, to jednak możliwe. Kluczem są wydatki publiczne – socjal i wojna. Redukcja socjalu może zmobilizować ludzi do pracy i wytwarzania pożytecznych dóbr. Redukcja wojny uwolni znaczną część trwonionego na nią kapitału. Co do sytuacji demograficznej, to znowu się okazuje, że USA mają farta. Rosną i prognozuje się, o ile dobrze pamiętam, że będą jeszcze rosnąć 50-60 lat. Czego nie można powiedzieć ani o starej, ani o nowej Europie, ani – szczególnie – o Japonii. Dlatego właśnie sytuacja Japonii już nie tylko w długim, ale i średnim okresie wydaje się dramatyczna.

Deficyt ograniczony do 3% nie jest taki zły. Wydatki budżetowe na dzień dzisiejszy to jakieś 280 mld PLN, PKB kraju nadwiślańskiego – ponad bilion; przyjmując ostrożnie budżet/PKB=28%, dostajemy deficyt 3%/PKB=0.84%. Wystarczy więc, że wzrost gospodarczy osiągnie 1%, a sytuacja dług/PKB będzie stabilna. Oczywiście lepszy byłby deficyt 0%, ale cóż – wybory niedługo…

Fakt, że w dłuższym terminie będzie padaka z powodów demograficznych, ale na przygotowanie się na to jako kraj już jest chyba za późno.

A pieniądz to tylko pieniądz, nie demonizujmy tego. Wyparuje w hiperinflacji, zdewaluują go albo wymienią na inny – ok, kiepawo będzie. Ale nie znikną od tego fabryki, porty, lotniska, drogi, firmy, maszyny. Damy radę. No, przynajmniej niektórzy dadzą 😉

Jak Ty to opisujesz panika2008, to to niemal optymistycznie wygląda 😀 Nie jesteś czasami rzecznikiem prasowym ZUSu? 😉
Szkoda tylko emerytów i tych co oszczędzali w ten sposób. Znowu niestety zwykli ludzie dostaną po dupie za grzechy elit.

Choc sytuacja oglnie nie jest dobra to panika2008 ma racje-JESZCZE nie jest za pozno i to jest wszystko do naprawienia-pytanie tylko czy komus starczy odwagi i rozumu aby to zrobic.A zadluzenie mozna splacic na rozne sposoby-z bardziej drastycznych przykladow przypominam jak renesansowa Hiszpania wyrolowala swoich zydowskich bankierow Fuggerow.Kto wie czy Goldmany i Rothschildowie nie skoncza jak Fuggerowie(choc osobiscie watpie bo to raczej scenariusz skrajny ale nie zapominajmy ze i takie rzeczy sie w historii dzialy).Ogolnie nie wyglada to dobrze ale JESZCZE nadzieja jest.

@Panika:
“A jeśli chodzi o konkrety budżetowe, to zredukować deficyt jest łatwo i nie jest to związane z wielkimi wyrzeczeniami społecznymi. Wystarczy zakończyć operacje w Afganistanie (kompletna porażka) i Iraku (dyskusyjne; cele polityczno-gospodarcze chyba już zostały osiągnięte) oraz przyciąć budżet na zbrojenia ogólne i utrzymanie misji zamorskich. ”

NIE WYSTARCZY.
W roku 2010 budzet calego departamentu obrony – a wiec Army, Navy, Air Force, Marine Corps, and Coast Guard wynosi ok. 663.8 billion.
W tym 130 billion idzie na overseas contingency operations.

Public Debt w tej chwili wynosi – patrz licznik na gorze. Zupelnie inny RZAD WIELKOSCI.

Jesli uwazasz, ze obciecie wydatkow na overseas contingency operations, czy nawet na CALA armie USA (co oczywiscie jest absolutnie nierealne) zredukowaloby dlug publiczny USA to chyba Ci sie liczba zer pomylila.

Odbudowanie struktury kapitału po dużym systemowym wydarzeniu finansowym (SHTF), jak np. hiperinflacja czy default suwerena, zajmuje przy sprzyjających wiatrach 3-5 lat. O ile nie wystąpią inne niesprzyjające okoliczności naturalne (nieurodzaj, kataklizm) lub ludzką ręką sprowadzone (wojna), to tragedii nie będzie. Takie oczyszczające doświadczenie, dobre żeby kolejne pokolenie się wzięło w garść.

@futrzak – racja, coś mi się w liczeniu w pamięci pokręciło. No nie starczy, deficyt na 2010 ma być prawie 2x taki, co defense spending. Ale w 2011 planują zredukować deficyt poniżej 600 mld. Zobaczymy.

@piotr34
Dotknąłeś bardzo ciekawej kwestii, która mnie nurtuje od lat: jak mianowicie można “wyrolować” współczesnych bankierów? Nie oddając im czegoś? A czego? Kawałków papieru czy porządku spinów na dysku twardym? A po kiego diabła im takie fetysze? Wątpię czy w nie wierzą i czy oddaliby za nie cokolwiek. Skarbce im skonfiskować? Musieliby mieć. Na razie, mają “w opiece” nasze skarbce. Pościnać im głowy? Trzeba by ich znać i umieć znaleźć. Można w zastępstwie ściąć jakiegoś Skrzypka czy Paulsona, ale takie straty wyrównuje się nader łatwo, nie trzeba nawet szukać po MBAch czy SGPiSach.
Czego można ich naprawdę pozbawić? Mnie się wydawało, że tylko przywilejów, po prostu z nich czyszcząc system.
Ale czy można ruszyć ich legalnie zdobyte majątki? A kto jest dziś gotówy do zakwestionowania zasad praworządności? Albo do bluźnierstwa przeciwko świętej własności? Bardzo to ciekawe. Może zechcesz mnie oświecić?

@Panika2008

Nie podzielam Twojego optymizmu. Ludzkosc oczywiscie nie wyginie i jakos sobe z deficytami i zadluzeniem poradzi, ale los Zachodu jest juz chyba jednak przez demografie przypieczetowany. Wedlug mnie zmiany demograficzne sa praprzyczyna wszelkich nieszczesc, ktore nas teraz zaczynaja trapic. A 20to letnich zaniedban w demografii nie da sie odrobic w 3-4 lata. Zreszta jakos nie widze wokol, zeby ludzie to rozumieli i mieli ochote na odrabianie zaniedban. Optymizm odnosnie sytuacji demograficznej USA nie wiem, czy jest usprawiedliwiony. Czy jak sie im skonczy dobrobyt, a co za tym idzie doplyw imigrantow, to sytuacja demograficzna nie zacznie przypominac europejskiej?

@Panika
Teraz już jestem pewien, łyknąłeś błękitną pigułkę i siedzisz w matriksie optymizmu i spokoju 😉

Jak się to skończy? Tego niestety nikt nie wie.
Snujemy przypuszczenia i niewiele z nich mamy.
Co najwyżej możemy się szykować.
A co do demografii, to jak państwo zbankrutuje przez emerytury, ludziom skończą się zabawki, to ciekawe co będą robić? Chyba zaczną się bawić ze sobą, co jak wiadomo zazwyczaj prowadzi do wzrostu demograficznego.
Wystarczy, że w ramach kryzysu padnie parę razy prąd na kilka dni i wzrost demograficzny gwarantowany 😉 (ostatecznie tę wiedzę mamy sprawdzoną).

@Panika2008
ty nie chcesz to ja sobie po panikuje 🙂

No z tym przycinaniem socjalu i końcem wypraw wojennych to chyba nie do końca tak łatwo.

socjal:
z tego co widzę, to Obama idzie dokładnie w przeciwną stronę, vide powszechna opieka medyczna, 300 mln. obywateli, ciężko mi sobie wyobrazić jakie to mogą być koszty dla budżetu.
Plus ostatnio nasz keynesista ‘pełną twarzą’ ogłosił, że będzie budował hurtowo szybkie koleje i elektrownie atomowe. (Rozumiem, że to ma być przygrywka do końca ery taniej ropy, rozsądnie). Nie wspomniał tylko za co.

Pomijam już przejedzoną kasę z security socjala. Pokolenie boomu powojennego właśnie zaczęło wesoło przechodzić sobie na emerytury, pamiętam cynik kiedyś to liczył i szło to w dziesiątki bilionów dolarów do wypłacenia na przestrzeni następnych 20 lat.

Sprawę w kraju pewnie poratują przez jakiś czas masowo importowani meksykanie, ale inna sprawa jaki to będzie miało wpływ na przyszłość polityczną.

wojsko:
Uważasz, że USA bawi się w wojenkę w Afganistanie, Iraku czy trzymanie armii po jakiś arabskich pustyniach, bo ktoś ma taki kaprys? 😉
Przecież od tego zależy istnienie USA w obecnej formie. Wyprowadziliby wojska z Arabii Saudyjskiej czy innego Iraku i za chwilę ich namiestnicy wisieli by na płotach.

Co gorsza raczej wątpliwe, czy następni tak chętnie współpracowali by w temacie eksportu relatywnie taniej ropy, a siła dolara oparta jest na ropie i armii.

Z czasem mogło by dojść do jakiejś formy zjednoczenia ekonomiczne i politycznego krajów arabskich, a to mogło by być już bardzo niebezpieczne (nie tylko dla Izraela).

więc ani cięcie socjalu, ani tym bardziej wydatków na wojsko nie wchodzą w grę i jakoś tylko brakuje mi pomysłów w takim razie co można zmienić?

a najgorsze w tym wszystkim jest (że o ile dobrze pamiętam makroekonomię) to wielkie potrzeby pożyczkowe państwa powodują znaczące ograniczanie kredytów dla przedsiębiorców, no bo po co pożyczać firmą, skoro można skorzystać z dużo pewniejszego wierzyciela czyli rządu USA.

FED może sobie trzymać i minusowe stopy i tak pieniądze banków zamiast na rynek pójdą na bondy, tym bardziej pogłębiając wzrost bezrobocia i zmniejszenie się bazy podatkowej (o kosztach socjalnych nie wspominając).

Żeby było już zupełnie śmiesznie, Obama ostatnio pograł sobie z Chińczykami podpisując umowę sprzedaży sprzętu wojskowego za kilka miliardów dolarów do Tajwanu.
Chwilowo Chiny są mocno zależne od 300mln. amerykańskich konsumentów, ale co będzie jak z czasem stworzą sobie u siebie 500mln. ich odpowiedników?
Po co wtedy wywalać kasę na amerykańskie bondy?

Za dużo tutaj pętli o dodatnim sprzężeniu zwrotnym i wszystko w kierunku jakiejś formy collapsu,
mało to optymistyczne, bo Polska jest w o wiele gorszym położeniu, pod każdym względem.

Oczywiście mogę się mylić,
może hameryka ma w zanadrzu super ekstra technologię darmowej energii, albo co gorsza mega straszną broń, którą będą wywoływali trzęsienia ziemi u niekupujących bondów tubylców.

wszystko jest możliwe

Szanowni dyskutanci sa, jak widze optymistami. Zakonczenie wojen w Azji Mniejszej oznacza sprowadzenie masy dobrze wyszkolonych zolnierzy, dla ktorych nie ma pracy. To jest sytuacja dosyc niebezpieczna dla elity. Lepie jest trzymac amerykanskich podzynaczy gardel tam gdzie maja bezpieczniejsze ofiary. Zakonczenie zasilkow dla bezrobotnych nikogo do pracy nie zmusi bowiem liczba miejsc pracy ciagle maleje.Powodem jest oczywiscie to, ze wiekszosc produkcji i to nie tylko wielko-przemyslowej ale takze intelektualnej przenosi sie na Daleki Wschod. Podatki mozna oczywiscie podnosic ale to dostarczy tylko dalszej zachety do przeniesienia reszty zakladow produkcyjnych poza zasieg IRS. Natomiast duza liczba niezadowolonych bezrobotnych oznacza albo wzrost kosztow na zasilki albo rewolucje.

Obcięcie socjalu wcześniej czy później zmusi ludzi do pracy – prawo Saya – jak nie zarobisz, to nie zjesz, jak nie zjesz – umrzesz. Co prawda jest jeszcze opcja ukradniesz i nie umrzesz, ale jak te soldaty z Azji Mniejszej wrócą, to porządek jakoś utrzymają… chyba… Ruscy tak zrobili na początku lat 90. i po paru latach rozpierduchy jakoś kurz opadł i się od nowa wszystko poorganizowało (inna sprawa, że wykształcił się feudalizm, ale to specyfika profilu ich gospodarki i zwyczajów – w USA raczej inne).

Noo, ogólnie jestem trochę optymistą. W okresie przejściowym będzie pewnie syf i zamieszki tu i tam na świecie, ale nie sądzę żeby poszło na noże do tego stopnia, jak już bywało – rewolucja francuska czy listopadowa.

A po końcu świata, tak gdzieś w 2013 roku, bezpieczne i szczęśliwe bo zaczipowane społeczeństwa, dobrze odżywione wyregulowanym w ramach Codex Alimentarius żarciem GMO: http://grypa666.wordpress.com/category/codex-alimentarius/ , zdrowe bo zaszczepione na wszystkie możliwe choroby rtęcią, skwalenem i czort wie czym jeszcze, ze stale zaciskającą się pętlą carbon credits przystąpią do odbudowy tego co potargał kryzys i niebawem będziemy mieć ten upragniony dobrobyt a może nawet raj na Ziemii.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *