Categories
Ze starego bloga

Typy osobowości Słomskiego

Wielu psychologów tworzyło własną klasyfikację osobowości. W moim odczuciu wszystkie istniejące podziały są niezbyt przydatne. Osobowość jest relacją danego człowieka do otaczającej go rzeczywistości i innych ludzi, sposobem w jakim funkcjonuje on w relacjach do wszystkich bytów wokół. Podział ze względu na ‘obserwację płynów życiowych’ (Hipokrates), budowę ciała (Kretschmer) czy towarzyskość/otwartość (Jung) jest błędny. Wobec tego wydaje się zasadnym wprowadzenie nowej, bardziej trafnej klasyfikacji typów osobowości.

Podzieliłbym ludzi na 3 typy:
– Typ przeszłościowy. Ludzie tacy skupieni są na wydarzeniach, które miały już miejsce. Wciąż przeżywają dawne wydarzenia i nie są w stanie planować przyszłości. Taki typ osobowości występuje u ludzi dotkniętych traumą oraz u ludzi w podeszłym wieku. Ludzie tacy są straceni dla otoczenia, ich życie to podtrzymywanie funkcji życiowych i wspominanie przeszłości.
– Typ teraźniejszy. Ten rodzaj ludzi skupiony jest na przeżywaniu dnia codziennego, życiu chwilą. Przeszłość jest według nich nie istotna, jako nie warta rozważania i nie możliwa do zmiany. Przyszłość nie jest przedmiotem jakichkolwiek dywagacji – przerasta to możliwości intelektualne, ale też nie jest w żaden sposób interesujące. W ten sposób funkcjonuje większość populacji.
– Typ przyszłościowy. Ludzie skupieni na przyszłości. Często są to jednostki obsesyjnie oszczędzające, czasem są to zdolni biznesmeni lub wizjonerzy. Ich problemem jest to, że nie potrafią się cieszyć chwilą. Nigdy tak naprawdę nie żyją – nieustannie czekają na ‘przyszłość’, przez co ich życie staje się wyłącznie czekaniem.

Share This Post
Categories
Ze starego bloga

Realia

Dziś jeszcze raz o kosztach życia w USA. Z komentarzy wnioskuję, że wiele osób nie rozumie, jak wyglądają amerykańskie realia. Wobec tego porównałem trzy przeciętne 4-osobowe rodziny – Polaków osiadłych NA STAŁE w USA, Polaków mieszkających w PL oraz Polaków przebywających CHWILOWO w USA.

Proszę o unikanie w komentach wypowiedzi typu ‘co za bzdury – wujek Stefan mieszka w Bostonie i płaci 700 $ za mieszkanie a nie 1000 $’. Jak wiadomo statystyki zakładają uproszczenia. Nie jesteśmy tu też po to, żeby kogoś oceniać w stylu ‘ale debile, po co kupować dom jak można wynająć mieszkanie’ albo ‘co za debile, wynajmują mieszkanie zamiast kupić dom’.

Powyższe pozycje wymagają wyjaśnienia. Rodziny mieszkające na stałe w USA żyją według tutejszych standardów – wysyłają dzieci do płatnych szkół, kupują mieszkania i w miarę nowe samochody. Polacy ‘na dorobku’ obcinają koszty na czym się da, np. mieszkają w piwnicach (tzw. basement albo garden apartment), jeżdżą 10-12 letnimi samochodami, nie ubezpieczają się na zdrowie, nie mają do spłaty pożyczek studenckich, nie kupują gotowych posiłków, nie posiadają telefonów stacjonarnych i TV kablowej itp itd. 

Ceny w USA są niższe niemal na wszystkie produkty takie jak odzież, paliwo czy żywność. Drogie są wszystkie usługi, np. edukacja, służba zdrowia. Konieczne jest też posiadanie własnego środka transportu by dojeżdzać do pracy. Właśnie przez wyższy standard życia koszty życia są droższe, mimo że część cen jest niższa niż w Polsce. Odkładanie pieniędzy przez emigrantów z Polski jest możliwe tylko dzięki temu, że żyją na niższym standardzie nawet niż rodacy w Polsce. Ludzie ci odmawiają sobie pewnych rzeczy teraz by korzystać z nich po powrocie do kraju. Dodatkowo emigranci na dorobku pracują znacznie dłużej niż ci, którzy są tu na stałe.

Ostatnia część tabelki to szacunki, ile małżonkowie muszą zarobić na godzinę, by pokryć koszty utrzymania. Zakładając ze oboje pracują, trzeba zarobić ponad 12,50 / h by żyć na normalnym poziomie. Minimalna płaca wynosi około 8 $ / h, co stawia miliony rodzin w sytuacji gdy nie są w stanie płacić swoich rachunków. Tymczasowi przybysze z Polski czy Meksyku są w stanie przeżyć za 8 $ / h i nawet odłożyć pewną sumę każdego miesiąca. Z perspektywy Polski stawka taka brzmi zachęcająco i wiele osób w Polsce chciałoby tyle zarobić.

Tajemnica tkwi w tym, że odkładanie pieniędzy w Stanach ze zwykłej pracy polega na opłacaniu wyłącznie podstawowych potrzeb fizjologicznych. Przez 3 miesiące wynajmowałem pokój w domu podzielonym na pokoje. Moim sąsiadem był pewnien brodacz gdzieś spod Rzeszowa. Człowiek ten gotował 2 razy w tygodniu krupnik na kurzych łapach, to było główne wyżywienie. Nie sądzę, żeby wydawał na jedzenie więcej jak 100 $ miesięcznie. Do tego za swój pokoik wielkości szafy płacił 200 $ miesięcznie i 50 $ za telefony do żony. Bez samochodu – szef odbierał go spod domu, i bez jakichkolwiek innych kosztów. Człowiek ten pracował 60 godzin w tygodniu za 10 $ na godzine. Prosta kalkulacja pokazuje, że rocznie mógł odłożyć 12 000 $. Tak właśnie dorabiają się emigranci w USA.

Share This Post
Categories
Ze starego bloga

MTV

MTV było fajną stacja 20 lat temu, gdy pokazywano w niej muzykę. Dziś nie ma co oglądać na tym kanale. Obserwowanie programu stacji jest jednak ciekawe z socjologicznego punku widzenia. Dużą popularnością cieszy się program Cribs, który pokazuje jak mieszkają bogacze i gwiazdy. Wpisuje się to w jakże popularną modę na pokazywanie w kolorowych gazetach ludzi, którym się udało, tzw. ‘ludzi z Marsa’. Są to nieliczni szczęściarze, którzy wybili się ponad niezliczone miliony przeciętnych Kowalskich. Nazywa się ich ‘ludźmi z Marsa’, bo tak naprawdę nie istnieją. Ich życie nie ma nic wspólnego z realiami normalnego człowieka, oglądanie ich w gazetach dla pań lub w MTV pokazuje zwykłym śmiertelnikom to, czego nigdy nie osiągną.

Programem który warto oglądać jest True life, w którym można zobaczyć jak wygląda nędza w USA i jak naprawdę żyją miliony Amerykanów. Realia życia w Stanach nie przypominają tych z filmów wyprodukowanych w Hollywood. Przeciwnie, kraj coraz głębiej pogrąża się w nędzy. Oto wykres pokazujący statystyki pomocy żywnościowej – 10 % populacji żyje dzięki darmowej żywności od rządu:

Share This Post
Categories
Ze starego bloga

Drakońskie umowy

Kluczowym punktem umowy abonenckiej na telewizję satelitarną jest punkt mówiący o lokalizacji odbiornika. Jednym z warunków korzystania z usług jest przebywanie na terenie RP. Powodem istnienia takiego przepisu są ograniczenia licencyjne – właściciel praw autorskich sprzedając prawo do emisji danego materiału szacuje ile mieszkańców ma dane państwo i ilu abonentów ma dana telewizja. W ten sposób określa się cenę za prawo do emisji. Będzie to inna kwota dla telewizji lokalnej w jednym kantonie szwajcarskim a inna dla programu nadawanego nad całym terytorium USA. W ten sposób unika się również konkurowania ze sobą różnych platform satelitarnych na terenie jednego kraju.

Polacy mieszkający poza granicami Polski są w trudnym położeniu, jako że telewizje lokalne nie nadają programów w języku polskim. Rozwiązaniem jest przywiezienie ze sobą anteny satelitarnej, co jest równoznaczne z łamaniem umowy abonenckiej. Nie odstrasza to naszych rodaków, proceder stał się masowy i powstały nawet firmy specjalizujące się w pomocy w instalacji anteny. Ma to swój zabawny aspekt – firma chwali się swoimi klientami na swojej stronie internetowej. Z listy wynika, że umowy są naruszane nie tylko przez osoby prywatne, ale także przez takie poważne instytucje jak BBC, Dziennik Polski czy Instytut Kultury Polskiej.

Warto spojrzeć na ten problem z pewnej perspektywy. Ograniczanie funkcjonalności jest absurdalne i przez to nie powinno być stosowane. Wyobraźmy sobie żelazko, które ma wbudowane GPS, blokujące działanie urządzenia poza Warszawa, z tego powodu że producent chce stosować inne praktyki cenowe w Krakowie i osiągać większy zysk. Głupie, absurdalne i szkodliwe. Wyobraźmy sobie telewizor, który nie pozwala przełączyć się w czasie reklam – a takie próby widzimy w internetowych odtwarzaczach plików wideo. Równie głupie, absurdalne i szkodliwe. Technologia VHS była blokowana przez właścicieli praw autorskich, żeby przypadkiem ktoś sobie nie nagrał filmu i nie próbował go potem jeszcze raz obejrzeć. Słynne nakładanie simlocków stało się dziś tak wyśmiane i nieskuteczne, że coraz rzadziej stosowane.

Można postawić odwrotną tezę, że to nie konsumenci naruszają umowę, lecz sprzedawcy tworzą umowy naruszające zasady współżycia społecznego i próbują wykorzystywać swoją przewagę nad konsumentem. Nie jest prawdą, że konsument ma wolną wolę, jak nie chce korzystać z danej usługi to nie musi. Konsument jest skazany na korzystanie z usług monopolistycznego dostarczyciela gazu, ciepła, wody, elektryczności na swoim terenie. Dostarczycieli telewizji satelitarnej jest 3 – każdy ma podobną umowę i w rzeczywistości konsument nie ma żadnego wyboru. Podobnie z Allegro, praktycznie monopolizującym handel internetowy w Polsce.

Rolą ustawodawcy jest chronienie konsumenta przed dominującą pozycją korporacji. W tym właśnie celu powstał UOKiK, który naprawdę się stara poprawiać sytuację. Państwo zawsze musi stać po słabszej stronie i chronić pokrzywdzonego. Nie można też dopuszczać do propagandowych akcji koncernów, starających się przedstawić się w pozycji ofiary, cynicznie okradanej przez cwaniackich konsumentów. Prawda jest dokładnie przeciwna, to koncerny tworzą takie sytuacje, by wycisnąć jak najwięcej z konsumenta i postawić go w sytuacji bez wyjścia – np. bez dostępu do polskiej telewizji poza granicami RP. Ludzie próbujący obejść te przepisy nazywani są złodziejami, okradającymi biednych artystów.

Share This Post
Categories
Ze starego bloga

Wesołe jest życie staruszka (w USA)

Czytelnicy mają dość moich mętnych antyklerykalnych wywodów. Nie podoba się również negowanie autorytetu tow. Balcerowicza. Nikogo nie interesują moje nietrafne przemyślenia. Moje poglądy uznawane są za tak antypolskie, że niemal graniczące ze zdradą stanu. Zostałem nazwany lewakiem i prawicowym oszołomem. Najczęściej powtarzającym się komentarzem jest wewnętrznie sprzeczny ‘fajny blog, ale się grubo mylisz’. W zamian ludzie żądają faktów z pierwszej linii frontu z najbogatszego i najbardziej demokratycznego państwa świata. Proszę bardzo, dziś twarde fakty.

Ciekawą cechą amerykańskiego systemu emerytalnego jest możliwość prowadzenia własnych systemów emerytalnych przez duże firmy i samorządy terytorialne. Zamiast dorzucać się do państwowego systemu social security, firma może zobowiązać się do płacenia emerytur w przyszłości. Przedsiębiorstwo takie nie płaci także składek na ubezpieczenie zdrowotne emerytów (medicare) i w zamian pokrywa koszty leczenia swoich emerytowanych pracowników i ich małżonków.

Dawno, dawno temu, w czasach świetności przemysłu amerykańskiego, system ten sprawdzał się całkiem dobrze. Emerytów było mało. Leczenie nie było drogie. Cały świat kupował amerykańskie produkty, dzięki czemu tłuste zyski umożliwiały finansowanie systemów socjalnych. Dziś sytuacja znacznie się skomplikowała. Koszty funkcjonowanie takiego systemu przekładają się na wysokie ceny produktów. Każdy samochód z GM kosztuje dzięki temu o kilka tysięcy więcej, co uniemożliwia konkurowanie cenowe z Azjatami.

Gdy GM zbankrutuje jego zobowiązania przejmie rządowa agencja Pension Benefit Guaranty Corporation. Na dzień dzisiejszy jej zobowiązania wynoszą 13 miliardów dolarów, po przejęciu emerytów z GM wzrosną do 33 miliardów dolarów. Arytmetyka jest prosta, o ile nie przeszkadzają nam duże ilości zer w liczbach.

Dla podatnika oznacza to więcej wydatków, pokrywanych emisją obligacji, co przybliża nas do hiperinflacji. Dla byłych pracowników GM oznacza to totalną katastrofę. Jeżeli są przed wiekiem emerytalnym – tracą wcześniejszą emeryturę oraz darmową opiekę zdrowotną. Jeżeli są w wieku emerytalnym – świadczenia kurczą się do ustawowego minimum. Wesołe życie staruszka w domku na przedmieściach zamienia się w horror dogorywania w przytułku.

Przykład. Pracownik przepracował 20 lat w fabryce GM i przeszedł na emeryturę w roku 2008 – otrzyma 380 $ miesięcznie, jeżeli żona nie wypracowała własnej emerytury – rodzina otrzyma 570 $ miesięcznie. Im dalej wstecz, tym mniejsze świadczenia. Emeryt, który po 20 latach pracy przeszedł na emeryturę w roku 1989 otrzyma dziś odpowiednio 218 $ i 328 $. Bardzo niefajnie.

Na marginesie – przepisy stanu Illinois dotyczące przyjmowania do przytułków są wyjątkowo drakońskie. Pobyt w takich placówkach jest drogi, jak cała służba zdrowia w tym kraju. Stan pokrywa koszty, ale dopiero po całkowitym wyczerpaniu się majątku pensjonariusza. Jeżeli ktoś ma dom, musi go sprzedać i pokryć koszty opieki. Nie ma mowy o przekazaniu domu dzieciom nawet kilka lat wcześniej. Urząd sprawdza czy emeryt nie dokonał przypadkiem takiego wybiegu, jeżeli tak, stan nie pokrywa kosztów opieki. Badane jest także posiadanie lokat i funduszy emerytalnych. Ostatnio wprowadzono nowe przepisy zakazujące udzielania porad prawnych jak uniknąć konfiskaty majątku. Prawnik czy księgowy udzielający takiej porady ryzykuję grzywnę i utratę licencji.

A to dopiero początek.

Share This Post
Categories
Ze starego bloga

szyfrant Zielonka

W Polsce panuje olewactwo i bylejakość, co wiadomo każdemu, kto był w naszym kraju choć przez 10 minut. Polacy są kapitalnymi konspiratorami, ale nie sprawdzają się w pracy organicznej. Potrafiliśmy obronić Europę przed zalewem bolszewizmu w 1920 roku i skomplikować Hitlerowi prowadzenie wojny ze Stalinem przez wysadzanie pociągów z zaopatrzeniem. Dzięki Polakom upadł reżim komunistyczny i rozpadł się Związek Radziecki, wobec czego kraje NATO zaoszczędziły setki miliardów dolarów na zabronieniach. Niestety –  autostrady do Warszawy nie potrafimy wybudować od 20 lat. Nie pomaga nawet ułatwienie, że jest kilka miast z których można by tą autostradę poprowadzić, np. Gdańsk, Łódź, Kraków, Poznań – autostrady nie ma i już. Nie da się. Jest dużo różnych działek po drodze. Asfalt trzeba zrobić. Czasem deszcz pada. No nie da się.

Takie olewactwo kosztuje czasami gigantyczne kwoty, trudne nawet do oszacowania. Przykład z historii – w 1939 roku archiwa wywiadu wojskowego (tzw. dwójki) zostały przejęte przez Niemców. Wielu polskich szpiegów na terenie Niemiec miało bardzo nieprzyjemną śmierć. Współczesnym przykładem partactwa jest sprawa szyfranta Zielonki. Facet przeżywał załamanie, czego nie zauważył tego nikt z przełożonych. Trepy jak to trepy, byli zbyt zajęci piciem wódki by zauważać takie ‘drobiazgi’. Zauważył to rezydent wywiadu rosyjskiego w otoczeniu Zielonki i doszedł do wniosku, że osoba będąca szyfrantem NATO jest kapitalną zdobyczą. Zameldował o tym swoim przełożonym za pośrednictwem prowadzącego go pracownika ambasady. (W rosyjskich ambasadach oprócz ambasadora i pracownika wydającego wizy cała reszta jest aktywnymi pracownikami wywiadu). W Moskwie wywiad pracuje intensywnie, nie maja nawet czasu na picie wódki. Wydano polecenie zwerbowania Zielonki. Szpion w jego otoczeniu zaproponował mu – przekażesz nam wszystko czym dysponujesz, opowiedz co wiesz, a my ci damy dużo kasy i nową tożsamość. Będziesz mógł mieszkać gdzie chcesz na terenie Rosji lub w wybranym przez siebie kraju Ameryki Łacińskiej. Zielonko zgodził się. Na moment przerzutu do Moskwy wybrano okres świąteczny – dłuższa nieobecność szyfranta nie powinna budzić zdziwienia i ryzyko wpadki zostało zmniejszone. Przy okazji wywiad rosyjski miał więcej czasu zanim kody i procedury zostały zmienione. Operacja okazała się pełnym sukcesem. Agent w Polsce otrzymał odznaczenie, Zielonka nową tożsamość. W kontrwywiadzie głowy wynosili całymi koszami, na kilka dni przestano nawet walić wódę. Wykonano parę cierpkich telefonów z Pentagonu. Wycinki z polskich gazet, zbierane przez rosyjski biały wywiad zostały przetłumaczone i dostarczone w formie brefingu do Moskwy. Wysocy oficerowie mieli tam niezły ubaw z nieudolności ‘polskich panów’.

Na szczęście Rosjanom też zdarzają się wpadki wynikające z olewactwa. Przykładem niech będzie utrata wartego miliardy dolarów okrętu podwodnego Konsomolec. Powodem był uszkodzony czujnik tlenu za pare dolarów i rozlany olej, którego nikomu nie chciało się sprzątnąć. Ludzi szkoda, ale strata potencjału militarnego Rosji cieszy.

Share This Post
Categories
Ze starego bloga

Powroty

Powroty Polaków z USA to istna epidemia. Wielu z moich znajomych już tego dokonało lub ma taki zamiar. Na szczęście z pomocą przychodzi miłościwie panujący rząd RP – istnieje serwis internetowy dla ekspatów. Oczywiście jest to kapitalna okazja, żeby się trochę pośmiać z tych wszystkich nieżyciowych i martwych przepisów.

W trakcie pracy za granicą powinniśmy gromadzić też inne dokumenty, dotyczące naszego zatrudnienia, takie jak umowa o pracę czy tzw. paski wynagrodzenia.

W USA nie istnieje umowa o pracę bo nie istnieje Kodeks Pracy. Owszem, zdarza się wydawanie list of acceptance, ale to jest potwierdzenie rozpoczęcia pracy a nie jej zakończenia. Generalnie większość Polaków w USA pracuje jako podwykonawcy, co w ogóle nie kwalifikuje się jako zatrudnienie. A wyrażenie ‘pasek wynagrodzenia’ to tak śmiesznie i sztucznie brzmiący polonizm.

Bywa, że nie płaciliśmy podatków w Polsce, a byliśmy do tego zobowiązani.

W Stanach sprawa jest postawiona jasno – przebywasz w tym kraju ponad 6 miesięcy w roku – jesteś rezydentem podatkowym i płać. Jesteś obywatelem amerykańskim – płać. W Polsce sprawa postawiona jest na głowie – pracujesz w innym kraju o przyzwoitych stawkach podatkowych – obedrzemy cie ze skóry z różnicy między przyzwoitym podatkiem za granicą a drakońskim w Polsce. Zabawne, że oba kraje roszczą sobie prawa do mojej kasy, a żadne z tych krajów jakoś nie jest zbyt chętne do udzielania świadczeń.

Jeśli wracamy do Polski z państw nienależących do EOG lub Szwajcarii (oraz OECD – Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju), to powinniśmy zamknąć rachunek bankowy najpóźniej w ciągu 2 miesięcy od powrotu do Polski. Jeśli jednak nie chcemy likwidować rachunku, musimy przekazać Narodowemu Bankowi Polskiemu informację o jego otwarciu oraz kwartalne sprawozdania z obrotów i sald.

Kompletna głupota. Biurokraci nie maja ani moralnego prawa do kasy emigrantów, ani możliwości zweryfikowania czy ktoś ma konto za granicą. Mogą się wypchać trocinami.

Jeśli wjeżdżamy do Polski z innego kraju i przywozimy środki płatnicze, których łączna wartość przekracza 10 000 euro, to mamy obowiązek zgłosić to przy przekraczaniu granicy organom celnym lub organom Straży Granicznej. W tym celu należy wypełnić w dwóch egzemplarzach specjalną deklarację, którą funkcjonariusz celny albo Straży Granicznej powinien opieczętować oraz podpisać.

To tak jak napisanie na siebie donosu. Urząd Skarbowy może dostać taką informację i bardzo szybko rozpocząć procedurę wyjaśniania skąd ta kasa jest. Jeżeli nie zapłacono podatku w Polsce – procedura ‘domiaru’ jest taka jak powyżej. Na szczęście dla emigrantów przedawnienie następuje po 5 latach, należy więc mówić, że pieniądze zostały zarobione bardzo dawno temu.

Na terytorium Rzeczpospolitej Polskiej odpowiednim pojazdem silnikowym może kierować osoba posiadająca ważne zagraniczne prawo jazdy wydane przez:
1) państwo członkowskie Unii Europejskiej, Konfederację Szwajcarską lub państwo członkowskie Europejskiego Porozumienia o Wolnym Handlu (EFTA) – stronę umowy o Europejskim Obszarze Gospodarczym – w okresie ważności prawa jazdy.

Warto jeździć bez polskiego prawka. Nie dostaje się punktów karnych i polski urząd nie może takiego prawa jazdy odebrać, ponieważ go nie wydawał. Oczywiście sąd może zabronić prowadzenia pojazdów mechanicznych, ale tylko na terenie RP.

Obywatel polski może przyjąć służbę w obcym wojsku lub w obcej organizacji wojskowej tylko po uzyskaniu zgody właściwego organu (Ministra Obrony Narodowej, w wypadku osób będących byłymi żołnierzami zawodowymi lub Ministra Spraw wewnętrznych i Administracji – w wypadku pozostałych osób).

No to setki tysięcy ludzi ma problem. Są tacy, którzy mając Zielone Karty służą w sojuszniczej armii USA a w świetle polskiego prawa są przestępcami. Tacy przestępcy są czasami oficerami łącznikowymi i z racji znajomości języka przylatują do Polski. Że też ich od razu Żandarmeria nie pozamyka.

Osoby podlegające obowiązkowi czynnej służby wojskowej są obowiązane do spełniania wojskowego obowiązku meldunkowego, który polega na zgłaszaniu wójtom lub burmistrzom (prezydentom miast) albo właściwym organom wojskowym (wojskowym komendantom uzupełnień) zmian miejsca pobytu (zamieszkania), imienia i nazwiska, wykształcenia i zawodu. Zmiana miejsca pobytu obejmuje także wyjazd za granicę na pobyt czasowy trwający ponad 3 miesiące oraz powrót z tego pobytu.

Absurd. Ile osób tego dokonało, na parę milionów ludzi którzy wyjechali ostatnimi laty. Ile osób mieszkających w Polsce informuje trepów o zmianie zawodu i wykształcenia. To przepis rodem z czasów stalinizmu. Na marginesie – ostatnimi paragrafami nakładającym na Polaków karę śmierci były przepisy mobilizacyjne. Kto się migał od mobilizacji mógł być rozstrzelany przez powieszenie.

Jeżeli przyjechał z nami do Polski cudzoziemiec (np. małżonek lub partner), również może podjąć w Polsce pracę – jednak pod ściśle określonymi warunkami (np. jeżeli nie jest obywatelem UE – dopiero po uzyskaniu zezwolenia).

To jest dopiero droga przez mękę. Załatwienie pobytu dla małżonka to biurokratyczne piekło, w przypadku partnera w ogóle nie realne i prawnie niemożliwe. A jeżeli partnerzy są gejami to musi być im w Katolandzie i śmiesznie i strasznie.

Uwaga ! Obywatel państwa należącego do EOG lub Szwajcarii, który nie zarejestrował swojego pobytu na terytorium Polski, podlega karze grzywny.

Kolejna wariacka penalizacja. Przy wyjeździe wszystkich turystów powinno się pytać, czy nocowali w jakimś miejscu dłużej niż 3 noce. Jeżeli tak – złamali prawo, powinni zostać aresztowani i doprowadzeni przed sąd. Areszt nie powinien zostać uchylony do czasu prawomocnego wyroku sądu II instancji, żeby nie mogli prysnąć do swojego kraju.

Do uzyskania zezwolenia na zamieszkanie na czas oznaczony przez małżonka obywatela polskiego nie jest wymagane posiadanie stabilnego i regularnego źródła dochodów, ubezpieczenia zdrowotnego oraz tytułu prawnego do zajmowanego lokalu.

W procedurze uzyskiwania pozwolenia pobytu w Polsce obowiązuje paragraf 22 – trzeba mieć pracę i dochody, której nie można zdobyć bez pozwolenia na pracę. Kolejnym przykładem takiego absurdu jest sytuacja Polaka za wschodnią granicą. Można być repatriantem tylko wtedy, gdy się mieszka w Kazachstanie i znajdzie gminę-sponsora w Polsce. Takich przypadków jest może 10 rocznie, pozostałych milionów Polaków na wschodzie ustawa nie obejmuje. Generalnie wszystkie te pseudoporady dotyczące pobytu w Polsce są zupełnie bezwartościowe w zderzeniu z polskim biurokratą.

Osoby nieobjęte obowiązkiem ubezpieczenia zdrowotnego, a niebędące członkami rodzin osób ubezpieczonych, mogą ubezpieczyć się w NFZ dobrowolnie. Warunkiem dobrowolnego ubezpieczenia zdrowotnego jest udokumentowane posiadanie miejsca zamieszkania w Polsce oraz opłacanie składki na ubezpieczenie zdrowotne. Może być wymagane wniesienie dodatkowej opłaty, jeżeli osoba ubiegająca się o objęcie ubezpieczeniem dobrowolnym miała przerwę w ubezpieczeniu zdrowotnym w Polsce (do okresu objęcia ubezpieczeniem zalicza się okresy ubezpieczenia przebyte w innym kraju Europejskiego Obszaru Gospodarczego EOG lub Szwajcarii) lub do tej pory nie była  ubezpieczona.

Te kary są drakońskie – do 6 644 złotych. Wyjściem jest zatrudnienie się u kogoś na 1/10 etatu za 100 złotych miesięcznie. Można też zgłosić się do Urzędu Pracy, ale to rozwiązanie gorsze, ponieważ biurokraci zażądają 100 różnych dokumentów, łącznie ze świadectwem bierzmowania obu dziadków lub ich notarialnego oświadczenia, że takie bierzmowanie przyjęli. Penalizacja braku ubezpieczenia zdrowotnego emigrantów to kolejny debilny przepis, który trzeba obchodzić.

Drodzy emigranci. Jeżeli naprawdę zamierzacie wrócić do ojczyzny, zabierzcie ze sobą duży zapas środków uspokajających lub przeciwdepresyjnych – zależnie od typu osobowości. Polecam też zapas obuwia, które zużyje się od częstych wizyt urzędów. Zapas prezentów dla urzędników może być pomocny.

Jeżeli emigrant ma możliwość uzyskania obywatelstwa innego kraju – warto o to zadbać. Posiadanie dwóch paszportów jest zawsze bezpieczniejsze niż jednego, choćby kraj wystawiający ten paszport był już członkiem UE i NATO. Warto czytać podręczniki historii żeby się do tego przekonać.

Share This Post
Categories
Ze starego bloga

Wahadło wyborcze

Od czasów uwolnienia się spod sowieckiej okupacji charakterystyczna cechą wyborów w Polsce było zjawisko wahadła wyborczego. Polegało ono na tym, że każde kolejne wybory wygrywało stronnictwo przeciwne do aktualnie rządzącego. Do wyborów szli głównie ludzie sfrustrowani istniejącą sytuacja. Jako że ostatnie 20 lat było trudne, grupa sfrustrowanych ludzi traktowała wybory jako swoisty sposób na odegranie się na władzy.

Te wybory mogą oznaczać zerwanie z tą tradycją. Sondaże wyborcze wskazują na miażdżącą przewagę PO. Wskazuje to na trwałość mobilizacji wyborców jaka miała miejsce w czasie wyborów parlamentarnych w roku 2007. Ludzie ci powiedzieli NIE klerykałom i konserwatystom, i wszystko wskazuje na to, że w czasie tych wyborów sytuacja się powtórzy. Widać wyraźnie zmiany pokoleniowe i społeczne – wymierają komuniści i dewoty, głos zabiera młodzież i nowa klasa średnia. Jest bardzo pozytywnym zjawiskiem, że mimo tego że Polska nadal jest biedna, wyborcy nie słuchają populistów, lecz ludzi mających wizję rozwoju i chcących budowywać kraj.

Warto zwrócić uwagę, że mija 10 lat od reform wprowadzonych przez spółkę Bucek & Krzak. Reformy te były tragiczną porażką. Istotne kwestie takie jak
– intensywna budowa infrastruktury,
– pobudzanie gospodarki (irlandzka droga wyjścia z biedy),
– reprywatyzacja
zostały odłożone.

Zamiast tego zabrano się za 5 reform:
– Reforma administracyjną. Okazała się ona kosztowna i nie przynosząca żadnych wymiernych rezultatów. Zamiast klarownego systemu gmina – województwo mamy układ gmina-powiat-województwo, co skomplikowało działanie państwa, zwiększyło zatrudnienie biurokratów i oddaliło urząd od obywatela.
– Reforma edukacji. Kolejny przykład bicia piany z wody. Poprzedni podział 8/4 klasy był dobry i funkcjonował. Taka reforma nie była niezbędna do przeprowadzenia w pierwszej kolejności. Efekty są mizerne – Polacy nie są mądrzejsi, nadal nie konstruują rakiet kosmicznych.
– Reforma zdrowia. Całkowita porażka – jak funkcjonuje służba zdrowia każdy wie. Totalna niewydolność połączona z wysokimi składkami zdrowotnymi. Do dziś nie udało się doprowadzić nawet do określenia ‘koszyka świadczeń minimalnych’.
– Reforma ubezpieczeń społecznych. Kolejna porażka i blamaż. Mamy jeden z najgorszych systemów emerytalnych w Europie. Polacy są zmuszeni do oddawania części składek do prywatnych OTE, które nie dają możliwości zarządzania własnym kapitałem i pobierają gigantyczne prowizje. Powoli okazuje się, że zamiast obiecywanych złotych gór przyszli emeryci będą mieli trudności z uniknięciem głodu. Bucek i Krzaku mieli pełne gacie ze strachu przez naruszeniem przywilejów rolników, dzieki czemu reszta społeczeństwa płaci podatki na ich emerytury.
– Reforma górnictwa. Porażka. Bucek & Krzaku bali się związków zawodowych, które wyniosły ich do władzy. Górnicy dostali odprawy i przywileje na które zrzucili się wszyscy podatnicy. Dziś składki ZUS są wysokie dzięki temu, że wysokie emerytury pobierają górnicy (oraz trepy i esbecy).

Nauka płynąca z tamtych ponurych czasów jest taka, że władza mająca oparcie w partii mającej religię w swoich założeniach, lub opartą na związkach zawodowych źle się kończy. Oczywiście dobrze się kończy dla kleru (przejmowanie gruntów, budynków i dotacji) i związkowców (przywileje). Aby sprawiedliwości stało się zadość trzeba dodać, że następca, tow. Miller wcale nie był lepszy. Niestety, Polska jakoś nie ma szczęścia do rządzących.

Share This Post
Categories
Ze starego bloga

Niedobre złoto i Ľli spekulanci.

Ciekawym aspektem inwestowania w metale szlachetnych jest to, że takie postępowanie jest sprzeczne z interesami państwa. Taka teza wydaje się szalona, ale krótka chwila zastanowienia wystarczy żeby się z nią zgodzić.

Każde państwo rezerwuje sobie wyłączne prawo do emisji waluty obiegowej. Minęły czasy panowania Ludwika XIV, który miał powiedzieć ‘państwo to ja‘. Dziś państwo oznacza oligarchię – grupę trzymającą władzę. W ten sposób istnieje narzędzie do prowadzenia polityki finansowej, oczywiście z korzyścią głównie dla kliki rządzącej (oligarchii). Istnienie alternatywnego systemu walutowego (np. złotych monet) narusza interesy tej grupy, ogranicza kontrolę nad obywatelami, obniża wpływy podatkowe i uniemożliwia promowanie pewnych zachowań ekonomicznych.

Dla wyjaśnienia – posiadanie złota może umożliwiać unikanie opodatkowania, łatwo nie przyznać się do osiągniętego zysku na wzroście ceny monet. Popularność złotych monet ogranicza też stymulację zachowań stopami procentowymi. Dziś oprocentowanie lokat w USA jest tak niskie, że nie opłaca się oszczędzać w banku. Oligarchia chce, żeby obywatele wydawali pieniądze na zakupy (stymulacja gospodarki) i zakupy akcji. Zakup monet jest sprzeczne z tym, co grupa trzymająca władzę chce osiągnąć.

Gdy kilka osób odmawia przyjęcia i oszczędzania w oficjalnej walucie, sprawa jest traktowana w kategoriach oszołomstwa. Gdy jednak dochodzi do masowego odmawiania obrotu oficjalnym papierem, więzienia zapełniają się bardzo szybko. Jedynym powodem dla którego obrót metalami szlachetnymi nie jest jeszcze nielegalny jest jego mała skala. Dla garści maniaków handlujących monetami nie warto tworzyć i egzekwować prawa. Ważne jest też utrzymywanie pozorów wolności – chcesz kupić sobie monetę czy dwie – proszę bardzo, ale fundusz emerytalny masz utrzymywać w drukowanym przez nas papierze.

Wystarczy cofnąć się nieco w czasie i przypomnieć sobie panujące przepisy. Posiadanie złota i walut było karane w Polsce od wybuchu wojny i po jej zakończeniu, aż do upadku komuny. W czasach stalinowskich zapadały długie wyroki za posiadanie dolarów czy złotych monet. W USA złote monety były nielegalne od maja 1933 do końca 1974 roku. Jest mnóstwo innych przykładów krajów penalizujących złoto. 

Wraz ze zjawiskiem globalnego upadku zaufania do waluty papierowej przyjdzie czas na ograniczanie wolności obrotu złotem. Oczywiście będzie to podyktowane dobrem ogólnym, walką ze spekulantami, kto wie, może nawet walką z terroryzmem. Przewóz przez granicę oraz handel zostanie zakazany, opodatkowany, zepchnięty do podziemia. Całkiem prawdopodobne są rewizje skrytek bankowych. Inwestujący w metale szlachetne powinni wziąć to pod uwagę.

PS. Mejle wysyłane z Iphona opatrzone są adnotacją ‘Sent from my iPhone’. Podobną adnotacją trzeba oznaczać wpisy na bloxie – ‘Wrote in Microsoft Word’. Blox miał mieć nowe i wydaje serwery, ale wyszło jak zwykle. To potwierdza moją wcześniejszą tezę, że admini Agory to banda lamerów.

Wrote in Microsoft Word

Share This Post
Categories
Ze starego bloga

Czuma, czyli przebucowienie

Demokracja czasami bywa rozczarowująca. Oddanie głosu na Czumę wydawało się dobrym wyborem. Przekonujący był życiorys człowieka zbrojnie przeciwstawiającego się sowieckiemu okupantowi. Taka postawa świadczy lepiej o człowieku, niż na przykład postawa Balcerowicza, członka Płatnych Zdrajców, Pachołków Rosji.

Co więcej, głos oddany na PO był głosem oddanym przeciwko zwierzęcym klerykałom, homo- euro- i kseno- fobom z PiSu. Z zasady głosuję na najmniej katolickiego kandydata. W Polsce jest za wiele ciemnoty, katolicyzmu i psich kup.

Niestety, od pewnego czasu trudno przejść obok lustra, ponieważ można niechcący spojrzeć sobie w oczy. Oddanie jednego z 2 czy 3 tysięcy głosów na Czumę budzi dziś wstyd. Czuma był w porządku, gdy był zwykłym posłem. Gdy został ministrem, sprawy zaczęły szybko się zmieniać na gorsze. Rozumiem, że można mieć długi, ale starając się o wysokie stanowisko trzeba liczyć się z tym, że przeciwnicy polityczni prześwietlą polityka od czasów niemowlęctwa. Gdybym był na miejscu Czumy, nawet przez chwilę nie myślałbym o tece ministra.

Kolejna naganna rzecz to nepotyzm. Wsadzenie synka na stolec jest nieakceptowalne w standardzie kraju cywilizowanego, przypomina raczej Afrykę czy inną Rosję.

Kolejne ‘przegięcie pały’ to pogróżki pod adresem blogerki Kataryny. Nie wykluczone, że takie pogróżki mogą wyczerpywać znamiona czynu zabronionego. Jeżeli straszy się kogoś czymś do czego nie ma się prawa, to są to groźby karalne opisane w paragrafie 190 Kodeksu Karnego. ‘Wyczerpywanie cierpliwości’ synka Czumy może np. oznaczać chęć zastrzelenia Kataryny.

Na szczęście ja jestem chroniony przez Konstytucje USA i mam prawo do wolnej wypowiedzi. Cytuję poniżej Katarynę i zgadzam się całkowicie z jej oceną:
“Przytaczam bo jestem dziwnie przekonana, że lada dzień informacje Newsweeka się potwierdzą i okaże się, że minister sprawiedliwości kolejny raz minął się z prawdą. Czuma musi mieć jakieś głęboko ukryte za to wyjątkowo cenne na tym stanowisku zalety, że go Donald jeszcze trzyma”.
Jeżeli Czuma albo jego synuś chcą się ze mną spotkać w sądzie, zapraszam do Chicago.

Share This Post