Categories
Ekonomia

Rekwizycja złota czy … mieszkań

Ludzie są z natury kiepscy w ocenianiu prawdopodobieństwa. Stresują się możliwością śmierci w katastrofie lotniczej nie rozumiejąc, że większą szanse śmierci mają w wypadku samochodowym w drodze na lotnisko. Ba, jest większa szansa śmierci w wypadku drogowym jadąc kupić los lotto, niż wygrania w tą grę.

Od kilkunastu lat słyszę, że złoto monetarne mogą skonfiskować. Pewnie, że mogą. Może też jutro meteor spaść albo wojna z Białorusią wybuchnąć. Ale jakie są na to szanse? Niemalże zerowe.

Wyciąganie ręki po złoto jest trudne. Polacy mają mało złota i pewnie nie będą go chcieli po dobroci oddać. Wygląda to nie PRowo i wymaga poniesienia kosztów na aparat przymusu. To się rządowi nie opłaca, duże koszty – mały zysk. Gdyby się opłacało, już dawno by to zrobili.

Kasę się skubie tam, gdzie rządowi jest to łatwo zrobić i kasy jest dużo. O, takie OFE. Nikt specjalnie nie protestował, pieniądze się szybko zrabowało, prawie nikt już nie pamięta o sprawie.

Jest ogromnie dużo łatwej kasy w nieruchomościach. Od lat powtarzam, że podatek katastralny jest nieunikniony i pewny jak bycie głodnym na zusowskiej emeryturze. Jedyne co powstrzymuje władzę to sprzeciw społeczny. Na szczęście dla rządu, ludzie sprzeciwiają się opodatkowaniu biednych ludzi, ale nienawidzą ludzi bogatych. Tak więc krok w kierunku katastru robi się przykręcając śrubę na wynajmie nieruchomości znacznej wartości. Traci się prawo do ryczałtu od przychodów ponad 8300 zł/miesięcznie. I już inflacja zaczyna działać na rzecz rządu. Z każdym kolejnym rokiem 8300 zł będzie realnie mniejszą kwotą i coraz więcej najmów będzie wskakiwać w zasady ogólne opodatkowania.

Muszę się przyznać, że popieram kataster i czekam nań z niecierpliwością. Wielu komuchów uwłaszczyło się w okresie okrągłostołowym. Będzie fajnie, jak przynajmniej zapłacą jakiś podatek za te kamieniczki w rynkach polskich miast, z których teraz mają po kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie w czynszach. Jest też wielu spekulantów, dzięki którym nie sposób kupić działki w przyzwoitej cenie. Oni też zapłacą każdego roku za przyjemność posiadania ziemi, co to podobno “może leżeć, jeść nie woła”.

Share This Post

49 replies on “Rekwizycja złota czy … mieszkań”

Pamiętasz wpis u Rafała Bauera (“2017” z gru 2016), gdzie pisał jak kroją właścicieli nieruchomości w Grecji? Może tak będzie u nas?

Dokładnie, bardzo podobna sytuacja miała miejsce właśnie w Grecji, dlatego sądze, że będziemy szli w tym samym kierunku..

to wcale nie jest takie czarno-białe jak piszesz.
zbyt płytkie jest twoje myślenie, trzeba to przeanalizować na chłodno.
czy wyższe podatki będą płacić bogaci właściciele nieruchomości czy mniej bogaci wynajmujący?
jeśli nasi władcy wymyślą 5% podatku to wynajmujący doliczą do czynszu 6% przecież to logiczne.
nie jestem ani komuchem ani nie posiadam nic na wynajem ale jestem za obniżaniem podatków i ich upraszczaniem więc dziwi mnie twoja radość z tego że rząd dopierd… komuś tam,
to takie czysto polskie – “im do..jeb…ać im się to należy ale nie mnie”
kiedy my zmienimy takie prostackie myślenie.

> Muszę się przyznać, że popieram kataster

Mieszkasz u mamy, czy wynajmujesz pokoik? Łatwo jest sobie poszczekać w internecie, zwłaszcza jak się jest nikim i nic nie posiada.

Tu nie chodzi o zazdrosc. Polska pedzi w kierunku Grecji. A im bardziej beda pojawiac sie problemy ze sfinansowaniem budzetu jak w Grecji, im bardziej bedzie deficytowy ZUS, tym bardziej beda potrzebne tamte rozwiazania. Czyli kataster, 24% VAT, 25% CIT i 25-50% PIT. I to jeszcze bedzie malo, tak jak tam.

Mnie też nie chodzi o zazdrość, ani tym bardziej o socjalizm, wręcz przeciwnie, podpisuję się obiema rękami pod kapitalizmem, tj. niech kapitaliści inwestują, ryzykują i rozwijają przedsiębiorstwa, społeczeństwo na tym zyskuje, za to musi być nagroda w postaci możliwości trzymania prywatnych zysków, ale “inwestowanie w nieruchomości”, to sorry – to nie jest kapitalizm, tylko rent seeking. Handel prawami do pobierania czynszu. To jest obciążenie dla społeczeństwa. Uzewnętrzniałem się na ten temat też u futrzaka: https://futrzak.wordpress.com/2017/06/14/gig-economy/ Kataster, a jeszcze lepiej podatek od wartości gruntu rozwala ten proceder. Fanom świętego graala inwestorów, czyli osiągnięcia pasywnego dochodu – na przykład z “inwestowania w nieruchomości” – proponuję się zastanowić, skąd się ten dochód bierze – otóż w rent seeking dochód jednego podmiotu to strata innego podmiotu.

Ten komentarz dotyka kilku ciekawych kwestii.

Owszem, gig economy w nadmiarze jest patologia. Cyfrowy wyzysk – ludzie sa wynajmowani na godziny przez Internet, gdy moga pracowac. Gdy juz nie moga, trafiaja na smietnik. Podobnie jak w 19 wieku – gdy mogli pracowac to wytapiali stal, gdy juz nie mogli – tez na smietnik. Oczywiscie wprowadzenie kodeksu pracy na kazdym stanowisku pracy czy kolejnych regulacji tego nie zmieni.

Pasywny dochod tez nazywam Swietym Graalem inwestorow 😉

Natomiast sprawa najmu, widziana jako obrot prawami do czynszu, jest interesujaca. Mozna by powiedziec, ze kazdy akt wlasnosci jest takim prawem. Przeciez posiadanie jakiegos arealu gruntu rolnego jest niczym innym niz prawem do czerpania z niego zbiorow. Podobnie akcje na GPW – sa prawem do dywidendy.

Kazda transakcja jest tak naprawde egzekwowaniem czyis praw. Place rachunek za telefon – place tak naprawde udzialowcom Play, ja (pozornie) trace, oni zyskuja. Kupuje marchewke – utrzymuje jakiegos rolnika.

I tak to wlasnie w ekonomii ma dzialac. Bo te transakcje nie maja tylko jednego beneficjenta i STRATA drugiego neo-niewolnika. Place czynsz – utrzymuje kamienicznika, ale mam gdzie mieszkac. Kupuje chleb – utrzymuje piekarza, ale mam co jesc.

Wszystkie pomysly sprowadzajace sie do ‘eliminacji pasozytow spolecznych, spekulantow i kamienicznikow’ sprowadzaja sie do tego, ze w efekcie ludzie nie maja co jesc, gdzie mieszkac, a czesto maja dziury w potylicach.

@puchacz
Ciekawe podejście z tym katastrem. Mógłbyś mi wytłumaczyć dlaczego nie da się przerzucić tych dodatkowych kosztów na wynajmujących? Jesli np. mam mieszkanie w Warszawie na wynajem i mi dołożą podatek, to pierwszy odruch to podniesienie ceny najmu. Czyżby chodziło o to, że kataster spowoduje spadek cen nieruchomości, przez co więcej osób będzie stać na zakup “swojego” zamiast wynajmować po wyższych cenach?

@fresnel

Prawdopodobnie wystawiasz cenę najmu zbliżoną do wszystkich innych w okolicy. Nie ty ustalasz tę cenę, tylko rynek. Nie ma dla ciebie sensu wystawiać niższej ceny niż inni, bo i po co – skoro możesz wyższą. Jak z kolei spróbujesz jeszcze wyższą, to prawdopodobnie się okaże, że nie znajdziesz chętnych.

Empiryczne zestawienia z różnych miejsc na świecie pokazują, że ceny najmu są skorelowane prawie wyłącznie z zarobkami w danym regionie. Koszt mieszkania (czy rata kredytu, czy czynsz) + transport do pracy = stały odsetek miesięcznego przychodu. Dlatego za 2 pokoje w Warszawie płaci się więcej, niż za 2 pokoje w Rzeszowie z takim samym czasem dojazdu do pracy.

Koszt właściciela mieszkania nie ma żadnego wpływu na wystawianą cenę najmu. Od początku tzw. kryzysu finansowego z 2008 raty hipotek, czyli koszty dla właścicieli, bardzo spadły, a ceny najmu – nie.

Obecnie w Wielkiej Brytanii wchodzi w życie reforma podatkowa skutkująca mniej korzystnym rozliczeniem dla właścicieli mieszkań na wynajem, podnoszącym ich koszty, jednak czynsze albo stoją w miejscu, albo z powodu ogólnej słabości gospodarki idą lekko w dół, wbrew zapowiedziom, że dodatkowy koszt zostanie przerzucony na lokatorów.

@Przemysław Słomski

Moje komentarze pod gig economy – sprawa zeszła na uniwersalny dochód bazowy, który jest często wiązany z podatkiem gruntowym, więc się włączyłem, tak jak tu.

“Pasywny dochod tez nazywam Swietym Graalem inwestorow” – wiem, pamiętam 🙂 to, że nie daje się tego łatwo osiągnąć, to nie jest zła rzecz.

Obrót istniejącymi mieszkaniami pod wynajem to jest co innego niż kupno marchewki, chleba czy usługi telefonii Play.

Chleb, marchewka i usługa telefonii powstały niedługo przed ich sprzedażą, ich wyprodukowanie wymagało pracy, kapitału, zasobów naturalnych i wkładu społeczeństwa jako całości (np. w egzekwowanie prawa własności). Dzięki możliwości ich sprzedaży, która motywowała producentów, świat jest bogatszy o marchewkę, chleb i usługę. Zasób naturalny potrzebny do wyprodukowania marchewki to właśnie to pole, po którym dzięki prawu własności egzekwowanymi przez aparat państwowy obcy ludzie nie jeżdżą quadami czy czysta woda. Tak, prawo własności to prawo do wyłącznego korzystania z czegoś, nie mam tu uwag. Zasób naturalny do usługi Play to jest spektrum radiowe, na które operator musi mieć wyłączność i dobre lokalizacje na maszty.

Przy nieruchomościach, opłata pokrywa jakąś usługę dostarczenia mieszkania w należytym stanie, co skwapliwie podkreślają właściciele, i jest ona podobna w Rzeszowie i Warszawie, oraz – i to jest największa atrakcja – wartość lokalizacji. W końcu ile pracy wymaga zadzwonienie do hydraulika, jak boiler cieknie? Telewizyjna pornografia w nurcie “zostań inwestorem milionerem” nie ukrywa, że chodzi o lokalizację, lokalizację i lokalizację, nie? Za to się bierze pieniądze, czyli za: dostęp do rynku pracy (wytworzonego przez społeczeństwo jako całość), bliskość dobrej szkoły – pobierając de facto myto za dostęp do dobra niewytworzonego przez siebie, za bliskość wybudowanej za publiczne pieniądze stacji metra itd. Ukrócenie tej części dochodu właściciela przez obłożenie go podatkiem od wartości gruntu (w tym miejscu podatek od wartości gruntu jest lepszy od katastra – nie zniechęca do dbania o własną nieruchomość, czy to na własny użytek, czy na wynajem) krzywdy gospodarce nie zrobi.

Artykuł w Guardianie z dzisiaj – https://www.theguardian.com/money/2017/jul/29/leasehold-tycoon-man-whose-firms-control-40000-uk-homes – co ten pasożyt, pardon – “przedsiębiorca” – dokłada do produktu krajowego brutto? Mniej więcej to samo, co 40,000 innych, małych landlordów – czyli nic. Oni nie produkują marchewek i chleba, tylko pobierają opłatę za istniejący, wytworzony przez całą społeczność zasób – lokalizację (i daj spokój z tymi domami, czyli budynkami, które są rzeczywistym kapitałem, nie o domy chodzi, tylko o lokalizację, lokalizację, lokalizację).

Tak samo możemy sobie wyobrazić firmę, która jest właścicielem spektrum radiowego i zajmuje się wyłącznie wydzierżawianiem tego spektrum. Pobiera tym samym opłatę za zasób naturalny, nie wnosząc nic. A może powinni jeszcze być prywatni właściciele powietrza i powinniśmy im płacić “klimatyczne”?

Akcje na GPW, masz rację – o ile IPO to finansowanie nowych firm (często to działa ułomnie, ale niech tam), to obrót istniejącymi akcjami to tylko handel prawami do dywidend. Szkodliwość społeczna tego handlu / spekulacji jest nieduża w porównaniu z spekulacją gruntami / nieruchomościami, tyle, że plany emerytalne są związane z giełdą, szkoda przyszłych emerytów. Nowe firmy zawsze będą powstawać, a ilość dobrych lokalizacji – kamienic w rynkach miast – jest ograniczona.

“Wszystkie pomysly sprowadzajace sie do ‘eliminacji pasozytow spolecznych, spekulantow i kamienicznikow’ sprowadzaja sie do tego, ze w efekcie ludzie nie maja co jesc, gdzie mieszkac, a czesto maja dziury w potylicach.” — trudno coś powiedzieć na taką generalizację, nie?

Ten uniwersalny dochod bazowy to niezly scam.

Jak rozumiem, to funkcjonuje w wielku krajach swiata. Na przyklad w USA pod nazwa Food Stamps / Section 8. Albo w Polsce jako 500+. Oczywiscie sa rozne wymogi zeby sie zalapac.

Problem polega na tym, ze panstwa to stosujace zwykle ledwo zipia (fiskalnie). Te rozdawnictwo jest finansowane dlugiem. I to wczesniej czy pozniej doprowadzi do niewyplacalnosci takich panstw. I wtedy jakosc zycia obywateli spadnie znacznie ponizej tego, ktore by bylo bez ‘darmowych pieniedzy’.

Innymi slowy, socjalizm zawsze prowadzi do biedy, dyktatury i strzalow w potylice.

@puchacz
Słuchajcie no toarzyszu! Weźcie to wasze “nic” i przy jego pomocy zapewnijcie wszystkim toarzyszom poszukującym nieruchomości lokale o takiej samej (lub lepszej) jakości i w podobnej (lub lepszej) lokalizacji. Tylko wicie rozumicie toarzyszu nie bierzcie od tych bezdomnych ludzi żadnych pieniędzy – sami żeście napisali ze nic to nie kosztuje – nie chcecie chyba sami zostać wrednym pasożytem i potem mieć z nami do czynienia! Tylko teraz (jak żeście odkryli sposób na burżujów) się nie migajcie, bo my już najlepiej wiemy że “nic” ma do dyspozycji każdy! I pamiętajcie że nie tylko puchacza, ale każdą ptaszynę jak będzie trzeba – DORWIEMY! NO!

@ puchacz

“Oni nie produkują marchewek i chleba, tylko pobierają opłatę za istniejący, wytworzony przez całą społeczność zasób – lokalizację”

A kto broni Kowalskiemu kupić sobie na własność takie lokum, zamiast wynajmować od tego, jak go zwiesz – pasożyta? Otóż zamiast Kowalskiego, kupiła ten lokal osoba, która na ten lokal zarobiła WYPRACOWUJĄC dochód, często przez wiele lat. A lokal to nie jest powietrze, które po prostu istnieje. Jego wartość została pokryta przez kupującego i teraz właściciel kwotę, jaką zapłacił, odzyskuje. Pasywny przychód w tym przypadku to raczej spłata nakładów, bo przy rentowności rzędu 3,5% na odebranie włożonych pieniędzy czekać trzeba 25-35 lat. Zanim dalej będziesz brnął w swoje postkomunistyczne mentalnie rozumienie kwestii najmu, miej na uwadze powyższe.

@puchacz
1.
Oni nie produkują marchewek i chleba, tylko pobierają opłatę za istniejący, wytworzony przez całą społeczność zasób – lokalizację
Serio – to chyba puchacz jaja sobie robi. Ktoś kto kupił mieszkanie czy inną nieruchmość (np. biurowiec) z zamiarem wynajmowania go zaplacił za lokalizację w cenie tego mieszkania/biurowca więc to nie do jego kieszeni wpływa ta opłata. Co jest o tyle dziwne, że sam pisze o różnicach między cenami mieszkania w Warszawie i w Rzeszowie.
2.
Istnieje potężna korelacja między rentownością najmu a ilością budowanych z przeznaczeniem pod wynajem nieruchomości. Niska rentowność najmu skutkuje brakiem nowych mieszkań – czyli cholernie niekosztystnymi dla kraju/miasta sytuacjami, gdzie w ośrodkach, gdzie jest powstaje masa miejsc pracy nie da się za bardzo nic wynająć, bo nie powstają nowe nieruchomości.
3.
Oczywiście, że usługi wynajęcia tworzą PKB. Firma wynajmująca mieszkania albo przestrzeń biurową zasadniczo nie różni się pod tym względem od firmy wynajmującej np. samochody.

@xxx
trochę rozumiem o co chodzi @puchacz , na moim przypadku. posiadam mieszkanie w starej dzielnicy, mordownia – patola i dresy. nagle nie wiadomo kiedy pojawili się tam hipsterzy pootwierały się wegańskie knajpy, barbery itp – okolica stała się modna, a co za tym idzie ceny nieruchomości poszybowały do góry za mieszkania ruiny. W mojej sytuacji, nie zapłaciłem za lokalizację, bo 6 lat temu ceny były o wiele mniejsze, a jestem tylko beneficjentem trendu i działania innych jednostek. To samo dotyczy posiadaczy lokali użytkowych, w których wcześniej były sklepy wszystko za 5 zł albo jakiś obskurny warzywniak, a teraz są fajne knajpy – i one na pewno płacą większy czynsz, niż ich poprzednicy.

@szymon.ka
Ja też rozumiem o co mu chodzi, tyle, że puchacz błędnie umiejscawia beneficjentów.
Wg puchacza jeśli teraz to Twoje mieszkanie odkupi o Ciebe jakiś kamiecznik (po obecnej cenie obowiązującej w tej okolicy) i zacznie wynajmować, to on będze beneficjentem tych przemian, o których piszesz, a nie będzie. Za mieszkanie w lepszej okolicy kamienicznik kupujący je w celu wynajęcia musi odpowiednio drożej zapłacić. Nie “zgarnia” on zatem żadnej “ekstra-renty” lokalizacyjnej.

Dzięki za tak duży odzew!

@Przemysław Słomski

Uniwersalny dochód bazowy miałby przysługiwać wszystkim, bez żadnych kryteriów, więc 500+ to nie jest uniwersalny dochód bazowy. Generalnie miałoby to zastąpić wszelkie warunkowe zapomogi i ulgi podatkowe. Z punktu widzenia niepracujących działa to jak zasiłek, z punktu widzenia pracujących – właśnie jak ulga podatkowa.

@nerd70

Ja i moi “toarzysze” nie mamy dostępnych lokalizacji, bo ktoś inny już je posiada i żąda okupu za ich udostępnianie, chociaż ani trochę nie przyłożył się do budowania ich wartości. Właśnie chciałbym, żeby każdy miał do dyspozycji lokalizacje. Najlepsze lokalizacje są w centrach miast, każdy by chciał tam mieszkać, konflikt można rozwiązać w sposób cywilizowany – pieniędzmi – z tym nie mam problemu, żeby za dobrą lokalizację ludzie płacili. Pytanie tylko – komu? Ja na to pytanie odpowiadam, że państwu, w postaci podatku od wartości gruntu, bo (a) państwo gwarantuje prawem własności wykluczenie innych chętnych do tej samej lokalizacji i (b) jak podkreślałem, wartość lokalizacji wynika z działania otoczenia – całego społeczeństwa w okolicy.

Nie napisałem, że lokalizacje są nic nie warte, tylko że utrzymanie wartości lokalizacji nie kosztuje ich właścicieli nic, a to jest różnica. Ta różnica powoduje, że właściciel lokalizacji może zarabiać za darmo, ta różnica jest dyskontowana do bieżącej wartości działki i podbija jej cenę. Otoczenie pracuje, właściciel odcina kupony.

Cienko byś śpiewał, jakby tak, jak lokalizacje, sprywatyzowana była cała woda pitna w rzekach, nie? Ona tam istnieje i jest za darmo, a po “reformie” musiałbyś płacić właścicielowi rzeki. Ile byłbyś w stanie zapłacić za pierwszą szklankę danego dnia?

@Nikt ważny

Nikt nie broni kupić działki / nieruchomości zamiast jej wynajmować, tylko że jej cena to jest zdyskontowany do teraźniejszości spodziewany strumień przyszłych przychodów z wynajmu, gdyby działkę kupić pod wynajem. Lose / lose – albo płacisz czynsz, albo płacisz czynsz zdyskontowany i ponownie rozłożony w przyszłość za pomocą kredytu.

Uniemożliwianie zgarniania przez właściciela “ground rent” czyli opłaty za nie wypracowaną przez siebie wartość, automatycznie zniechęca do spekulacji (“kupujcie, bo taniej nie będzie” albo “nieruchomości zawsze idą w górę w długim okresie”) i jednocześnie zbija cenę – mniej jest do ugrania na działce, która woła jednak jeść. Wtedy Kowalski sobie chętniej kupi.

“Otóż zamiast Kowalskiego, kupiła ten lokal osoba, która na ten lokal zarobiła WYPRACOWUJĄC dochód, często przez wiele lat.” – nieprawda, na trzech płaszczyznach:

(1) duzi obszarnicy mają majątek dziedziczony – z punktu widzenia Kowalskiego, to jest jak przystępować do gry w monopol pod koniec rozgrywki, gdzie całość planszy jest wykupiona, (1a) – polska specyfika to uwłaszczenie w wykonaniu byłych okrągłostołowców, jak pisał Przemek.

(2) – duzi gracze jak ten z Guardiana idą do banku, mówią “chcę pożyczkę na tę inwestycję”, bank mówi – spoko, masz pożyczkę, dopisuje sobie w księgach do “assets” +1 milion, w liabilities -1 milion (to, co pożyczkodawca ma na koncie), a gracz ma liability w postaci pożyczki i asset w postaci działek. O żadnym wypracowaniu czegokolwiek tu nie ma mowy.

(3) – mali “inwestorzy” często kupili działki i nieruchomości w innym reżimie prawno – podatkowym, przykłady z Anglii: przed usunięciem “rent controls” w 1988 Housing Act, przy dużej presji na ceny z powodu dostępności mieszkań komunalnych (wyprzedanych w ramach “Right to Buy”), trudniej dostępnym kredytem i brakiem ulg podatkowych. To wszystko spowodowało, że mieszkania 30 – 40 lat temu były dużo tańsze.

“A lokal to nie jest powietrze, które po prostu istnieje.” – oczywiście, że nie. Domów się nie czepiam, tylko lokalizacji. Wybudowanie domu w Anglii to koszt pracy i materiału rzędu 80k funtów. Cena domu z działką w Londynie – pół miliona. Czyli koszt lokalizacji – 420k funtów.

@xxx

” Ktoś kto kupił mieszkanie czy inną nieruchmość (np. biurowiec) z zamiarem wynajmowania go zaplacił za lokalizację w cenie tego mieszkania/biurowca więc to nie do jego kieszeni wpływa ta opłata.” – nie, jeśli zachodzi jeden z 3 przypadków powyżej (dziedziczenie/uwłaszczenie, kupno na masową skalę z wyczarowanych pieniędzy, kupno w innym reżimie podatkowo prawnym). Jeśli zaś żaden z tych przypadków nie zachodzi, to zapewne w grze w Monopol nie wygrasz 🙂

“Istnieje potężna korelacja między rentownością najmu a ilością budowanych z przeznaczeniem pod wynajem nieruchomości.” – tak chciałaby neoklasyczna teoria ekonomiczna, wysoka cena ma zwiększać podaż. Jednak w Anglii od połowy lat 1970 mamy produkcję stałą ok. 150,000 domów rocznie. Ani drgnie, niezależnie od wzlotów i upadków na rynku nieruchomości. Co ciekawe, w trakcie dużo trwania dużo ostrzejszych regulacji i gorszych warunków dla właścicieli lokali na wynajem, do lat 1970 produkcja wynosiła 250,000 – 300,000 rocznie.

“Firma wynajmująca mieszkania albo przestrzeń biurową zasadniczo nie różni się pod tym względem od firmy wynajmującej np. samochody.” – samochód jest w całości wyprodukowany, a lokalizacje – nie. Utrudnij dostęp do samochodów przez zabronienie ich wynajmowania, samochodów będzie mniej w użytku. Wyjmij z systemu takiego pośrednika, jak ten z Guardiana powyżej – liczba lokalizacji i ich wartość nie zmieni się ani o jotę.

@szymon.ka, @xxx
Tak, to jest przykład wzrostu ceny działek z powodu pracy społeczeństwa jako całości. Jeśli teraz sprzedasz działkę, to Ty zyskasz na tej pracy. Czy nowy kamienicznik zyska? Może tak, może nie. Ja chciałbym, żeby nikt na tym nie mógł zyskać, co spowoduje, że (1) szkodliwa spekulacja będzie ograniczona (2) ceny będą niższe i (3) nikt nie będzie skupował więcej gruntów i nieruchomości, niż potrzebuje.

PS. Aluzje do komunizmu. Wolę być komunistą, jak Adam Smith (https://www.adamsmith.org/blog/tax-spending/tax-simplification-the-case-for-a-land-value-tax), niż być niedouczony z historii myśli ekonomicznej na tyle, żeby wszystko widzieć przez dychotomię: komunizm – wolny rynek. Na przykład, co do burżujów, burżuj to nie to samo, co obszarnik czy kamienicznik. Historycznie rzecznikiem burżujów był David Ricardo (zwolennik podatku gruntowego), a obszarników – Thomas Malthus. Karol Marx był przeciwnikiem intelektualnym ich obydwu, chociaż mu bliżej było do Ricarda.

PPS. @Przemysław Słomski – skoro już tak się rozgadałem, to może mi darujesz i przepuścisz tę autopromocję? Nazywam się Piotr Wąsik, napisałem serwis https://buboflash.eu – właśnie tam uczę się w wolnych chwilach o ekonomii i finansach. Buboflash jest serwisem do nauki, gdzie możesz czytać materiały (wgrane pdfy i artykuły w internecie), dzielić je na małe kawałki, zamieniać na pary – pytania/odpowiedzi (flashcards), które są automatycznie szeregowane do powtórek. Np. za 2 dni, tydzień, 3 tygodnie, 1.5 miesiąca itd. Im coś jest trudniejsze, tym Buboflash częściej szereguje powtórki. Koncepcja “spaced repetitions” nie jest nowa, ale nie znałem żadnego programu, który działałby z PDFami. Jak czytałem “Mastering Financial Calculations”, to jest tak nudne i męczące, że bez powtórek nie pamiętałbym, co było 3 strony wcześniej. Dzięki!

@puchacz trafnie ocenia, że płacimy za lokalizację. Stąd najdroższe lokale mamy w miastach, gdzie jest najwięcej miejsc pracy. Z drugiej strony atrakcyjność lokalizacji jest juz wliczona w cenę początkową, więc nie jest to zysk właściciela nieruchomości poza przypadkami opisanymi przez szymon.ka
W kazdym razie kataster pewnie obniży atrakcyjność nieruchomości dla spekulantów i tym samym spowoduje spadek cen. Jeśli do tego wzrosną stopy procentowe utrudniając dostęp do kredytu, to być może doczekamy się wreszcie ich urealnienia.

@puchacz
Przepraszam ze pisałem do was per “toarzysz” mój błąd! Wy przecież jesteście prawdziwym bolszewo- faszystą. Toarzysz – mianowicie – ceni wspólne mienie do tego stopnia że własne zamienia na wspólne, bolszewik zastanawia się jak “uwspólnotowić” coś, czego nie ma (to tak jak wy), a faszysta – we wszelkie relacje (również społecznościowe >> lokalizacja) chce włączyć państwo (dokładnie jak wy). Nie zauważyliście że wartość lokalizacji powstała za dobrowolną zgodą okolicznego społeczeństwa? Dlaczego zatem, skoro z was taki państwowiec, nie opodatkujecie tej “wrednej” darowizny vatem i nie ściągniecie z każdego darczyńcy odpowiedniej kwoty? I nie! – nie śpiewał bym cienko – mam własną 130 – letnią studnie, z bardzo czystą wodą, ale chętnie usłyszę (bardzo krótki) śpiew tych którzy chcieli by sprywatyzować rzeki.

@Doxa

Rok budzetowy 2017 NIE jest na minusie.Ba,przez pierwsze pol roku dlug Polski SPADL o 2 miliardy zlotych.Wiec niby jak Polska zmierza w kierunku Grecji?

NIeprawde pisze?

Serio wierzycie w to,ze u nas kataster uderzy w postkomuchow co sie na “transformacji dorobili”, a reszta posiadaczy nieruchomosci jakos sie wywynie ? Optymisci z Was. Jak to zwykle u nas, bedzie tak,ze najbardziej dostana po d… hmm, znaczy kieszeni, ci co wzieli kredyty na 20-30 lat,zeby swoja sytuacje mieszkaniowa poprawic,a nie towarzysze z ukladu. Zwykli ludzie beda zarabiac na oplaty i kataster i z glodu zdychac,zeby pod przyslowiowy most nie isc.

Wow, na portalu wolnościowym, ludzie twierdzą, że jak podniesiemy podatki wprowadzając kataster to będzie nam lepiej.

Jeśli naprawdę tego nie ogarniacie, to kiedyś wprowadzono podatek od komina w domu, efekt był taki, że ludzie zaczęli budować domy bez kominów.
Jeśli Państwo będzie zabierało podatek od wartości domu to ludzie zaczną budować brzydkie, biedne domy.

Autorze, może jakiś mały artykuł gdzie wyjechać? Znasz jakieś fajne państwo gdzie ludzie mówią po angielsku, żyje się dobrze itd.

Niestety komusza swolocz doliczy kataster do swoich czynszow i rabunek odbedzie sie na docelowej populacji – nieustawionej ludnosci polskiej. Chcesz na prawde dac wciry Platnym Zdrajcom Pacholkom Rosji? Pozwol innym Polakom z nimi konkurowac na uczciwych zasadach wolnorynkowych – swolocz bedzie z wezelkiem na podolku na krawezniku siedziec po 20 latach (moze paru ich potomkow nie – jesli beda produktywni I tworczy, to im na zdrowie).

To sie okaze w nowym roku, ale wyglada na to, ze dlug wzrosnie. A caly ten rzekomy sukces opiera sie na rabunku prywaciarzy, ktorym sie nie oddaje naleznego im zwrotu VAT.

@Old man
Lata temu czytałem JKMa “Podatki” i tam wymienia 3 podatki: kataster (wartość nieruchomości określamy sami), pogłówny i bodajże od wydobywanych surowców.

Różnica jest taka, że korwin widzi go jako jeden z 3 podatków, a PiS jako jeden z trzech dodatkowych 🙂

Muszę przyznać, że zgadzam się z autorem w sprawie katastru, to by znormalizowało problemy społeczne z brakiem możliwości kupna mieszkań.

Temat się już wydaje wyczerpany, ale ciągle wraca kwestia tego, że właściciele (czyli np. “komusza swołocz” @Grad) przerzucą kataster na lokatorów. To, co napisałem do @fresnel, że próba przerzucenia się nie uda, bo czynsze są już na maksymalnym poziomie, jaki dany rynek może znieść, wynika z empirycznych obserwacji, ale można to przedstawić jeszcze od strony teoretycznej. “Tax incidence” w ekonomii oznacza, kto tak naprawdę płaci podatek. W przypadku VATu na typowy towar, to jest ok 2/3 obciążenia producenta i 1/3 konsumenta, tj. żeby utrzymać się na rynku po wprowadzeniu VATu 21%, producent musi obniżyć cenę o 14%, a konsument akceptuje cenę o 7% wyższą. Nie ma znaczenia, że nominalnie VAT jest dopisany do ceny konsumenckiej, a producent ma zwrot całego VATu. Zareagują obydwie strony: producent i konsument, a VAT efektywnie nie jest podatkiem od konsumpcji, tylko głównie podatkiem obrotowym dla firm. W modelu przecinających się krzywych podaży (supply) i popytu (demand) “tax incidence” jest wyrażone przez nachylenie tych krzywych – elastyczność podaży lub popytu. Właściciel mieszkań ma tylko tę pulę mieszkań do wynajęcia, którą posiada, w związku z tym, zaakceptuje każdą cenę. Jego podaż (supply) nie zmieni się ani o jotę wraz ze zmianą czynszów, dalej będzie wypuszczał 2 pokojowe na Mokotowie i 2 kawalerki na Woli. Oczywiście jak mu się to przestanie opłacać, może te mieszkania sprzedać, nawet ze stratą, ale to nie zmieni podaży mieszkań, bo albo sprzeda je komuś, kto może wypuszczać za mniejszy czynsz, albo sprzeda komuś, kto sam będzie chciał tam mieszkać.

@Łukasz – nie wiedziałem, że JKM jest zwolennikiem katastra. Ja zamieniłbym kataster na podatek od wartości gruntu, też płacony na podstawie samooceny (@Old man – właśnie dlatego, żeby ludzie nie budowali brzydkich domów, albo bez kominów, żeby obniżyć sobie podatek), podatek od kopalin zostawiłbym, jak JKM, a podatek pogłówny – tak, ale ujemny, czyli uniwersalny dochód bazowy 🙂 A inne podatki? VATu nie lubię, dochodowego też nie bardzo.

@Grad – ależ ja jestem zwolennikiem wolnego rynku, przedsiębiorczości i konkurencji, rolą państwa tutaj byłoby wyrównać start, żeby nie było sytuacji “wolnego rynku”, gdzie większość najpierw (czyli przez 25-35 lat) musi się wykupić, bo zajmuje tereny, które są już własnością jakiejś uprzywilejowanej mniejszości.

@kama – oczywiście, że podatek gruntowy lub kataster zapłaciliby prawie wszyscy, tylko, że na obniżeniu cen gruntów i stabilizacji ich cen na niskim poziomie zyskali by prawie wszyscy. Tylko ci szczęśliwi beneficjenci uwłaszczenia byliby długofalowo do tyłu, większość z nas żyje z pracy albo dla kogoś innego, albo na własną rękę, nie z mitycznego “dochodu pasywnego” – czynszu w tym przypadku, powinno zatem nas interesować obciążenie podatkowo-czynszowe, jakiego doświadczamy my.

@puchacz
“Cienko byś śpiewał, jakby tak, jak lokalizacje, sprywatyzowana była cała woda pitna w rzekach, nie? Ona tam istnieje i jest za darmo, a po “reformie” musiałbyś płacić właścicielowi rzeki. Ile byłbyś w stanie zapłacić za pierwszą szklankę danego dnia?”

Woda w rzekach jest państwowa i wcale nie jest za darmo, za każdą szklankę płacisz właścicielowi rzeki. Za darmo jest tylko deszczówka, jak jej sobie nałapiesz. Jak trochę pożyjesz i świat ogarniesz, pewnie zmienisz zdanie również w innych kwestiach.

Odzyskałem kamienicę, budynek zdewastowany jeszcze go nie wyremontowałem. Za komuny ludzie płacili więcej za telefon niz za czynsz. A Ty komuchu teraz chcesz bym płacił podatek katastralny bo byłem kamienicznikiem i co chwile miałem problem z tego powodu?
ech komuna zabrała moim dziadkom dwa sady i dom a teraz jakis komuch cieszy sie, ze opodatkuja mi to co wlasnie odzyskalem.
Tfu…

@AAA222 – masz rację, uprościłem. Płaci się za wodę z rzek, która jest państwowa. Jednak dalej twierdzę, że gdyby była prywatna, to mimo, że utrzymanie jej w stanie zdatnym do spożycia (po oczyszczeniu) i jej transport wodociągiem kosztowałoby prywatnego właściciela tyle samo, prywatny właściciel mógłby wystawić dużo wyższą cenę. Bo – jak piszę – ile zapłaciłbyś za pierwszą danego dnia, niezbędną szklankę wody? Podejrzewam, że cena wody ustaliłaby się tylko nieco poniżej ceny wody z dalszej rzeki + transport, tyle, że jeśli ta dalsza rzeka byłaby też prywatna, to tamtejszy właściciel też nie wystawiłby ceny “po kosztach”, bo i po co, skoro może więcej? Dodatkowo, ludzie łapaliby też deszczówkę. Ogólnie, sytuacja nie stawiałaby konsumentów pod ścianą, jak w przypadku lokalizacji, ale dobrze by na prywatyzacji rzek nie wyszli. Płaciliby za utrzymanie infrastruktury i na zysk właścicieli, a obecnie płacą za utrzymanie infrastruktury (no dobra – i za nieefektywność państwowego zarządzania).

“Jak trochę pożyjesz i świat ogarniesz, pewnie zmienisz zdanie również w innych kwestiach.” – a skąd wiesz, ile mam lat? Może mógłbym być Twoim dziadkiem 😉 ?

słusznie prawisz, @Maciąg – “Za komuny ludzie płacili więcej za telefon niz za czynsz. ” I ludzie raczej mieli gdzie mieszkać, nie? To tylko potwierdza tezę, że utrzymanie lokalizacji (nie lokalu) właściciela nic nie kosztuje. Jakoś PRLu utrzymanie tych lokalizacji razem z lokalem mogło kosztować mniej, niż telefon…. Utrzymanie mieszkań w wysokim standardzie, dorzuć tylko trochę, może 1/6 – 1/5 tego, co prywatny kamienicznik chciałby zgarnąć (dowód? zobacz mój komentarz na temat cen londyńkich domów, większość to cena lokalizacji).

Ma mi się łza w oku zakręcić, bo kataster uderzyłby w “Twoją” własność? A niby czemu moje wynagrodzenie lub zysk mojej firmy jest mniej “mój” niż “Twoja” lokalizacja kamienicy jest “Twoja”? Uważam, że są dużo bardziej moje, a podatek od nich płacić muszę.

aha, @Maciąg, jeszcze jedno – “chcesz bym płacił podatek katastralny bo byłem kamienicznikiem i co chwile miałem problem z tego powodu?” – przecież możesz się zrzec kamienicy na cele charytatywne, jak to same problemy…

@Piotr34
Polska może zmierzać w kierunku Grecji “bazowo”. Jeżeli płace, w tym “minimalne” rosną szybciej niż produktywność, to zaczyna się równia pochyła. Rozwojowi nie sprzyja też rosnąca redystrybucja. A ta przyspiesza, teraz będzie dla emerytów.
Ale Polska ma pewien atut – nie jest krajem turystycznym. A ta gałąź jest dość pracochłonna w porównaniu z generowanymi dochodami. I możemy w geście rozpaczy “zeszmacić” złotówkę.
Dług zagraniczny spadł bo m. in. złotówka się umocniła, a bieżący bilans ratuje wpłata z zysku NBP (wcześniej wydrukowano banknoty 500zł bo taniej, zamienili “miedziaki” na przyciągane przez magnes, teraz zmienili stop w “niklach”), i wstrzymywanie zwrotu VATu (w porównaniu z ub. rokiem).

Wracając do tematu: podatkowi zależnemu od “wartości” mówię nie! Dawno temu pisałem na szybko, znalazłem: http://tnij.at/podateknieruchomosci , rozwinąć Odpowiedzi na post Rozsadny-ego, szukać mielony.
Armia i policja tylko wtrącenie – są państwowe, nie lokalne. Można się kłócić jak naliczać opłatę na usługi lokalne dla nieruchomości.
Uprzedzając: do szkoły, urzędu lub szpitala nie chodzi “powierzchnia użytkowa”
ani “wartość” nieruchomości ale ludzie. Przypomina mi to wyliczanie “podatku śmieciowego” lub opłaty za gaz od powierzchni użytkowej…

Anegdota: w jednym ze stanów USA referendum w sprawie podwyżki podatków od “dużych” nieruchomości. Pytają studenta jak głosował. Przeciw! Rodzice mają dużą? Nie. Ty może masz? Nie. To dlaczego głosowałeś przeciw? Bo mogę mieć…
Moja rodzina też nie ma. Ale u nas np. zakazano niedawno kupowania ziemi rolnej większości Polakom. O aptekach już pisano.

Wydaje mi się, że tutejszy spór dotyczy tego, czy można czerpać zyski z przeszłych inwestycji. Wszystko jedno, czy jest to lokalizacja mieszkania, fabryki, czy własność patentu lub technologii.

Otóż jeśli dajmy na to ja, kupuję mieszkanie i chciałbym nie tylko na nim zarobić, ale przekazać je moim dzieciom aby miały jak najlepszy start w życiu. Państwo nie jest o wyrównywania tej sytuacji. Owszem, powinniśmy mieć równość wobec prawa, ale nie statusu i możliwości.

Nie po to ludzi odkładają pieniądze i przekazują je potomkom, aby miały taki sam start jak inni ludzie. Jeśli ja oszczędzam i inwestuję, a ktoś przeżera i przepija, to dlaczego jego dzieci mają mieć taki sam start materialny jak moje?

Jeśli wyszukuję lokalizację, inwestuję(kupuję), dbam o moją własność, to jasne jest, że czerpię z tego zyski. Owszem, lokalizacja jest wytworzona przez innych ludzi, ale oni tak samo jak ja musieli ponieść koszty jej wytworzenia. Zatem wspólnie z resztą tych ludzi będącymi właścicielami tej lokalizacji czerpiemy z tego zyski. To nie jest tak, że tylko “oni” ją wytwarzają. Ja dostarczając miejsce do zamieszkania również lokalizację wytwarzam.

Co do samej zasadności podatku katastralnego można się zastanowić, ale to raczej powinno wynikać z podatków na obronę cywilną i wojskową własności(domu) a nie dlatego, że ktoś go po prostu ma i ma za dużo w opinii kogoś innego.

Pragnę przypomnieć, że podatki zawsze płacą ludzie, a nie żadne firmy i fundusze i nie ma od tego wyjątku. Jedyne co poddaje się sterowaniu to to którzy ludzi ten podatek i w jakiej wysokości płacą.

Jeśli podniesiemy podatki to ktoś je zapłaci i to on straci część swojego przychodu, którego nie wyda na konsumpcję czy inwestycje. Dochód ten za to zostanie przekazany Państwu, które zazwyczaj wydaje najmniej efektywnie pieniądze. Jaki w tym sens? Czy nie lepiej zostawić podatki w kieszeniach ludzi? Ludzie wydają pieniądze o wiele efektywniej niż państwo, bo wydają na siebie…

@puchacz
Piekarnie już tylko prywatne, a jakoś chleb nie kosztuje 100 zł/bochenek. Przy czym bezdomny nie ma pola, które mógłby obsiać i uniezależnić się od piekarza, ale wodę (deszczówkę) może pozyskiwać.

Podatek katastralny nie ma sensu, ponieważ nie ma czego opodatkować lub byłoby to opodatkowanie podwójne.
Jeśli w budynku jest prowadzony biznes – płaci się podatek od zysków z biznesu. OK.
Jeśli budynek jest sprzedawany – płaci się podatek od zysku ze sprzedaży. OK.
Jeśli budynek jest używany do mieszkania w nim, to nie ma zysku, więc nie ma czego opodatkować.
Katastra nie należy zatem popierać, lecz ZWALCZAĆ zawsze i wszędzie jako podatek niesprawiedliwy i bezsensowny.
Pozdrawiam.

Każdy człowiek wie lepiej niż państwo jak zagospodarować swoje pieniądze.
Potem zostaje z nich okradziony, a pieniądze zmarnowane na aparat biurokratyczno urzędniczy.

Nierozumiem was sami chcecie żeby was opodatkowno jakimś podatkiem.

@Ppp
Nie ma sensu, gdy jest podatek dochodowy. Ale pamiętaj, że są ludzie, którzy tam, gdzie Ty dałeś “OK” wpisaliby ” nie należy zatem popierać, lecz ZWALCZAĆ zawsze i wszędzie jako podatek niesprawiedliwy i bezsensowny.”, a tam gdzie Ty masz zastrzeżenia wpisaliby “OK”. 🙂

Następny paradoks …podatek który obciąża szaraka ,,, nieruchomość kupuje się za kredyt ,,, a właścicielem jest Bank ,dopóki szarak pracuje i spłaca ,a bankowi nie zależy na spłacie /kredyt frankowy / później będą następne okazje kredyt na wakacje , auto spłate ,,,,,i po przejściu na emeryture Bank upomina się o swoje ,,,, a podatek kto płaci ? nie będąc do końca właścicielem !!! i mam pytanie do p. Przemka – czemu służy zakup złota za okazaniem dowodu -NBP i konkurencja ? czy wkrótce nie okaze się ze sprzedaż złota będzie możliwa po wylegitymowaniu się ,,,i to następny krok do ewidencjowania / niestety / golda , po wprowadzeniu programu KASA / chyba tak to się nazywa / wszystko będzie ewidencjonowane . i taki przykład , chciałbym obdarować bratanka prezentem np. 20 oz . jeśli go sprzeda oficjalnie mennica czy inna firma ,urząd zgłosi się o podatek od nieudokumentowanych dochodów 60 % !!!!natomiast podchodząc prawnie do sprawy musi zadeklarować i zapłacić 19 % podatku od zwolnionej nadwyżki ,,,,,,,, może to brednie? OBY !!!! pozdrawiam

Bardzo dobry artykuł. Rekwizycja złota była znana w historii, ale raczej żadnemu rządowi to się w dłuższej perspektywie nie przysłużyło.

@mielony – “Pytają studenta jak głosował. Przeciw! Rodzice mają dużą? Nie. Ty może masz? Nie. To dlaczego głosowałeś przeciw? Bo mogę mieć…” To ja wymyślam na poczekaniu inną anegdotę: Pytają niewolnika, czy głosował za zniesieniem niewolnictwa. Oczywiście, że nie! – odpowiada. Ja jestem pracowity, więc spłacę swojego właściciela, wykupię się na wolność a potem sam będę miał niewolników.

@A – “Wydaje mi się, że tutejszy spór dotyczy tego, czy można czerpać zyski z przeszłych inwestycji. Wszystko jedno, czy jest to lokalizacja mieszkania, fabryki, czy własność patentu lub technologii.” Ja o to się nie spieram, oczywiście, że można inwestować i czerpać z tego zyski. Handel / spekulacja istniejącymi zasobami (jak lokalizacje, wolność osobista w systemie z legalnym niewolnictwem) to nie jest inwestowanie. Zamiast teoretyzować, spójrz na praktykę, np. na Wielką Brytanię, gdzie od czasów Thatcherowej znoszone są, ustawa za ustawą, prawa utrudniające zarabianie na nieruchomościach na wynajem, a Brytyjczycy mają obsesję “inwestowania w nieruchomości”. Po tylu dekadach “inwestowania”, mieszkań powinno być w bród, prawda? W końcu inwestowanie, to ma być tworzenie, budowanie – w przeciwieństwie do konsumpcji, a mieszkania powinny być tanie, bo tyle w tę branżę zainwestowano. W rzeczywistości są niemiłosiernie drogie, małe, tragicznego standardu, odsetek ludzi mających mieszkania na własność nieustannie maleje.

A dzieciom to zostawiaj coś co jest nieszkodliwe społecznie, np. prawdziwe inwestycje, akcje firm itd.

@Łukasz – “Piekarnie już tylko prywatne, a jakoś chleb nie kosztuje 100 zł/bochenek.” Akurat chleb jest bardzo łatwo i tanio wytworzyć czy transportować – tu prawo podaży i popytu działa, i w praktyce cena stabilizuje się na koszt + zysk, nie – jak w przypadku monopoli (jak lokalizacje) – ile rynek jest w stanie znieść.

@Ppp – “Podatek katastralny nie ma sensu, ponieważ nie ma czego opodatkować lub byłoby to opodatkowanie podwójne.” – ja wywaliłbym inne podatki, jak JKM – z tym, że ja preferuję podatek gruntowy od katastra, kataster jest w jakimś zakresie jego przybliżeniem.

@miły wrocławianin – “Każdy człowiek wie lepiej niż państwo jak zagospodarować swoje pieniądze.” – tyle, że nie zobaczysz swoich pieniędzy, zabierze je albo kamienicznik i wyda na swoją konsumpcję, albo państwo / gmina w podatku i wyda na drogę lub most.

@Bazyl – szarak kupuje nieruchomość na wysoki kredyt, bo nieruchomość jest tak droga, jak szarak z kredytem jest w stanie zapłacić. Kataster lub lepiej podatek gruntowy spowodowałby obniżenie cen i możliwość brania mniejszych kredytów.

Aha, jeszcze jedno porównanie – około 2000 roku zainwestowano ogromne pieniądze w internet, przestrzelono i stąd bańka i jej pęknięcie. Jednak była to prawdziwa inwestycja, położono łącza o ogromnej przepustowości i teraz mamy tani internet. Naprawdę jest różnica między inwestowaniem, kapitalizmem z jednej strony, a grą spekulacyjną na istniejących, niewytwarzalnych indywidualnie zasobach, jak lokalizacje – z drugiej strony. @A – co z tego, że Ty dbasz o swoją nieruchomość – naprawdę myślisz, że Warszawiacy dbają o tyle bardziej o swoje nieruchomości, że wzrosły ich ceny ponad ceny z Przemyśla? Czy może jednak to efekt aglomeracji? A jeśli już, to o okolicę dba ten, kto tam mieszka (np. zakładając kawiarnię bądź będąc jej klientem), czyli często lokator, nie właściciel, który jest daleko.

@Puchacz i jego przeciwnicy.
Ktoś wspomniał o patentach, więc powiedzmy to sobie otwarcie – kataster to wprowadzenie takiego samego rozwiązania w nieruchomościach jakie istnieje w patentach. Własność patentu wygasa typowo po ok. 20 latach, podatek katastralny równy 1% rocznie oznacza, że własność nieruchomości wygasa po 100 latach.
Skutki też są podobne co w przypadku patentów:
– zbyt długi czas wygaśnięcia patentu powoduje drożyznę i niską dostępność produktów tworzonych w oparciu o patenty, zbyt krótki małą ilość wynalazków ze względu na nieopłacalność inwestowania w ich tworzenie
– niski/brak katastru też powoduje drożyznę i małą dostępność nieruchomości, wysoki kataster też powoduje nieopłacalność inwestowania w budowę nieruchomości

Oczywiście w przypadku katastru tylko od wartości gruntu (a nie budynków na nim się znajdujących) ostatni problem znika, bo powierzchnia gruntu na Ziemi jest stała – po prostu przy wysokim katastrze gorzej ulokowane grunty kosztowałyby grosze, ale nadal byłoby ich tyle samo.

@puchacz “Handel / spekulacja istniejącymi zasobami (jak lokalizacje, wolność osobista w systemie z legalnym niewolnictwem) to nie jest inwestowanie.”

Każdy rodzaj zakupu i sprzedaży w celach zarobku jest handlem i spekulacją jednocześnie. Osoba handlująca jest jednocześnie dostawcą kapitału i ostatecznie sprzedawcą. W naszym systemie ekonomicznym sklepik warzywny i wielki bank to co do zasady tacy sami spekulanci. To co ich różni zaangażowany kapitał.

Teraz powiedz mi, kto ma określać czy coś jest dobre, czy nie. Urzędnik? Czy potrafisz wskazać jednoznaczny i obiektywny sposób oceny tego, co jest “właściwe”i uzasadnić to?

Problem polega na tym, że posiadasz założenie, że coś jest dobre lub złe i chcesz regulować życie innych ludzi podług tego. Nikt Ci nie broni budować infrastruktury i handlować po kosztach. Jeśli chcesz to robić to rób to za swoje pieniądze.

Jeśli chcesz zwalczać kapitał to spowodujesz kilka problemów:
1) Brak kapitału tam gdzie go potrzeba. Nikt nie inwestuje bez potencjalnych zysków.
2) Brak inwestycji w wyniku braku kapitału.

Padwą jest, że w tym przypadku ceny i zyski “spekulantów” spadną i spadną razem z dochodami całego społeczeństwa.

“Zamiast teoretyzować, spójrz na praktykę, np. na Wielką Brytanię, gdzie od czasów Thatcherowej znoszone są, ustawa za ustawą, prawa utrudniające zarabianie na nieruchomościach na wynajem, a Brytyjczycy mają obsesję “inwestowania w nieruchomości”. Po tylu dekadach “inwestowania”, mieszkań powinno być w bród, prawda?”

Wielka Brytania ma dodatni współczynnik imigracji od wielu lat. Oznacza to, że ma stały wzrost popytu na lokum. Rok co roku więcej i więcej ludzi tam chce mieszkać. Popyt i podaż nie zawsze są tak elastyczne, aby z automatu nastąpiła równowaga. W takim przypadku latami ceny mieszkań mogą rosnąć. Gdyby ceny nie rosły to nie byłoby zarobku, a brak zarobku to brak kapitału, a brak kapitału to brak inwestycji, a brak inwestycji to brak mieszkań. Nie powiesz mi chyba, że “gołodupiec” jadący na zmywak do Wielkiej Brytanii ma kapitał na zakup mieszkania. Nie ma, więc ktoś inny musi mu to mieszkanie dostarczyć. Ktoś kto ma kapitał i jest skłonny aby go zaryzykować w celu osiągnięcia zysku. Gdyby takich ludzi nie było, to dopiero byłby brak mieszkań…

“W końcu inwestowanie, to ma być tworzenie, budowanie – w przeciwieństwie do konsumpcji, a mieszkania powinny być tanie, bo tyle w tę branżę zainwestowano.”
Dopóki nie budujesz mieszkań czy wynajmujesz mieszkań to jesteś najzwyczajniej ich konsumentem. Większość społeczeństwa to konsumenci w kwestiach mieszkaniowych. Dla przykładu mieszkania są tanie np. w podkarpackim. Jeśli chcesz lepsze miejsce to musisz za nie zapłacić, ponieważ lepszych miejsc jest ograniczona ilość i jest ich miej niż ludzi chcących je kupić lub wynająć. To taka sama sytuacja jak z wakacjami. Możesz pojechać na wakacje do Egiptu lub na Bali. Jedno to rajska wyspa o małej powierzchni. Drugie to kawał pustyni. Czy w tym przypadku ceny mają być takie same? W końcu każdy człowiek chciałby mieć tanie wakacje…

” W rzeczywistości są niemiłosiernie drogie, małe, tragicznego standardu, odsetek ludzi mających mieszkania na własność nieustannie maleje.”
Mimo to większość ludzi na świecie oddało by wszystko aby móc mieszkać i żyć w Wielkiej Brytanii. Mnóstwo ludzi rok co roku próbuje się do niej dostać. Wygląda na to, że te tragiczne i małe mieszkania o niskim standardzie są dla nich lepszym wyborem niż nasze podkarpackie. W takim razie, czy jesteś pewien, że tam się gorzej żyje niż w podkarpackim? Czy ludzi pchają się tam gdzie będzie im tak źle i gorzej?

Mieszkam w gminie, w której w 1997 r. poważny inwestor kupił kilkadziesiąt hektarów najlepszych gruntów przemysłowych w mieście. Droga wojewódzka, uzbrojenie we wszystkie media itp. Nawet zaczął jakąś budowę, ale z niej ostatecznie zrezygnował, choć to teren w tzw. Specjalnej Strefie Ekonomicznej. Od 20 lat ma więc kawał pola w mieście, w którym (ponoć) inni inwestorzy nie mają gdzie zainwestować. Dla odmiany sąsiednia gmina ma inną politykę: uzbrojone działki inwestycyjne oddaje w urzytkowanie wieczyste, gdzie dodatkowo jest warunek: jeśli inwestycja nie zostanie zakończona w ciągu 3 lat od zakupu, to oznacza koniec umowy i działka ponownie jest do wzięcia. Tam strefa inwestycyjna kwitnie, podczas gdy “moje” miasto to dziura z największym bezrobociem w okolicy. W tym przypadku użytkowanie wieczyste jako rozwiązanie zbliżone (osiągniętym efektem) sprawdza się.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *