Wolfram to ciekawy pierwiastek. Jego nazwa pochodzi z języka staroniemieckiego i wzięła się z nieznajomości chemii przez starożytnych. Rudy wolframu podobne są do rudy cyny, ale właściwości chemiczne oby metali są całkowicie inne. Stad przy próbie wytopu cyny z rudy wolframu zamiast płynnego metalu otrzymywano porowatą substancję, która rozczarowani Germanie nazwali wilczą pianą. Wolfram metaliczny udało się uzyskać w stanie czystym w roku 1783.
Interesujące są właściwości fizyczne wolframu. W stanie bardzo czystym jest miękki i daje się łatwo przerabiać, ale niewielka domieszka zanieczyszczań powoduje, że staje się twardy i łamliwy. Jego gęstość wynosi 19250 kg/m³ przy czym gęstość złota 19300 kg/m³. Aż prosi się o podmianę tych dwóch substancji, gdy cena wolframu wynosi $11/oz a złota $1100/oz.
P. Cynik był łaskaw popełnić na ten temat wpis na swoim blogu. Postanowiłem kontynuować temat, o którym już wcześniej wiele słyszałem, tym bardziej że p. Cynik był łaskawy wymienić producenta wolframu znajdującego się 10 km od miejsca mojego zamieszkania.
d
Oto co udało nam się ustalić w temacie fałszowania złota wolframem:
– Istnieje techniczna możliwość, żeby zalać kawałki wolframu roztopionym złotem, szczególnie w przypadku większych sztabek, ponad 10 oz. Taka metoda jednak ma tą wadę, że niewiele można na niej ‘zarobić’, jest za to trudna do wykrycia.
– Jest możliwe wykonanie sztabek z wolframu i pokrycie ich cienką warstwą złota w procesie galwanizacji. Co prawda zbadanie gęstości wykaże parametry złota, ale badanie próby ‘złota’ przyrządem elektronicznym wykaże że przedmiot nie jest ze złota. Taki falsyfikat jest bardzo łatwy do zidentyfikowania.
– Możliwość wykonania falsyfikatów monet ze złota można ocenić jako niski. Wolframu nie da się odlać, tak jak fałszowano tzw. belgijki, ponieważ ma za wysoką temperaturę topnienia. Trudno także o wolfram na tyle miękki, by można z niego było wybić monetę. Metal dostępny na rynku ma czystość techniczną i jest za twardy, a metal chemicznie czysty jest bardzo drogi. I tak jak w powyższym przypadku, nawet po wybiciu monety i pokryciu jej złotem, każdy test próby wykaże że nie jest ona zrobiona ze złota.
Ograniczenia techniczne przy biciu monet są chyba wystarczająca przeszkodą blokującą ich produkcję. To tłumaczy dlaczego takich falsyfikatów nie spotyka się na rynku. Oczywiście fakt, że czegoś dziś nie ma nie znaczy, że nie będzie nigdzie, ale można mieć pewność graniczącą z pewnością, że taki fals nie trafi w nasze ręce. Już bardziej prawdopodobne jest trafienie na zwykły fals zrobiony z brązu, który dla fałszerza jest tańszy i prostszy do wykonania.
13 replies on “Wolfram w złocie”
A po co falszowac wolframem, skoro mozna uranem? Uran zubozony bedacy odpadem po wzbogacaniu uranu do celow energetyki jadrowej nie jest przeciez promieniotworczy. Gestosc ma tez podobna do zlota, za to temperature topnienia o niebo nizsza od wolframu. Az sie prosi, zeby to tego pierwiastka uzyc do falszerstwa.
A propos belgijek, to slyszalem, ze awartosc zlota maja czesto wieksza od oryginalnych 20to dolarowek. Wiesz moze skad sie wziela idea ich odlewania?
@Łoś: Skąd się wzięła idea odlewania belgijek? Pewnie właśnie stąd, tj zrobić tak żeby ludzie uważali że jest w nich więcej złota niż w rzeczywistości… Skoro słyszałes o tym to znaczy że działa.
Ciekawa sprawa z tymi “belgijkami” .Sporo ludzi opisuje monety jako “belgijki” , a tak naprawdę nie wie co ten termin oznacza. Na portalu e-numizmatyka znajduje się wpis Jerzego Chałupskiego , którego fragment załączam “Nie jest całkiem źle, jeśli trafimy na stare fałszerstwo dwudziestodolarówki, tzw. belgijkę. Zazwyczaj niewiele stracimy, bo (belgijki) zawierają właściwą ilość złota (czasem nawet jest go trochę więcej). Stracimy, kiedy kierując się rzadkością rocznika/mennicy, zapłacimy znacznie więcej, niż wynosi wartość kruszcu.” Z tej wypowiedzi oraz z innych materiałów źródłowych wynika że , skład ,zawartość złota jest przynajmniej identyczna jak w oryginalnej monecie bitej przez jedną z pięciu mennic w Stanach Zjednoczonych ( Philadelphia, Carson City , Denver , New Orleans i San Francisco – Liberty Head 1849 – 1907 ). Moneta ta na przełomie XIX i XX wieku była bita nielegalne przez fałszerzy z Antwerpii z zachowaniem odpowiednich proporcji kruszcowych ( 90% Au / 10 Cu ) . Jeżeli więc waga monety mieści się w odpowiednich proporcjach tj. 33,436 g +/- 0,032 g , posiada ząbkowany rant oraz średnicę 34 mm , możemy przypuszczać że zawiera “przepisową” zawartość złota .
@TJŁ: uran zubożony jest radioaktywny (alfa), i jeśli nie jest pokryty warstwą hamującą promieniowanie, to jest to do wykrycia. Tak się jednak składa, że naniesiona galwanicznie warstwa złota (która i tak jest konieczna, żeby wyglądało jak oryginał) jest do tego w sam raz 🙂
@doxa: jeśli można prosić, daj więcej info o testowaniu monet/sztabek metodami elektrycznymi. Kiedyś szukałem o tym informacji i jakoś nic sensownego nie znalazłem, tzn. nic, co by potwierdziło łatwą rozróżnialność wolframu galwanizowanego złotem od prawdziwego złota.
Dodam od siebie, że jedyną 100% metodą, niestety dość drogą (ale nie aż tak masakrycznie), jest dyfrakcja rentgenowska (XRD) – daje dokładny profil izotopowy próbki. Coś mi się kojarzy, że widziałem przenośne aparaty do XRD w granicach 5000$, ale bardzo dużo labów komercyjnych oferuje takie testy i nie są jakoś strasznie drogie.
Dzięki za film Collapse. Czytałem parę materiałów gościa. Polecam. Zwróćcie uwagę na moment, kiedy się twardy facet rozkleja. To jest ktoś, z kim możesz iść w góry. Jeśli jeszcze możesz daj go tu. Warto.
Co do historii z wolframem to jest kilka, jedna bardziej nieprawdopodobna od drugiej, ale wszystkie sprowadzają się do tego, że UST kupiło sztabki wolframu z tej huty. Jedna na przykład historia aresztowania gangu złodziei, który obrobił jakichś tam handlarzy. Znalezione u nich sztabki to wolfram, ale mają wybite numery z depozytu LME. Oficjalnie podają, że rabusie to złodziejscy geniusze, którzy dokonują rabunków oraz jednocześnie podrabiają sztabki, tacy fałszerze. Obrobieni macherzy okazali się powiązani z grubymi szychami rządowymi…
Witam
A ja mam takie pytanie…
Bo wszyscy piszą o tym jak sprawdzić złotą monetę,sztabkę itp.
A mnie zastanawia fakt jak to jest w przypadku zakupionych sztabek z certyfikatem,numerem seryjnym a nawet z emblematem które są zaluminowane….
Jaką ma się pewność czy w środku faktycznie jest złoto a nie jakieś pozłacane coś?
Czy ktoś to w ogóle sprawdza czy to dopiero okaże się przy sprzedaży np, w mennicy jak otworzą sprawdzą i zrobią próbę?
Czy mennica skupuje takie rzeczy bez rozpakowania?
Tak samo jest z monetami bo spotkałem je w folii bankowej …
To skupią ją bez rozpakowania?
Czy będą sprawdzać?
Załóżmy,że złoto zostało zakupione na allegro!
Ja sprzedaje sztabki, ktore mozna wyjac i wziac do reki. Nie mam w ofercie zapieczetowanych sztabek wlasnie z tego powodu.
W takim razie jakie to sztabki?
i w jakiej cenie?
Firma itp.?
To nie jest temat na bloga. Na stronie sklepu sa namiary – mozna zadzonic z pytaniami.
Ale w dalszym ciągu nie uzyskałem odp. jaką mam pewność,ze zaluminowany towar z certyfikatem jest naprawdę złotem?
Szanowni Państwo,
dyfrakcja rtg nie pozwala, ani na oznaczenie składu pierwiastkowego, ani tym baedziej izotopowego. Tylko na wyznaczenie struktury krystalicznej (składu fazowego). Oczywiścia Au/U/W dadzą zupełnie inny obraz dyfrakcyjny. Problem polega na głębokości wnikania promieniowania mniejszej niż typowa grubość solidnego pokrycia galwanicznego. Więc i tak będziemy “widzieć” złoto z powierzchni, anie U/W z głębi materiału. Za to przez taką folię/laminat spokojnie działa (lekkie pierwiastki polimeru nie osłbiają tak silnie promieniiowania.
A kto powiedział że monetę trzeba w całości odlać/wybić z wolframu ? Wystarczy walce wolframowe oblać/obkuć złotem. Oczywiście grubość złota będzie większa niż przy galwanicznym pokryciu, ale zysk nadala spory , przy rdzeniu wolframowym o 2/3 masy całości…Pogarszając jakość podrobki ale obniżając cenę produkcji można rdzeń wolframowy oblać mosiądzem, wybić monetę i pokryć galwanicznym złotem.