Na poczatku wyjasnienie. Fakt, ze potepiam Balcerowicza nie oznacza ze popieram populistow. Fakt, ze potepiam polityke monetrna Balcerowicza nie oznacza, ze chcialbym w Polsce galopujacej inflacji. Staram sie tylko wykazac bledy w rozumowaniu.
Chory tok rozumowania Chucka Norrisa ekonomii w calej galaktyce jest nastepujacy:
Ludzie zarabiaja coraz wiecej, bo pracodawcy staraja sie ich zatrzymac w kraju => ludzie maja wiecej kasy i wiecej wydaja => zwiekszenie popytu zwieksza ceny => zwiekszenie cen to nic innego jak inflacja => Norris mysli o zwiekszeniu stop procentowych, co ma => podrozyc kredyt =>obnizyc konsumpcje => spowolnic wzrost cen wiec inflacje
Problem polega na tym, ze ceny juz sa wysokie, sa na poziomie cen europejskich. Bardziej wzrosnac nie moga, bo handlowcy zasypia rynek polski towarami z zagranicy. Maksymalnie zla sytuacja jest taka, ze ceny w Polsce beda takie jak na Zachodzie, powiekszone o roznice w podatkach, koszty transportu i 10 % zysku, jaki przecietnie ma hurtownik.
NIE MA RYZYKA ZAISTNIENIA INFLACJI W POLSCE, O CO TAK BOI SIE PO NOCACH BALCEROWICZ Z RODZINKA.
To co robi Balcerowicz powoduje nastepujacy przebieg zjawisk:
Wysokie stopy procentowe => drogi kredyt i utrudniony rozwoj inwestycji w firmach => wolny rozwoj firm i mniejsze obroty => mniej zysku czyli mniej kasy na wyplaty => nizszy wzrost wynagrodzen => wieksza emigracja => spadek ilosci konsumentow => spadek wplywow do kas firmy => mniej kasy na podnoszenie wynagrodzen i kolejna fala wyjazdow.
W efekcie jest najnizsza w Europie inflacja, najdrozszy kredyt, najwyzsze bezrobocie i najwieksza emigracja.
Mowi sie wiele o doganianiu Europy. Dla zwyklego czlowieka dogonienie Europy polegac bedzie na tym, ze bedzie sie zarabiac tyle co tam i wydawac tyle co tam. Zrobilem maly wykres :
Przyjalem 3000 E przecietnych zarobkow w starej UE i 500 E w PL. Przyjalem rowniez, ze zarobki w UE beda rosly o 4 % rocznie, aby wyrownac inflacje. Aby zarobki w tych dwoch strefach sie zrownaly przez 20 lat polskie zarobki musza wzrastac o 14 % rocznie !
Nie ma na to szans ! Chuck Norris ekonomii zaplakalby sie na smierc, w jego i jego kolegow przekonaniu taki wzrost spowoduje jakies straszne turbulencje w ekonomii, hiperinflacje i zalamanie gospodarki. Uwaza tez ze takie wzrosty zagroza konkurencyjnosci przedsiebiorstw, tymczasem w EU zarobki sa wysokie i jakos firmy maja sie lepiej niz w PL, ludzi stac na wszystko i to napedza koniunkture. W moim przekonaniu inflacji tez nie bedzie, inflacja jest blokowana otwartym rynkiem z UE.
Obawiam sie, ze w ciagu nastepnych 20 lat nie bedzie na tyle duzych wzrostow wynagrodzen zeby dogodnic Europe. Mysle, ze nawet za 50 lat beda roznice, takie jak 100 lat po rozbiorach widzi sie odwiedzajac dwa polskie miasta – Poznan z zaboru pruskiego i Bialystok z zaboru rosyjskiego. Jedyna szansa jest upadek meteoru na zachodnia Europe, albo madrego ekonomiste w NBP. Nie wiem sam na co latwiej liczyc.