Media donoszą o strasznej zbrodni Polaków w Norwegii – rodacy śmią przewozić pasażerów lotniska bez posiadania właściwej licencji. Lista strat i przewinień jest długa – zatrzymywanie się na przystankach innych firm, zabieranie pasażerów, kolportaż swoich reklam i straty idące w miliony ichszych dudek. Oczywiście nikt z naszych pismaków nie zadał sobie trudu, by porozmawiać z ‘polskimi przestępcami’.
Pierwsze światełko ostrzegawcze zaczyna migać, gdy okazuje się, że polscy przewoźnicy oferują usługi wyższej jakości niż konkurencja – dowożą pasażerów pod żądany adres. Drugie światełko zaczyna pulsować, gdy dowiadujemy się że kurs kosztuje 200-250 dudków. Krótki rzut oka na stronę lotniska Oslo i dwa wykonane telefony dalej dowiadujemy się, że jest to całkiem niezła cena. Lotniska w różnych krajach świata mają problem z nielegalnymi przewoźnikami – dotyczy to zarówno Chicago jak i Warszawy. Problem polega jednak na zawyżaniu cen, a nie oferowaniu lepszej usługi za niższą cenę.
Podejrzewam, że sytuacja wyglądała następująco. Ktoś przyleciał z Polski i wziął kurs z lotniska do centrum. Zapłacił krocie i pomyślał że sam chciałby tyle zarabiać. Przeszedł się po lokalnych urzędach i dowiedział się, że trzeba mieć 3 licencje, 5 pozwoleń i 2 uprawnienia oraz atest, co zostało wymyślone i wprowadzone dokładnie tak, jak chcieli dotychczasowi przewoźnicy. Delikatnie mówiąc petent został delikatnie skierowany na najbliższą palmę. Wobec tego nasz rodak kupił sobie busa i rozpoczął nielegalną, zbrodniczą działalność, narażającą konkurencję na same straty, kto wie, być może nawet obniżki cen.
Dokładnie ten sam scenariusz oglądałem setki razy w Stanach. Każda działalność, która rokuje zysk, jest obostrzona licencjami niemożliwymi do zdobycia – począwszy od branży budowlanej do produkcji żywności. Publika ma dokładnie zamydlone oczy, jest głęboko przekonana, że to dla ich ‘dobra’ i ‘bezpieczeństwa’. I tak się ten biznes kręci.

7 replies on “Nielegalni Polacy”
Dokladnie.
A dla tych, ktorym sie wydaje, ze nie ma lapowek ani korupcji – sa, ale lepiej ukryte. Bo zamiast wywalic kase do lapy to zaprasza sie city councils na rozne gry w golfa, obiecuje sie cos-tam niby darmowo sfinansowac… i tak to sobie idzie.
Z drugiej strony prawda jest, ze w porownaniu z Polska zwykli ludzie maja znacznie wiecej do powiedzenia i moga przychodzic na posiedzenia lokalnego samorzadu, ba, nawet sie ich zaprasza.
Na posiedzenia rady miasta też mogą przychodzić zwykli ludzie…
Ja z racji branży w której działam, czyli “rolniczej”, dostrzegam podobny problem z nasionami. W UE nie można sprzedawać materiału siewnego każdej rośliny. Nie chodzi mi w tym momencie o narkotyki, czy coś w tym stylu. Jest grupa roślin (tych najczęściej uprawianych) która jest na specjalnej liście. Żeby sprzedawać materiał siewny danej rośliny, to konkretna odmiana MUSI być zarejestrowana. W Polsce zajmuje się tym Centralny Ośrodek Badań Odmian Roślin Uprawnych. Koszt takiej rejestracji to kilka tysięcy złotych. Rejestrację trzeba odnawiać co kilkanaście – 30 lat. Oczywiście to dla naszego i rolników dobra.
Jednocześnie można do Polski importować soję z Kanady (w której min. 60% upraw soi jest GMO) wystarczy mieć świadectwo o niemodyfikowalności genetycznej. Nie słyszałem żeby ww. świadectwo chroniło przed zapyleniem krzyżowym. Doktoratu z biotechnologii nie mam.
Mala uwaga techniczna – artykul jest o lotnisku Torp Sandefjord (obslugujacego tanie linie), a link z notki prowadzi to glownego lotniska Oslo – Gardermoen. Ale ta pomylka tylko wzmacnia wymowe notki – z Torp jest dwa razy dalej do centrum Oslo niz z Gardermoen, wiec “piracka” cena jest jeszcze korzystniejsza
Przypomina mi to sytuacje z Warszawy z “przewozami osób”, które są wg administracji Hanny Gronkiewicz-Waltz “nieuczciwą konkurencją” dla “legalnych warszawskich taksówek”. Kilkakrotnie zapowiadano nawet zakazanie im działalności (nie mam pojęcia na jakiej podstawie).
Na podstawie takiej że nie mieli zarejestrowanej działalności gospodarczej
Z tego co się orientuję to większość z nich ma zarejestrowaną działalność gosp. Przecież oprócz mrówek działają całe korporacje “przewozów osób”.
W Dublinie podobnie.
wystarczy ze wyjdzesz na fajke na przystanki przed lotniskiem i szybko trafiasz na kolesia ktory zagaduje ‘taksóweczkę’?
Będąc na miejscu taksówkarzy zarejestrowanych też bym protestowal. Oni muszą placić składki, omalować auto, zainstalować liczniki itp…
a to z boku koles kupuje sobie 10 letnie audi, instaluje GPSa i podbiera klientów.
Coś jest nie tak…