Categories
Polityka

Węgiel, czyli mydlenie oczu

Interesujący jest fakt, że partie proekologiczne (zieloni) nie mają w Polsce żadnego poparcia społecznego. Po prostu Polacy mają gdzieś środowisko w którym żyją. Lasy są pełne śmieci, dzika zwierzyna została wymordowana, jeziora są pełne ścieków, a powietrze pełne dymu. Najwyraźniej większość społeczeństwa nie czuje z tego powodu dyskomfortu, nie mają wrażenia, że obniża im to jakość i długość życia. Pod tym względem Polaków dzieli niewiele od jaskiniowców, którzy po prostu srali tam gdzie akurat przyszła im ochota, resztki żywności rzucali pod nogi i wypalali ten kawałek puszczy na który mieli ochotę. 

Politycy w Polsce, wbrew pozorom, nie są debilami. W społeczeństwie są różne interesy, często ze sobą sprzeczne. Na przykład jest interes rolników i prywaciarzy by płacić jak najmniejsze podatki – wygrywa ta grupa, która silniej potrafi się przeciwstawić rządowi. Gdyby to przedsiębiorcy palili opony co tydzień przez Sejmem i głosowali na własną partię polityczną, to mieliby ZUS na poziomie 50 zł miesięcznie, a rolnicy płaciliby po 1000 zł miesięcznie.

Podobnie jest z ochroną powietrza. Polacy mają w dupie to, że zdychają o 2-3 lata szybciej tylko dlatego, że oddychają syfem. Nie przeszkadza im to. Podobnie jak nie zastanawiają się co zrobić, żeby syfem nie oddychały dzieci, by nie dostawały wszelakich odmian raka. Lepiej oddać parę złotych na WOŚP, sumienie jest wtedy uspokojone, i dalej można szuflować śmieci do kotła i truć dzieciaki sąsiada. I co gorsza Kopacz, która jest lekarką kompletnie wydaje się ignorować sytuację, która ma miejsce. Nie do wiary, jak można nisko upaść dla nasycenia się władzą.

Skoro wobec tego rząd nie czuje presji żeby coś z tym zrobić to idzie na rękę górnikom, czyli towarzystwu mocnym w pysku. Dlatego właśnie nie zabrania się ogrzewania domów węglem, dlatego opowiada się bzdury jak to polski węgiel jest fundamentem bezpieczeństwa energetycznego. Otóż polski węgiel jest fundamentem nieefektywnej gospodarki rodem z 19 wieku i jest fundamentem trucia dziesiątków milionów ludzi.

Rządzącym UE nie mieści się w głowach jak można być taką dziczą. Patrzą z pogardą i strachem na Polskę. Jak można być takim kretynem, żeby się truć nawzajem? Wobec tego poczyniono pewne kroki by wymusić na rządzie rozwiązanie problemu dymów. Postawiono ultimatum – albo plan podejmowanych działań naprawczych albo Trybunał i 4 miliardy złotych kary.

I co polski rząd na to? Gówno. Polski rząd nie ugnie się przez jakimś tam naciskiem UE. Plan jest prosty – przygotuje się taką samą ustawę jak o upadłości konsumenckiej – całkowicie martwą. Napisze się, że samorządy będą mogły ograniczać stosowanie paliw stałych – oczywiście żaden samorząd tego nie zrobi. Zabroni się sprzedawania paliw kiepskiej jakości – oczywiście na 1 certyfikowaną dostawę paliwa wysokiej jakości składy węgla będą sprzedawać 100 dostaw syfu. No i najpiękniejsza cześć fiskalna – wprowadzi się opłaty ekologiczne od samochodów. Od lat kolejne rządy próbują walczyć z importem tanich używek, teraz będzie opłata ekologiczna bijąca w rzęchy, choć za smog odpowiadają one może w 5-10%.

Rozwiązanie jest w zasięgu ręki. Mam od ręki plan lepszy od tego, co z wielkim wysiłkiem jest w stanie wydusić z siebie Kopacz:

– wycofanie ze sprzedaży tradycyjnych kotłów węglowych na rzecz kotłów na ekogroszek (tyglowe/retortowe)

– obniżenie VAT do 8%  na kotły gazowe

– łapanki na kierowców poruszających się w pojazdach z uszkodzonymi katalizatorami – 500 zł mandatu minimum

Share This Post

35 replies on “Węgiel, czyli mydlenie oczu”

Gdyby ludzie palili faktycznie węglem to by było już całkiem nieźle.

Co do katalizatorów to funkcjonują u nas orły, które je praktycznie wycinają. Podobno od razu lepiej śpią wiedząc, że jakiś konik mechaniczny im się nie marnuje.

“Pomysły” na ograniczenie emisji z samochodów pojawiają się absurdalne. Komunikacja miejska często nie działa. PKS i PKP to już całkiem zwijające się tragedie, a rząd się dziwi, że gratów przybywa.

W tym tygodniu czytałem o pomyśle polegającym na zakazie wjazdu dla aut z silnikiem diesla do centrów miast (podobno gdzieś funkcjonuje). Takim sposobem mój rocznikowo 7 letni samochód nie wjedzie, a 20 letni benzyniak tak . Średni wiek auta w Polsce wynosi lat 16. Mam nadzieję, że to były jedynie majaki redaktorzyny.

Niemiec który zarabia minimalna ~1000 euro wyda na gaz 160 euro w sezonie.
Polak zarabiający minimalna 1280 zł wyda 750 zł na gaz w sezonie grzewczym.

Problem ze smogiem/śmieciami w Polsce wynika z kilku przyczyn. I choć głupota ludzka/społeczeństwa jest tu bardzo istotna, złe prawo i polityka państwa jest jeszcze ważniejsza.
Przeciętny Polak nie sięga wyobraźnią dalej do przodu niż 3-4 miesiące na przód. Nie myśli o swojej emeryturze, nie myśli o zdrowiu, nie myśli o tym, że nie docieplony dom teraz (tańszy o kilka-kilkanaście tysięcy w budowie) oznacza gigantyczne wydatki na ogrzewanie w kolejnych latach. Prawdę mówiąc, przeciętny Anglik, Szwed czy Niemiec też ma podobnie krótki zasięg wyobraźni – to problem ogólnoludzki. Ale w lepiej rozwiniętych krajach społeczeństwo nauczyło się, że w kwestie ogrzewania czy emerytury trzeba sukcesywnie inwestować. To zadanie dla państwa i organizacji społecznych aby ludzi przyuczyć (niemal jak psy pawłowa) aby o samych siebie dbali. Socjalizm jeszcze przez kilka pokoleń będzie się nam odbijał czkawką.
Drugim powodem to brak norm i brak edukacji. Teraz się wprowadza jakieś sensowne normy odnośnie docieplenia budynków, katalizatorów w samochodach, sprawności kotłów itp. Tendencją producentów jest tworzenie produktów spełniających minimalne normy – bo tak taniej. A większość klientów wybiera produkt najtańszy. W bogatszych państwach wybierają lepsze produkty, raz z tego powodu że ich stać, dwa, że te lepsze produkty są tam często tańsze niż w Polsce (bo bardziej rozpowszechnione) i trzy – bo mieli możliwość empirycznego przekonania się dlaczego warto wybrać lepszy produkt.
No i ostatni powód to czysty kretynizm naszych władz, na dwu przykładach. W Krakowie w ramach walki ze smogiem rozpoczęto program dopłat do wymiany pieców węglowych na gazowe. Niby pięknie tylko kompletnie nieefektowne. Ludzie palą węglem/śmieciami gdyż nie stać ich na ogrzanie gazem ich nieocieplonych domów. Dopłata do docieplenia domów, zamiast do wymiany pieców dała by lepszy efekt, nawet przy pozostawieniu starych śmieciuchów – w najlepszym przypadku przeszli by na lepszy węgiel, bo potrzebowali by go mniej, w najgorszym palili by mniej śmieci bo mniej energii potrzeba. Drugi to ogólnopolski program dopłat do domów i mieszkań energooszczędnych/pasywnych. Jest tak skonstruowany, że opłaca się ta dopłata głównie bankom (musisz mieć kredyt w wybranym banku) i rzeczoznawcom (certyfikacja elementów budowlanych przed budową, w trakcie budowy i po wybudowaniu – zamiast jednego sprawdzenia kamerą termowizyjną po wybudowaniu).

@qwe:

Właśnie. Autor zupełnie abstrahuje od uwarunkowań ekonomicznych.
Pewnie cała energia w Polsce ma być z wiatraków (w cenie 30zł/kWh).

A następne pytanie już do Autora. Czy lepiej żyć 2-3 lata krócej od zanieczyszczeń, czy 15-20 lat krócej od chorób z powodu niedożywienia i wyniszczającej pracy.

W Londynie za mieszkanie 50 m2 płaci się za prąd i ogrzewanie ~250 GBP za 3 miesiące co daje ~500 PLN/miesiąc. Pewnie wiele polskich rodzin płaci niewiele mniejsze.

Oczywiście że jestem przeciwnikiem palenia węglem w piecach czy elektrowniach. Kto nie jest? Tylko ludzie muszą mieć alternatywę porównywalną cenowo. Bieżąca polityka UE (i “polskich” władz) chce spowodować (przy pomocy dopłat i podatków), żeby cena węgla drastycznie wzrosła i przewyższyła cenę gazu, co oczywiście ekonomicznie cofnie nas do lat ’90 (25% bezrobocie i znikające resztki przemysłu).
Polska jest zacofanym krajem i nic tego nie zmieni przez kolejne 30 lat, a taka “polityka” sztucznego wyrównywania cen z zachodnimi spowoduje, że ten status utrwali się na zawsze. Mnóstwo krajów w Azji ma głęboko w … ekologię i rozwijają się błyskawicznie. My wstępując do UE zamknęliśmy sobie taką drogę rozwoju. Dopłaty unijne powodują że nie widać prostego faktu, że na realizację większość unijnych wymagań nas po prostu nie stać. Szczególnie, że na tych nowoczesnych rozwiązaniach zarabiają rozwinięte kraje unijne wpychając nam drogie technologie. Nie bez powodu przykład Węgier tak drażni rozwinięte kraje UE. Wegry wybrały współprace w zakresie energetyki jądrowej z Rosją, bo to jest 2-3 razy tańsze rozwiązanie niz francuskie czy amerykańskie. Pewnie technologia rosyjska jest gorsza, ale co z tego. Nie wszyscy jeździmy Mercedesami czy BMW. Większość wybiera tańsze (pewnie gorsze) samochody.

“Niemiec który zarabia minimalna ~1000 euro wyda na gaz 160 euro w sezonie.
Polak zarabiający minimalna 1280 zł wyda 750 zł na gaz w sezonie grzewczym.”

Przeciętne wydatki domu (tak 150m2) to ok 3500-4500 zł na sezon grzewczy. A i to dom musi być dobrze ogrzany. Skąd się wzięło 160 euro u Niemca i skąd u nas cena 750 zł? Nawet licząc węgla – tak z 5ton na zimę to daje okolice 4k zł. Liczysz ogrzewanie w blokach?

A co zrobić z tymi górnikami jakby mieliby zamknąć kopalnie. Murowane rozróby w kraju. Dlatego rząd nic nie zrobi i będzie dalej kupować spokój jak to było wcześniej. Oczywiście istnieją pewne rozwiązania ulepszające ale komu chce się pracować.

@ alus @qwe
Dobrze ocieplony, średniej wielkości dom (150 m2) o zwartej budowie i wentylacją z odzyskiem ciepła można ogrzać gazem za mniej niż 1000 zł na sezon (total, nie miesięcznie).

750 na gaz? Buhahaha, 7 metrów codziennnie, to może wyjdzie te 750 zł miesięcznie, gru, sty. luty, marzec, pozostałe miesiące taniej. 3 do 4 tysięcy rocznie na gaz. Dom 250 metrów. I zima ciepła, i tylko 20.5 stopnia w domu. Już widzę babcię emerytkę jak montuje kocioł Vailanta za kilka tysięcy i płaci putlerowi za gass.

Mój dom 120m2 ogrzewam drewnem i rocznie zużywam opału za ok 1200 złotych. Palę w tradycyjnym piecu (na zagazowujący mnie nie stać), ale metodą “od góry”. Poza momentem rozpalania zero dymu, smrodu, a z komina wydobywa sie praktycznie tylko para wodna. Stojąc pod domem nie będziesz w stanie zauważyć czy palę w piecu.

Węglem mozna palic podobnie nawet w zwykłym piecu – wystarczy poczytać w internetach i się nauczyć. Ale oczywiście 95% ludzi pali “od dołu” bo tak ich pradziad, dziad i ojciec palili ;).

Jeszcze pytanie do autora – czym oprócz nazwy i granulacji różni się ten super-hiper “ekogroszek” od brzydkiego i fuj orzecha czy kostki?

Procesy spalania paliw stałych zostały dokładnie poznane już w XIX wieku i idealnie dopracowane na poczatku XX. Niestety upowszechnienie paliw płynnych sopwodowało kompletny zanik tej wiedzy , a teraz próbuje się wyważyć dawno otwarte drzwi.

Jesteśmy w stanie spalić gumofilce i stare szmaty w taki sposób, żeby nawet w najmniejszym stopniu nie zaszkodzić środowisku (może niekoniecznie w domowym 30-to letnim piecu) – tylko trzeba chcieć się tego nauczyć.

PS. Wentylacja z odzyskiem (rekuperacją) ciepła to akurat jeden z lepszych patentów ostatnich lat. Podobnie jak gruntowe wymienniki ciepła – mój w tej chwili wpuszcza do domu powietrze o temp. ok 12 stopni Celsiusza kiedy na zewnątrz jest +1

Wentylacja z odzyskiem ciepła to nie żart . Czerpnia i wyrzutnia są w innych miejscach nawet te bez gwc . Są to dobre i sprawdzone rozwiązania tak jak i pompy ciepła . Rozwiązania te systematycznie tanieją. Ludzie nie mają starych aut z przez fanaberie. Zarabiają 1/4 tego co za Odrą wiec i auta są średnio 4 razy starsze. Nadal byt określa świadomość. Pytanie co jest lepsze stare ciepłe auto, czy 20 kilometrowy spacer np w październiku.

Z węglem nie trzeba tak wcale walczyć – to nie on głownie zabija ale dioksyny z śmieci ( plastiku itp ) Aby to zwalczyć trzeba długiej kampani uświadamiajacej w mediach oraz (niestety) kontroli.
A zwłaszcza najważniejsze jest docieplenie domów – więc raczej VAT 8% okna i generalnie materiały izolacyjne ( a najlepiej na wszystko – Vat to podatek od biedy)

W docieplonym domu łatwiej stosować droższe i wygodniejsze medium – a najlepiej prąd !

Haha, prąd – poła to podatki, gaz, połowa to podatki, to nie dziwota, że ludzie palą śmieciami i drewnem. I będą palić jakiekolwiek przepisy prawne by nie wprowadzili. I nie dlatego, że jest to tańsze tylko dlatego, że na inne ogrzewanie domów ich NIE STAĆ!

a po co mam żyć dłużej? Żeby siedzieć 10 lat dłużej w kolejce do lekarza? Żeby 10 lat dłużej wegetować za emeryturę poniżej minimum życiowego? A jakąż mi rząd szykuje świetlaną przyszłośc na emeryturze żeby mi się chciało dłużej żyć? Mam dbać kosztem poziomu życia swojej rodziny o lasy? O te lasy które rząd za bezcen opierd….. Żydom? To chyba twój nasłabszy artykuł doxa.

@Bogdan – no sorry chłopie, rzeczywiście przy Twoim podejściu to najlepiej od razu skrócić sobie męki. Weź się już przestań oglądać na rząd i tropić Żydów, zobacz, może jednak jesteś w stanie coś w życiu zdziałać samodzielnie? To jakaś polska choroba, ciągle czekać na to aż rząd Ci da a za wszystkie nieszczęścia obwiniać obcych. Masz rację – przy tych założeniach Twoje życie jest do niczego niepotrzebne.

Jaki jest sens rozmawiać o zanieczyszczeniu, węglu i innych zielonych pierdach jak ludzi na prawdziwe jedzenie ( nie te z biedronki ), swiniaka, wakacje dla dziecka ani na dodatkowe ubezpieczenie a nie mówie już o emeryturze nie stać. Abstrakcja.

Jako Polak “z dziczy” zastanawiam sie jak to możliwe, że dorosły człowiek może mieć tak skręcony mózg by wierzyć w brednie “ekologów”. Sama nazwa nazwa “ekolog” jest manipulacją – sugeruje, że jest to ktoś o wykształceniu ekologicznym. A przeważnie jest to człowiek żyjący z “ekoteroryzmu” lub “pożyteczny oszołom” w wieku łatwym do manipulacji.
Owszem nalezy chronić przyrodę a w niej również ludzi.
Wiara w efekty ciplarniane wiara w posadzenie 1000000 drzew ( przyroda sadzi tyle w trzy sekundy bez kosztów własnych organizacji). Wiar w znaczący wpływ kilkuset tysiecy starych samochodów i szrotowych pieców na dłufgośc życia to to obraza rozumu.
Setki razy większy wpływ na długośc życia ma to co wrzucamy w przewód pokarmowy wraz z E-cośtam. Może stańmy sie bogatsi i zacznijmy zwracac uwage na dodatki do żywności? Następnym etapem będzie arcyekologiczny samochód i piec, który wytwarza zapach fiołków.
Nie akceptuje filozofii w której przyroda staje się wazniejsza od człowieka. To człowiek jest gatunkiem, który w sposób ekspansywny opanowuje Ziemię. I powinien chronić przyrodę jedynie w stopniu niezbędnym do poprawnego funkcjonowania. Gatunki ginęły w toku ewolucji i powinny ginąć nadal by mogły sie pojawić nowe.
Pozdrówka

Jak słusznie zauważył Autor, polskie domy są źle ogrzewane, źle ocieplone i często za duże. Budowane są “na lata”, uwzględniając to, że może kiedyś nasze dzieci (których jeszcze nie mamy, ale mieć może będziemy) będą chciały mieszkać z nami i swoimi dziećmi i dlatego trzeba mieć dom 2x większy, niż potrzeba.

Ja bym poszedł tropem opodatkowania węgla tak, by paliwo to miało w cenie uwzględniony koszt dla środowiska. Potem możemy część lub całość pieniędzy zwracać ludziom, którzy mają w domach nowoczesne kotły.

Parę lat temu uznano, że wystarczy promować domy energooszczędne tworząc obowiązek posiadania świadectw charakterystyki energetycznej — także dla domów i mieszkań sprzedawanych z rynku wtórnego i wynajmowanych. W praktyce nikt ich nie robi (poza inwestorami budującymi nowe domy, bo inaczej nadzór nie wyda zgody na użytkowanie), a jeśli nawet, to kupuje za 50 zł świadectwo na Allegro, którego wartość merytoryczna jest zerowa.

Na szczęście nowe domy muszą już (prawo budowlane + rozporządzenie o warunkach technicznych) być coraz lepiej ocieplone. Tym sposobem już w ciągu 100 lat wyeliminujemy budynki energochłonne.

Zastanawiam się jak to jest możliwe – wydanie 1200 zł na cały sezon grzania domu o wielkości 150m2 (mówię tu o powierzchni użytkowej a nie całkowitej…
Nijak mi nie wychodzi – nawet przy założeniu, że dom jest superhiper ocieplony (“termos – bez wentylacji) i ma super hiper rekuperację (“siedzenie we własnym smrodku cały czas”) i temperatura jest jedynie znośna (ot z 18 stopni).
Ktoś wspomniał coś o dodatkowej pompie ciepła (ale ona przecież kosztuje na razie tyle, że w ciągu 10 lat się nie ma prawa zamortyzować – szczególnie przy małej działce gdzie musi być odwiert głębokościowy na wymiennik – a to kosztuje…)

Być może się da, ale jakoś nie jestem przekonany. Dopóki nie zobaczę to nie uwierzę. Ponad 20 lat mieszkania w domu(domach) skłania mnie raczej do przekonania że prawa fizyki muszą być zachowane. Jak różnica temperatur jest duża to musi być pobór duży. Przy rozsądnym kompromisie dla zdrowia (rekuperacja i termos to jest prosta droga do grzybicy płóc i paru innych niefajnych chorób).

Ludzie montują jakieś kosmiczne okna ze współczynnikami przenikalności za olbrzymią cenę – ale zapominają, że niestety dom czasem trzeba wietrzyć. I te współczynniki nie mają żadnego znaczenia. Kompromis – cena/funkcjonalność dale dobry obraz tego co można a co nie. Rzeczy, które nie zwrócą się po 10 latach – nie ma sensu w ogóle stosować. Ta cała machina PR-owa dotycząca domów pasywnych – powoduje, że ludzie w ogóle nie myśląc wydają niesamowite pieniądze, żeby się pochwalić jak to “zaoszczędzili”. No ale kto bogatemu zabroni…

@Brombal
Wiara w efekty ciplarniane
No proszę – jeszcze tylko brakowało tu bezmózga, który nie wierzy nie tylko w globalne ocieplenie, ale nawet w istnienie samego efektu cieplarnianego – tj. nie wierzy w to, że pewne gazy nie przepuszczają podczerwieni – zjawiska, które można zaobserwować prymitywną kamerą na podczerwień.
Ciekawe, czy wierzy w to, że Ziemia jest okrągła – czy uważa że to niemożliwe bo ludzie z drugiej półkuli by wtedy pospadali.

Setki razy większy wpływ na długośc życia ma to co wrzucamy w przewód pokarmowy wraz z E-cośtam.
Większość E-cośtam to substancje naturalne. Np. E-330 to kwas cytrynowy, a E-270 to kwas mlekowy, E-300 to witamina C.

dolly- ja się nie oglądam na rząd. Radzę sobie. Pracuję w bankowości, zarabiam powyżej średniej krajowej, ma dwa domy, rodzinę. ja niczego nie oczekuję od tego posranego rządu nieudaczników. Ja tylko chcę żeby: nie wmanewrowali Polski w wojnę w której zginie moja mała córka i prowadzili rozsądną politykę gospodarczą pozwalającą uniknąć nam hiperinflacji która pożre moje oszczędności.. Ja swoją przygodę z “ekologią” już miałem. Skuszony “proekologiczną polityką państwa” kupiłem za 5 tys. piec na olej opałowy. Jak go kupowałem to olej był po 1,10 zł/litr. Dwa lata później był już po 3,40 zł za litr. Dziś nadal palę węglem bo znając historię dymania obywateli przez ten kraj- profilaktycznie nie pozbyłem sie pieca na węgiel. Co do Żydów- zaprzeczasz, że mają w stosunku do nas roszczenie na około 65 mld USD????? Zaprzeczasz, że w Sejmie RP było głosowanie w/s sprzedaży lasów????? Zaprzeczasz, że w służbie zdrowia oczekuje sie latami na zabieg i jako emeryt na państwowej emeryturze prawdopodobnie będę zazdrościł szczęśliwcom którzy umarli przed emeryturą? Po co ma dbać o środowisko naturalne Polski skoro rząd Polski robi wszystko żeby się Polaków z Polski pozbyć? Moja córka i tak prawdopodobnie wyemigruje. Mam teraz odmawiać sobie wszystkiego w trosce o środowisko naturalne żeby za 20 lat “Eskimosi” w Polin mieli czysta wodę w jeziorach? Ile ty masz lat człowieku? Sześć?

Zaprzeczam? Nie zaprzeczam, uważam że Żydzi mają takie samo do roszczeń jak wszyscy inni Polacy którzy utracili majątek w wyniku wojny czy nacjonalizacji. W końcu byli pełnoprawnymi obywatelami tego kraju czy to się Tobie podoba czy nie. Państwo co nie potrafi chronić własnych obywateli zasługuje na kopanie w dupsko.

Stan i rodzaj pieców to jedno. Ale zupełnie prosta i podstawowa rzecz. Niska emisja i toksyczne zadymienie to przede wszystkim bardzo powszechna NIEUMIEJĘTNOŚĆ PALENIA W PIECU. Serio. Albo w piecu do węgla dobrej jakości pali się drewnem, nawet suchym, i tak będzie dymić lub palić się w kominie, albo piec jest zbyt duży i nie nagrzeje się go wystarczająco, albo nie umie w nim palić. Wszystko sprowadza sie do podstawowej wiedzy, bo zakup takiego lub innego prostego pieca to praktycznie te same pieniądze. Wystarczy, że te miliardy na szkolenia z UE wydać właśnie na szkolenia palenia w piecu. Dym z komina= wysłanie kurs. Drugi raz= mandacik 500 zł. Trzeci raz= mandacik 5000 zł. Sprawa załatwiona. Nie potrzeba pieców gazowych, jak się umie to można i plastikiem palić.

A ja tam uwazam, ze dyskwalifikuje juz samo mylenie podstawowych pojec. Jezeli mylisz ‘kociol’ i ‘piec’ to zaczynam podejrzewac, ze nie masz w ogole pojecia o czym piszesz.

Poza tym o czym tu pisac, nie ma zadnych mandacikow ani kursow ani kotlow gazowych. Polska to bandycki kraj, w ktorym jeden Polak moze legalnie zagazowac innego Polaka.

Bardzo dobry artykuł. Prawdę mówiąc nie spodziewałem się tej tematyki tutaj. Wysoką wartość przekazu potwierdzam jako dawny pracownik Ministerstwa Środowiska – zespołu zajmującego się m.in. tematem palenia przez polaków śmieciami w domach 🙂 jako ciekawostkę dodam że był projekt zmian POŚia w tym zakresie, wraz z ustawą o ograniczaniu uciążliwości odorowej. Całość przygotowana spójnie. Zgadnąć też będzie łatwo jaki koalicjant na trzy litery nie zgodził się na jedno i drugie…

@xxx “Większość E-cośtam to substancje naturalne. ”

Nie wiem jak Ty, ale ja czytam etykiety każdego produktu przed zakupem – i zaręczam Ci, że większość “E-cośtam” w produktach żywnościowych ma albo niewiele wspólnego z naturą, albo znajduje się tam w w nienaturalnych ilościach.
Przykładowo – benzoesan sodu znajduje się w naturze m. in. w czarnych jagodach, natomiast jest to ilośc dużo mniejsza niż np. w ketchupach. Taki karmel – znajdzie się m. in. w pieczonych jabłkach (w niewielkiej ilości) – ale znajdzie się w napojach typu cola (ale wytwarzany w diametralnie inny sposób i w innych ilościach).
Mógłbym Ci jeszcze długo wymieniać – czasami etykiety czytam ‘dla hecy’ – jak widzę kiełbasę po 4 (tak, cztery!) złote za kilogram. Wątpliwej jakości wędliny mają po 40-60% ‘mięsa w mięsie’ – choćbyś stanął na głowie, to nie zrobisz _naturalnymi_ sposobami kiełbasy z takimi proporcjami.
Większość “E-cośtam” jednak nie ma wiele wspólnego z naturą: glutaminian sodu, polirycynooleinian poliglicerolu i wiele innych.
Owszem – np. w przypadku polirycynooleinianu poliglicerolu substancją pierwotną będzie olej rycynowy, ale nie zmienia to faktu, że substancja docelowa ma całkowicie inne właściwości fizykochemiczne. Na tej podstawie można twierdzić, że są to substancje pochodzenia naturalnego – ale bądźmy szczerzy – z naturą to one mają bardzo niewiele wspólnego, a ich oddziaływanie na organizm w wielu przypadkach (np. aspartam) jest różne od tego, co podaje producent.
Jeżeli chcesz, to możesz jeść nawet same “E-cośtam”, ja tam jednak wolę jedzenie, które albo nie zawiera wcale sztucznych dodatków, albo zawiera ich jak najmniej. A zamiast “E” wolę się delikatnie podtruwać alkoholem etylowym – z pełną świadomością możliwych konsekwencji (na marginesie – gatunek ludzki etanol spożywa od kilku tysiącleci, a takie “E” conajwyżej od 200 lat – mam na myśli “E” sztucznie wytworzone).
Pozdro,
Tom

Tomasz WL dobrze godo.
Jako, że z pewnością należę do starszych czytelników tego bloga, chętnie podzielę się obserwacjami z mojego doświadczenia. Otóż w latach 60-tych i 70-tych, gdy ja dorastałem, wybór środków spożywczych był bardzo ograniczony, jednakże ich jakość była nieporównywalnie lepsza w stosunku do tego, co obecnie kupuje przysłowiowy Kowalski. Jestem przeciwnikiem spożywania mleka przez osoby starsze niż 6 miesięcy, ale muszę przyznać, że mleko wtedy to było mleko przez duże M. Można było w domu zrobić z tego maślankę, ser domowy, a jeśli zostawiło się garnek na kilka dni bez ruchu, to na górze osadzało sie naturalne masło. W czasie zimy spożywało się witaminy w postaci kiszonej kapusty, ogórków oraz przetwory typu kompoty, dżemy, czy wiśnie na spirytusie 😉 I jakoś człowiek doczekał do kwietnia, gdy można było kupić szczypiorek i inne nowalijki (o ile jeszcze ktoś zna ten wyraz). I w taki sposób ludzie odżywiali się od setek lat. Organizmy były zahartowane. Cukrzyca, nadciśnienie, nowotwory, udary mózgu to były choroby dyrektorów, a nie zwykłego Kowalskiego. Moi dziadkowie pracowali w potwornych warunkach na kopalni i w hucie do wieku emerytalnego 65 lat, (dzisiaj związkowcy uważają, że Pani Kasia w dziale personalnym też powinna mieć Barbórkę, trzynastkę i czternastkę, bo tak zawsze było) i później dożyli 86 i 90 lat. Uważam, że w dużym stopniu wpływ na to miało to co jedli i pili i czym oddychali. Teraz medycyna walczy ze skutkami gnuśnego życia społeczeństw. Ratuje się od niechybnej śmierci 300 kg grubasów, 3 miesięczne płody ludzkie, hoduje się na OIOMie zwłoki ludzkie, które nie mogą oddychać, jeść i wydalać, a umierają ostatecznie zgodnie z prawem po 2 latach (znam osobiście takie przypadki z Niemiec), kosztujące podatnika miliony euro. Jestem na 100% pewien, że Chiny i Indie (może jeszcze Brazylia) w ciągu następnych 20 lat łykną naszą zachodnią cywilizację, ponieważ mają zdrowe podejście do tego co człowiek zachodu nazywa Zeitgeist. My będziemy się zastanawiali jak zbudować podjazd dla niepełnosprawnych na szczyt Rysów, a w tym czasie Chińczycy i Hindusi wykształcą 100 000 inżynierów, którzy zepchną Europę w technologiczny niebyt.

Kiepska jakość żywności jest wyłącznie skutkiem praw rynku. Konsumenci chcą jeść, za przeproszeniem, gówno, to im producenci to gówno dostarczają.

Możemy co najwyżej ponarzekać na słabość oddolnych organizacji konsumenckich i brak rzetelnych testów porównawczych żywności (ale nie tylko żywności).

A co do mleka — to musiało być cokolwiek dziwne, jeśli można było z niego zbierać masło. Czy to nie było zaraz po kwietniu/maju 1986? 😉

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *