Categories
Ze starego bloga

Rewolucja przemysłowa XX wieku

Szerokie wprowadzenie komputerów i Internetu do biznesu dało efekt podobny do wprowadzenia maszyny parowej – wydajność pracy wzrosła gwałtownie. Gdyby chcieć wymieniać jakie zawody otrzymały wsparcie ze strony technologii cyfrowej, trzeba by wymienić wszystkie zawody. Kto pamięta dziś takie obrazki :

Przy tak znaczącym wzroście wydajności pracy dalsze utrzymywanie 8 godzinnego dnia pracy oznacza, że rosnąć będzie bezrobocie, a kurczyć się będzie grupa uprzywilejowanych posiadaczy pracy. Niestety, na przeszkodzie ograniczaniu czasu pracy stoi konkurencja z Azji. Tani pracownicy pracujący 12 godzin na dobę są konkurencją nie do pokonania dla firmy chcącej zatrudniać 6 godzin na dobę i jeszcze godnie wynagrodzić.

Pytanie czy protekcjonizm ma więcej zalet czy wad jest pytaniem na zasługującym na Nobla. Liberalizacja handlu ma tą zaletę, że pobudza konkurencję i prowadzi do spadku cen. Mankamentem jest to, że likwidacja miejsc pracy prowadzi w krajach bogatych do takiej sytuacji, gdy konsument nie może kupić nawet tanich produktów, bo nie ma źródła dochodu. Całkowite znoszenie barier w handlu można zrozumieć przez analogię do umożliwienia wyemigrowania każdemu chętnemu z Bangladeszu do Szwajcarii. Po pewnym czasie mielibyśmy wyludniony biedny Bangladesz i przeludnioną biedna Szwajcarię, z płacami na poziomie podobnym do tych w Bangladeszu. Wydaje się racjonalne prowadzenie takiej polityki, która zakładała by taką regulację handlu zagranicznego, by wymiana handlowa nie mogła prowadzić do deficytu. Z kraju A do B można by sprzedać tylko tyle, ile z kraju B do A. Niestety wprowadzenie takich regulacji, oprócz przeszkód natury prawnej oraz oporu międzynarodowych korporacji, doprowadziło by początkowo do kryzysu. Na rynku zabrakłoby tanich produktów z importu, a zamienniki krajowe byłyby droższe. Konsumenci byliby rozgoryczeni wzrostem cen, mało kto potrafiłby dostrzec korzyści z tworzenia miejsc pracy w przemyśle.

Ludzkość musi się uporać z niestabilnym i niesprawiedliwym systemem ekonomicznym oraz z kończącymi się zasobami naturalnymi. Być może uda się to poprzez dalszy rozwój naukowy. Przewrotem byłoby powszechne wprowadzenie sieci neuronowych czyli sztucznej inteligencji (AI). Co prawda wymaga to ogromnego nakładu kapitałowego, ale komputery i Internet również pochłonęły wielkie sumy. Taka inwestycja mogłaby być pokrywana identycznie jak w poprzednio – przez biznes i entuzjastów, chcących wprowadzać raczkującą i drogą technologie. AI mogły by zastępować i doradzać człowiekowi w każdym rodzaju podejmowanej aktywności, szczególnie w pracy. Można sobie wyobrazić mechanika samochodowego, któremu AI doradza co może być uszkodzone i jak daną część najszybciej wymienić. Część zawodów nie wymagających pracy fizycznej, jak interniści, prawnicy czy architekci, mogłaby być wyeliminowana. Wolny wybór umożliwiałby skorzystanie z usług człowieka lub maszyny.

Wolne zawody cieszą się w społeczeństwie szacunkiem. Patrząc na nie z punktu widzenia ekonomicznego dostrzec można, że przedstawiciele tych zawodów żyją na wysokiej stopie życiowej kosztem zwykłych ludzi, korzystających z ich usług. Mechanik musi pracować 20 godzin by stać go było na godzinę usługi prawnika. Prawnik żyje na stopie 20 razy wyższej niż mechanik. Co gorsza, uprzywilejowanie to nie wynika z wybitnych talentów prawnika, a często z tego, że wykonuje zawód kontrolowany, do którego obcy nie mają dostępu i tak się składa, że ktoś mu załatwił dostęp do tego zawodu. Jest to jawna niesprawiedliwość społeczna. Sieci neuronowe mają szansę zmienić tą sytuację.

Share This Post
Categories
Ze starego bloga

Rządowi należy ufać, uf, uf

Większość zwyczajnych Amerykanów, których spotykam na co dzień wierzy, że kryzys mija. Ludzie są pełni wiary, że kryzys jest zażegnany i wkrótce się skończy. Szczególnie prości ludzie wypatrują obiecanego ‘change‘. Powszechnie uważa się, że jedyny powód wysokiego bezrobocia jest taki, że kryzys potrzebuje czasu, żeby się zakończyć. Już za chwileczkę, już za momencik, gospodareczka będzie się kręcić, parafrazując Psa Pankracego. Inny klasyczny bajkopisarz – Balcerowicz – ujął to w klasycznym ‘już za pół roku będzie lepiej‘.

Co ciekawe, głównym problemem który Amerykanie dostrzegają, są ceny nieruchomości. Ludzie ci myślą, że jedynym źródłem kryzysu jest to, że ceny spadły. Powszechnie uważa się, że gdy ceny wzrosną, to cała sytuacja wróci do normalności. Banki znowu zaczną dawać kredyty na budowę nowych domów i ludzie będą mieli pracę przy ich budowie. Będzie też można z powrotem pokrywać koszty życia kolejnymi kredytami hipotecznymi. Nikt nie dostrzega faktu, że cała gospodarka USA nie ma realnych fundamentów, jest zwyczajną bańką finansowaną pożyczkami. Ludzie którzy publicznie wyrażają inną opinię, występują w ilości śladowej.

Ludzi jest niezwykle łatwo wprawić w zdumienie. Nikt z oglądaczy TV nie zdaje sobie sprawy z tego jakie są realia. Ludzie nadal dzwonią do CNBC zapytać się co mają zrobić ze swoimi funduszami emerytalnymi – kupić akcje czy może obligacje. Dziś wprawiłem w zdumienie pracownice banku pokazując jej internetowy licznik długu USA. Nie mogła wyjść ze zdumienia, że suma jest tak astronomiczna i cyferki tak szybko przeskakują.

Kolejna rzecz, której normalny Amerykanin nie jest w stanie zrozumieć to hiperinflacja. Ba, nie mogą tego też zrozumieć ekonomiści. Nie do pojęcia jest dla nich to, że ceny mogą się zmienić o 1000 % miesięcznie. Nie do pojęcia jest też to, że wartość wszystkich oszczędności może spaść do zera. Główne zmartwienie na chwilę obecną jest takie, czy ceny nieruchomości wzrosną. To, że wzrosną nominalnie, ale wartość wyrażona w galonach benzyny czy uncjach złota spadnie, to jest nie do pojęcia. Bo jak to tak, cena rośnie a wartość spada. Niemożliwe.

Czas pokaże kto ma rację. Dziś jedni wierzą rządowi, a inni nie za bardzo:

Share This Post
Categories
Ze starego bloga

Owce się budzą

Polecam ciekawy artykuł nt obligacji USA

http://biznes.onet.pl/15,1550050,prasa.html

Share This Post
Categories
Ze starego bloga

Bańka? Jaka bańka!

Po paru latach można pozwolić sobie na małe świństwo i złapać kogoś za język. Na przykład kongresmena-idiotę. Ciekawe czy p. Frank nadal uważa że bańki nie ma i nigdy nie było, a jeżeli nie to kiedy zajarzył.

Obligację USA są śmieciem? Jakim śmieciem, to najbezpieczniejsze oprócz brytyjskich obligacje na świecie!

Share This Post
Categories
Ze starego bloga

Spadki na giełdach

Z każdego możliwego ogłupiacza wylewają się potoki żalów, jak to fatalnie, że na giełdach doszło do tak głębokich przecen. Dziennikarze obliczają ile to majątku ‘wyparowało’. Oblicza się też ile to pieniędzy zniknęło z rynku nieruchomości przez spadek wartości domów. Oczywiście prawda jest zupełnie inna, niż propaganda twierdzi.

Majątku nigdy nie było, był to byt całkowicie wirtualny. Jeżeli kupię sobie cokolwiek (nazwijmy to x), to wcale nie stanę się bogatszy, gdy cena x pójdzie w górę. Stanę się bogatszy, o ile sprzedam x po tej wyższej cenie.

Do majątku prowadzi zysk przynoszony przez x (może to być ołówek, którym pracuje, samochód którym jeżdżę do pracy czy akcja przynosząca dywidendę). Zakup takiego x jest inwestycją. Zakup x, bo x zdrożało i w TV/ w okienku bankowym mówią że zdrożenie bardziej – to spekulacja.

Najlepszym przykładem chorego myślenie niech będzie podstawienie pod x domu w USA. Tradycyjnie było tak, że dom był ‘narzędziem’ do mieszkania. Owszem, kupowało się go na kredyt, ale kredyt był spłacaniem ‘narzędzia’ dzięki któremu miało się gdzie mieszkać i skąd wychodzić do pracy. Gdy doszło do spekulacji zaczęto kupować niepotrzebne domy, które miały tylko zdrożeć i dać się sprzedać. Inni posiadacze domów tak dobrze poczuli się z faktu, że ich dom zdrożał, że zaczęli żyć ponad stan. Życie to finansowali kolejnymi pożyczkami pod zastaw coraz droższego domu. Gdy ceny spadły o połowę, zostali do spłacenia z kredytem dwa razy większym niż aktualna cena domu. To jest właśnie typowa spekulacja.

Skowyt spowodowany jest tym, że na spadkach popłynęli oligarchowie, popłynęli drobni spekulanci ‘funduszowi’ oraz nieszczęśnicy zmuszeni do korzystania z OFE. Z mojego punku widzenia, jako osoba nie należąca do żadnych z tych grup, spadki nie są złe. Powody są następujące:
– Niższa cena oznacza, że akcje stają się warte rozważenia jako inwestycja. Jeżeli spółka tanieje, to przynosi większą dywidendę w stosunku do zainwestowanej kwoty. Wcześniej dywidendy były tak absurdalnie niskie, że zniechęcały do wejścia na giełdę.
– Niższa cena akcji oznacza, że zakup akcji przestał być spekulacją. Nie miałem zamiaru być częścią tej spekulacji – potencjalny zysk na wzroście kursu akcji interesuje mnie mniej niż uczciwa inwestycja z nadzieją na dywidendę.
– Obniżanie się kursów jest też korzystne dla tych, którzy potrafią grać na ‘krótkich’ pozycjach.
– Giełda oczyszcza się z oszukańczych biznesów i staje się znowu parkietem do dostarczania kapitału firmom, a nie do zbijania majątków na owczym pędzie naiwnych spekulantów. Przynajmniej do czasu kolejnej bańki spekulacyjnej.

Warto też powiedzieć kilka słów o ostatniej bańce która nam pozostała – obligacjach. Kończąca się powoli historia dolara uzmysławia nam, jaką spekulacją jest inwestowanie w obligacje USA. Trudno osobie niezorientowanej wyobrazić sobie cały mechanizm tego przekrętu. Wyobraźmy sobie, że jesteśmy górnikiem. Za wydobyty węgiel kopalnia płaci nam pensję. Z otrzymanymi pieniędzmi idziemy do brokera i kupujemy obligacje USA (w postaci udziałów w Funduszu Zajebiście Bezpiecznych Obligacji SA). Dostajemy kwit, że za pośrednictwem FZBO SA rząd USA jest nam winny jakąś sumę pieniędzy oraz comiesięczne odsetki. Rząd USA bierze nasze pieniądze i wydaje połowę na spłatę odsetek z poprzednich obligacji zaciągniętych na wojnę w Wietnamie, a połowę na węgiel z którego robi się stal, ze stali czołgi, a czołgi zużywa w Iraku. Kwit, który mówi, że ‘mamy w obligacjach USA’ pewną kwotę jest kłamstwem. Pieniędzy tych daaawno już nie ma. Być może odzyskamy powierzoną kwotę, ale jedynie jeżeli znajdzie się naiwny nabywca kolejnych emisji obligacji, który odda wyprodukowane przez siebie dobra na tej samej zasadzie obiecanych w przyszłości zysków. Jeżeli nie, to USA po prostu wydrukują sobie potrzebną ilość pieniędzy i oddadzą je dłużnikom. Bez elementu frajera oddającego swoje dobra za dolary cała piramida się wali – papier jest bezwartościowy i mamy hiperinflacje.

Taki właśnie będzie koniec obligacji USA, prawdopodobnie także UK i kilku innych krajów.

Share This Post