W Stanach istnieje agencja rządowa, zajmująca się zabezpieczaniem dostępności kredytów mieszkaniowych. O FHA można poczytać na Wiki. Dzięki tej agencji rynek nieruchomości nie uległ totalnemu kolapsowi – FHA dostarcza pożyczek z niską wpłatą własną (3,5%). Bez tego wielu kupujących nie byłoby w stanie wykazać się pierwszą wpłatą na poziomie 20 %, wymaganą przez banki komercyjne. A tak wyglądają statystyki kredytów udzielanych przez FHA.
Najgorzej spłacane są pożyczki z roku 2007. Wtedy ceny były największe i domy wówczas kupione są dziś mniej warte niż kredyt pozostały do spłacenia. Kredytobiorcy zwyczajnie dochodzą do wniosku, że nie opłaca się im dokonywać dalszej spłaty.
Należy spodziewać się dalszych gigantycznych strat banków i kolejnych spektakularnych bankructw. Zakładając, że przeciętny bank ma lewar 15 x (15 razy więcej kredytów w portfelu niż kapitału własnego) oznacza to, że straty wynoszą 4,5 posiadanego kapitału. Gdyby nie kreatywna księgowość dopuszczona zmianami w prawie oraz bejlałty, po systemie bankowym w USA nie zostałby dziś kamień na kamieniu.
Nic nie wskazuje na zahamowanie tego trendu. Jeżeli ‘pod wodą’ znajduje się 80 % zakupionych wówczas nieruchomości, to 32,4 % niespłacanych kredytów może być dopiero połową strat. Przy gigantycznym bezrobociu (jeden na sześciu pracowników jest bez pracy) ilość spłacanych kredytów będzie tylko spadać.