Categories
Ze starego bloga

Delegacja

Właśnie wróciłem z delegacji. Miałem możliwość przeprowadzenie wielu rozmów i obserwowania tego, jak działa biznes w USA. Wnioski są nie za wesołe.

Jakiś czas temu opisałem Paradoks Słomskiego. Niestety, paradoks ten obowiązuje w każdym rodzaju  biznesu w Stanach i to nawet bardziej niż przed kryzysem. Na każdym możliwym rynku konkurencja jest niezwykle zażarta, dodatkowo recesja ją nasila, jako że ta sama grupa firm stara się o sprzedanie swoich produktów kurczącej się grupie nabywców. Rynki są przesycone i produktu się nie sprzeda, lub sprzedaż jest możliwa ze stratą.

Przyglądałem się planom biznesowym, które przygotowane są na potrzeby poszukiwania inwestorów. Plany te są żenująco płytkie. Początkujący przedsiębiorcy nie prezentują dziś nowych, świeżych pomysłów. Generalnie mamy zauważyłem dwie grupy – miałkie pomysły internetowe, kolejne Facebooki i Twittery, gdy Internet na dzień dzisiejszy jest morzem totalnie odłowionym z ryb oraz pomysły z serii pralnia chemiczna nr 239437 lub ‘kupie se wałek i będę malarzem’. Absurd biorąc pod uwagę jak wiele firm usługowych działa lub próbuje działać na rynku.

Popatrzmy na to z innej strony. Wikipedia to owoc pracy intelektualnej setek tysięcy ludzi. Miliony innych osób w tym czasie siedzi i myśli, jak tu zarobić. Jeżeli wszystko co wymyślili wygląda tak, jak powyżej, oznacza to że się po prostu nie da. (Uwaga – proszę w komentarzach nie podawać przykładów typu ‘serwis X.com albo Y.pl odniósł ogromny sukces’. Mówimy tu o całej gospodarce a nie o pojedynczych przypadkach. Na te pojedyncze przykłady przypadają miliony zbankrutowanych, o których nikt nie mówi z podziwem w wiadomościach.)

Wszelkie informacje o ‘odbijaniu się’ gospodarki można włożyć między bajki, chyba że chodzi o odbijanie się czkawką. Gospodarka działa gdy istnieje ‘silnik’, który ją napędza. Może to być bańka/ hossa internetowa, może to być bańka/hossa na nieruchomościach. Takiego źródła wzrostu na dzień dzisiejszy nie widzę, wręcz przeciwnie, widzę zagrożenia hiperinflacją. Nadymającym się zadłużeniem próbuje się stworzyć silnik wzrostu gospodarczego. Ta gierkowsko – keystonowska metoda to droga na manowce.  

Właściwie należało by zapytać, kto zarabia dziś jakiekolwiek pieniądze. Z pewnością są to przedstawiciele zawodów zamkniętych, wszyscy ci którzy posługują się trudnodostępnymi licencjami jak lekarze czy prawnicy. W tym przypadku licencje zamykają drogę konkurencji i ograniczają ilość chętnych do funkcjonowania na kontrolowanym rynku. Zarabiają najbardziej popularne gwiazdy sportu i rozrywki oraz wybitni inżynierowie. Oczywiście zarabiają też przestępcy, choć w ich przypadku konkurencją jest policja, i działają do momentu aresztowania.

Na pewno nie zarabiają pieniędzy małe korporacje ze względu na konkurencje. Nie zarabiają duże korporacje, ponieważ gwałtowny spadek konsumpcji zmniejszył przychody, a dużej organizacji trudno jest w takim tempie ciąć wydatki. Zarabiają średnie firmy, szczególnie takie, które mają silną pozycje w danej branży i potrafią elastycznie reagować na zmiany popytu i postęp w zakresie Internetu.

Na samym dnie łańcucha pokarmowego są pracownicy najemni. Ogromne bezrobocie w USA (realnie na poziomie ponad 20 %) powoduje, że każdy kto ma jakąkolwiek pracę jest zadowolony.  Praca najemna nie pozwala jednak na ‘godne życie’ czy realizowanie ‘amerykańskiego marzenia’. Wszelkie próby ich realizacji wcześniej czy później prowadzą do zadłużenia się i bankructwa.

Oczywiście powyższych przemyśleń nie ma 9999 na 10000 mieszkańców. Nikt nie obejmuje wzrokiem dalej niż koniec własnego nosa. Ludzie nie zdają sobie sprawy, że pewien rozdział został zamknięty. Dotychczasowy styl życia jest już historią. Jedyne co pozostało, to aspiracje do bycia członkiem  klasy średniej. Prawda jest taka, że w możliwym do przewidzenia horyzoncie czasowym ci, którzy nie są milionerami lub poszukiwanymi specjalistami będą walczyć o przeżycie i znalezienie środków na zakup żywności.

Różnica między aspiracjami i realiami oczywiście prowadzić do naprężeń społecznych. Chwilowo ludzie tłumaczą sobie sytuacje ‘przejściowymi trudnościami’. Najpierw pękną ci, którzy już stracili pracę, mają kredyty i głodne rodziny. Ci w pierwszej kolejności będą podpalać samochody na ulicach. W drugiej kolejności będą wszyscy ci, którzy grali według reguł i nic im to nie dało – skończyli uczelnie (ze sporym długiem na karku) ożenili się w amerykańskim stylu ze ślubem na 100 par i chcieliby ‘zacząć żyć’.

A tu ani pracy, ani wymarzonych pieniędzy, tylko rozpaczliwe poszukiwanie pracy lub byle jaka praca ledwo starczająca na przeżycie. Nie za wesoło to wszystko wygląda.

Share This Post

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *