Categories
Ekonomia

Ku pokrzepieniu serc

Od wielu wielu lat ostrzegałem przed bańką hipoteczną w Polsce. Po raz pierwszy opisałem symptomy w sierpniu 2007. Osoby, które mnie posłuchały i wstrzymały się z zakupami zaoszczędziły grube dziesiątki czy setki tysięcy złotych, nawet zakładając, że w tym czasie płacili czynsze najmu (nadal czekam na odpalenie prowizji). Początkowo nikomu nie mieściło się w głowie, że polski rynek jest w trakcie bańki spekulacyjnej. Mówiło się raczej o ‘boomie mieszkaniowym’. Wzrost cen mieszkań miał być dowodem, że Polska jest Zieloną Wyspą.

Obecnie ilość rodzin zapakowanych w hipotekę idzie w miliony. Duża część z nich kupiła w górce. Dziś są w dramatycznej sytuacji, co skutkuje objawami somatycznymi:Stałe stany lękowe, fobie, zaburzenia zachowania, silne frustracje, depresje, napady paraliżującego strachu. Autoagresje i wybuchy nieuzasadnionego gniewu. Bezsenność, ograniczenie apetytu, częste bóle głowy i migreny, większa podatność na infekcje związana z ograniczeniem odporności. Wrzody żołądka, nadciśnienie, udary mózgu i zawały serca. Nowotwory. Samobójstwa. Psychologowie i lekarze stworzyli katalog zaburzeń psychicznych i medycznych, którym ulegają coraz częściej Polacy nadmiernie obciążeni finansowo“.

A tak wygląda wykres ilości już wywróconych hipotek:

Tak natomiast wygląda pękająca spekuła na wykresie – ceny nominalne, co przy wysokiej ukrytej inflacji oznacza szybsze spadki cen:

Są ludzie, którzy nadal nie wierzą, że ceny spadną do dużo niższych poziomów. Jak to, pytają, ma być tak tanio jak w roku 2000? A ja tymczasem pytam – dlaczego ma być drogo? W społeczeństwie z ogromnym bezrobociem, koszmarnie nędznymi wynagrodzeniami, z ujemnym przyrostem naturalnym i masową emigracją zarobkową? Bez oszczędności i z popytem napędzanym wyłącznie kredytem?

Tak wyglądają fazy bani z psychologicznego punktu widzenia:

Obecnie jesteśmy gdzieś w okolicach ‘zaprzeczenia’ oraz ‘pułapki byka’. Jeżeli chodzi o zaprzeczenie to warto poczytać jakie brednie wypisują pismacy: Jeżeli chodzi o rozpoczęte budowy mieszkań, to gigantyczny spadek odnotowano w Wielkopolsce i na Mazowszu. Z najnowszych danych wynika, że buduje się tam aż o połowę mniej mieszkań niż przed rokiem. […] Dla budowlańców te wyliczenia oznaczają naprawdę duże kłopoty. Natomiast z punktu widzenia osób kupujących lub sprzedających mieszkania, można się spodziewać, że na rynku będzie mniej wolnych mieszkań. Ich cena więc wreszcie zacznie powoli rosnąć.

Otóż ceny mieszkań nie będą rosnąć, pomijając epizodyczne korekty. To, że buduje się mniej nie znaczy, że podaż spadnie. Otóż podaż w relacji do popytu może nawet wzrosnąć – na rynku jest coraz więcej mieszkań, które zostały kupione w szczycie i których właściciele nie chcą zrozumieć, że wtopili. Próbują sprzedawać mieszkania po cenach sprzed paru lat, co po prostu nie może się udać. A z drugiej strony nie stać ich na to, żeby pokryć stratę z własnej kieszeni. Mało kto może sobie pozwolić na dołożenie do takiej ‘inwestycji’ kilkudziesięciu tysięcy – o tyle dostanie się za mieszkanie mniej niż się zapłaciło. W końcu polegną (faza bańki ‘kapitulacja’) i te mieszkania zaleją rynek.

Równie śmieszna jest argumentacja o niedoborze mieszkań. Podobno Polacy żyją w ciasnocie. Ale mają żyć w pałacach, skoro zarabiają grosze? Można by dowodzić, że w Polsce jest ogromny potencjał do sprzedawania Mercedesów ponieważ statystycznie Polacy jeżdżą starymi samochodami. Ale posiadanie gruchotów nie znaczy, że przesiądą się do jakichkolwiek innych samochodów, nie ma tu mowy o jakiejś ‘perspektywie dochodzenia’. Polaków po prostu na nic nie stać, więc rozsypujące się wraki i mieszkanie z teściami jest jedynym racjonalnym wyborem ekonomicznym. Inną opcją jest życie ponad stan i doprowadzenie się do finansowej ruiny.

Po stronie podażowej mogą pojawić się również licytacje komornicze, co będzie wynikało z pierwszego wykresu pokazującego ilość opóźnionych spłat kredytów hipotecznych. Tymczasem po stronie popytowej mamy koniec programu ‘Bank na Twoim’ i wysychający popyt – klienci widzę, że ceny spadają i odwlekają zakup licząc na jeszcze lepsze ceny.

Aby całkowicie sfalsyfikować tezę o potencjale do wzrostu cen wynikającym ze spadku pozwoleń na budowy warto spojrzeć na to, co działo się na innym wyspekulowanym rynku. Poniższa grafika rzuca światło na ilość pozwoleń na budowę w okresie pękania bańki.

A tak wyglądały ceny w tym samym okresie – i ilość budów i ceny spadały jednocześnie.

Niestety, jest nadal ludzi żyjących w świecie swoich imaginacji. Dla pokrzepienia serc intensywnie poklepują się po pleckach. To faza ‘mamy nowy paradygmat’ – co z tego, że w wielu krajach boom mieszkaniowy okazał się hipoteczną bańką – w Polsce jest inaczej.

Dla wyrobienia sobie dobrego osądu jak bardzo nadal napuchnięta jest bania warto odwiedzać serwis Otodom. To portal skupiający ludzi o oczekiwaniach wziętych prosto z Księżyca. Podaż ogromna a mimo to ceny działek idące w setki tysięcy, domy po milionie. W najbliższych latach wiele osób czeka naprawdę brutalny, zimny prysznic.

Share This Post

43 replies on “Ku pokrzepieniu serc”

Na domach się średnio znam, ale z tymi działkami to racja, nasza rodzina ma domek o 30 lat na Jurze. Wnuczka sąsiadki ze wsi poczuła “kase” w powietrzu i postanowiła sprzedać nkawałek pola o polu 1000 m2 działki budowlanej na które wcześniej było pole uprawne. Działka “ładna”, może się podobać debilowi, bo las bezpospośrednio obok, ale od południa (kiedyś ludzie byli bardziej obycie, i wejście prawie zawsze musiało być od południa) do tego podmokły teren, zdarzały się lata, kiedy stała tam woda… człowiek który całe życie mieszka wśród betonu, może się wpakować w taką pułapkę, na co pewnie liczy ‘przedsiębiorcza’ wnuczka.
Ale to nie jest najważniejsze, z ciekawości pytam się sąsiadki ile to chce, 15 k? A ona wytrzela z kwotą… 100 k…. myślałem, że ją zabije śmiechem. Tak się zastanawiamy z rodziną, czy nie podremontować domku i sprzedać domek jakiemuś frajerowi za kilkaset tysi, a później kupić 3 razy większą działkę i postawić nowy dom.

Slomski, jakie byly stopy procentowe w 2000 roku? Jakie bylo oprocentowanie kredytu hipotecznego? Czy latwo bylo dostac taki kredyt? Zestaw to z obecnymi warunkami i zastanow sie raz jeszcze. Czy mozliwy jest powrot do cen z 2000 roku?
Otoz nie jest mozliwy! Obecnie kredyty hipoteczne sa powszechne, stosunkowo latwe do wzieciai maja duzo nisze oprocentowanie a gdyby nadal byly kredyty frankowe to mielibysmy duzo wyzsze ceny niz obecnie. To kredyt, tani latwy kredyt jest glowym i najwiekszym sprawca wzrostu cen i tworca baniek. I takie sa fakty. Oczywiscie obecny ujemny przyrost, emigracja, duzo wiecej mieszkan na rynku, recesja, to wplywa na spadek cen, ale nie ma szans na powrot do roku 2000 o ile nie zablokuja kredytow w ogole lub stopy wskocza na 15%. Obecnie stopy spadaja i sa najnizsze w histori, juz mowi sie o nieznacznym wzroscie nieruchomosci. Nie zanosi sie, powtarzam nie zanosi sie przez najblisze pare lat aby stopy mialy rosnac czy w USA czy Europie a co za tym idzie w Polsce! Wiec kredyty beda tanie i coraz tansze nawet w zlotowkach. Jak kredyty tansze to nieruchomosci w gore czy w dol? Oczywiscie ze w gore. Przez ostatnie lata banki zbieraly depozyty, teraz rusza potezna akcja kredytowa. Banki maja potezna nadplynnosc. Beda tanio pozyczac, na nieruchomosci takze. Wiec ja obstawiam powolny, choc nieiwelki wzrost nieruchomosci w polsce. Bo po prostu raty kredytow na dana kwote staja sie coraz nizsze

Próbują sprzedawać mieszkania po cenach sprzed paru lat

To nic, że właściciele próbują sprzedawać za ceny z kosmosu, lepsze że banki przejęte nieruchomości chcą sprzedawć w takiej cenie.
W mojej okolicy m2 działki budowlanej obecnie “chodzi” po 400zł, ale banki chcą uparcie 2x tyle za działki przejęte od nie płacących rat. Nic że nikt tyle nie zapłaci, ważne że nie zaideksują straty, którą już ponieśli. Ciekawe jak długo tak wytrzymają?

@Marcin, co z tego że kredyty będą tanie? Kto ma je brać, ludzie, którzy wcześniej kupili mieszkanie na kredyt? Czy ludzie, którzy którzy wtedy nie kupili, ale zarabiają coraz mniej? Tu nie chodzi o to, że kredyty będą łatwo dostępne, bo przecież same się nie spłacą.

@Marcin
Być może masz rację, czas oceni. Ja co do wzorstów na nieruchomościach mam inne zdanie, podobne do autora bloga. Po pierwsze, w czasach taniego kredytu ludzie się zapożyczyli na potęgę i obecnie nie ma już takiej rzeszy chętnej do zadłużania. Po drugie obalono mit, że nieruchomości mogą tylko rosnąć, a więc odnoszę wrażenie, że spora część osób uważnie się będzie przyglądać temu co się dzieje. Po trzecie, za chwilę się skończą pieniążki w budżecie i kto wie co JVR wymyśli. Jak rąbną katastrem to wesoło na rynku nieruchomości nie będzie.

Sam szukam działki w okolicach Krakowa, ale po cenie z 2005 roku. Wbrew pozorom da się kupić, tylko trzeba poszperać. jest też wiele osób odklejonych od rzeczywistości. Ostatnio rozmawiałem z jednym rolnikiem, który nieogrodzoną, nieuzbrojoną działkę 20ar chciał mi wcisnąć za 400k złotych. Okolica bez urwania tyłka, ale wie pan. Pińć lot temu to i po milion chodziły.

@Doxa
Otodom i domGratka czy jakoś tak to faktycznie wesołe portale 🙂 Najweselsi są jednak pośrednicy nieruchomości. Chcą 8-10% wartości małej działki i cena jest nienegocjowalna 😀 Życzę im finansowej agonii z takim podejściem.

Podchodząc do tematu nieco inaczej, sugerujecie ,że “nasze banki” notują jeszcze grube zyski rok do rok, ponieważ wciąż utrzymują się nad przepascią zwaną”HIPOTEKA”.
Wyadaje się ,że skoro w Hiszpani tak było to dlaczego nie u nas, czyli PUSTE bloki, domy itp , jak będą tak dalej płacić w Obozach pracy to popoostu nikt nie kupi , bo niby kto jak zaczyna się nowa fala emigracja no i potężny niż.Pytanie brzmi jak to się skończy.

Zawsze można ostrzegać przed bańką, zwłaszcza jak się to robi parę lat można być pewnym na 95% że w końcu nastąpi ;).
A tak na poważnie. To każdy zakup na kredyt jest bańką. Tak to już jest że nasza cywilizacja opiera się na kredycie i nie ma innego wyjścia jakt w tym trwać. Nie ma żadnej rónicy, czy nasz piękny kraj pójdzie drogą Grecji czy Węgier albo Rumunii za Caucescu. W każdym przypadku skończy źle. Przy czym jeśli pójdziemy drogą Grecji, to przed nieuchronnym końcem nieźle się zabawimy. Jeśli jednak będziemy już dzisiaj zaciskać pasa to nasze zadłużające się otoczenie sprawi, że niewiele nam z tego przyjdzie w przyszłości, bo w pierwszej fazie zaprzestanie od nas importu a w drugiej – zwyczajnie nas zje na przystawkę (tak rodzą się wojny).

Podczas pobytu w Polsce kilka lat temu kupilem dzialke budowlana z przeznaczeniem na dzialalnosc gospodarcza.Przez ostatnie lata dzialke uzbroilem, zakupilem projekt i niezbedne zezwolenia. W tej chwili od 2 lat czekam na spadek cen materialow budowlanych a on nie nastepuje..
Ceny robocizny nie spadna bo taniej byc juz nie moze chyba?

Odniose sie tylko do 1 kwestii – (artur xxxxxx czesciowo tylko o to zahaczyl) – niskie ceny na licytacjach komorniczych to tzw. miejska legenda. Tym, co nie wierza polecam wizyte w najblizszym Sadzie Rejonowym – w gablotach az roi sie od ogloszen komornikow. Bywam czesto i czytam te ogloszenia i jak dotad nie widzialem jeszcze ani jednej ‘perelki’.
A teraz skad sie biora takie ceny – do wyceny takiej nieruchomosci brany jest rzeczoznawca, stara sie zrobic wycene na taka kwote, zeby zadna ze stron nie mogla jej pozniej podwazyc ani w jedna ani w druga strone. Poza tym wycena bazuje na historii transakcji w okolicy, a wiec nie bierze pod uwage trendu spadkowego, jak silny by nie byl – czyli w 90-95% przypadkow te ceny nie sa w ogole atrakcyjne i czesto sa wyzsze od cen transakcyjnych.
Sprawa sie zmienia dopiero przy drugiej i (o ile wystapi) trzeciej licytacji – dopiero wtedy cena ‘ma sens’.
Przyklad troche z innej bajki (ale zasada ta sama) – obok mnie byla dzialka, ktorej wlascicielem byla ANR, zglosilem sie do nich, ze chce kupic. Dzialka TYPOWO rolna, w zasadzie bez dojazdu, mediow, ogrodzenia, bez prawa do zabudowy, jakies 50-60m od asfaltu, zarosnieta jak dzungla amazonska. Powierzchnia 640m2 – czyli niewiele, a jakis ‘geniusz’ wycenil to na 16k – czyli w cenie wowczas dzialki budowlanej. I tak wlasnie sa wyceniane nieruchomosci w PL – w mysl zasady ‘lepiej wycenic za wysoko niz za nisko’.
Pozdro,
Tom

Ogolnie mysle ze w dalszej perspektywie spadki sa nieuniknione, ale moze bedzie trzeba na to jeszcze kilka lat poczekac. Teraz z tym nowym programem MDM widze spadki cen do konca roku mniej wiecej do limitow dostepnych w programie, a potem utrzymanie tych cen lub delikatne wzrosty. Spadki i owszem, ale w dalszej perspektywie dobrych kilku lat – stopy pewnie będą trzymać nisko i będzie powtórka z Europy. Sam myślę teraz nad mieszkaniem i zastanawiam się nad kredytem, oczywiście nie na długo i z solidnym wkładem własnym. Plusy to stabilność mieszkania (jak ktoś dostał niespodziewane wypowiedzenie wynajmu w najmniej oczekiwanym momencie to wie co to znaczy) oraz to cale “placenie juz na swoje” (niby niewiele przez kilka lat, ale jednak). Potepiam branie kredytu przez nieogarnietych na 100-120% LTV na 30-50lat, ale uwazam ze wziecie kredytu na 10-20 lat na 50-70% LTV nie musi byc takie zle. No bo jak bedzie zmodyfikowana powtorka Cypru, to oszczednosci zbierane na mieszkanie moga wyparowac. Przerzucic oszczednosci w zlote monety? I gdzie je trzymac – w wynajmowanym mieszkaniu?

czemu nikt nie uwzględnia w prognozach elastyczności? ceny nieruchomości są mniej elastyczne na zmiany koniunktury niż np. indeksy akcyjne. gdyby elastyczność była taka sama to ceny nieruchomości spadłyby o 55% a nie o 30%.

ludzie będą czekać.. i czekać lekko zchodząc z ceny (a i tak już dużo zeszli) … aż za kilka lat ktoś kupi (nominalnie dostaną, ale oberwą na utracie wartości pieniądza) lub sytuacja gospodarcza się poprawi i zrezygnują ze sprzedaży.

przedstawiany wykes jest wkresem bańki spekulacyjnej.. ale nie można kreślić na nim losów cen nieruchomości!! to nie ta elastyczność.

nieruchomości w polsce nie były kupowane w celach inwestycyjnych w takiej skali jak w USA.

jedyne czego w najbliższym okresie mógłbym się spodziewać to wzrostu cen nieruchomości z rynku pierwotnego i spadku cen z rynku wtórnego.. ale to będzie miało związek z bandyckim interwencjonizmem rządu o nazwie MDM czyli “bankrut deweloper na swoim”.

takie moje zdanie

@kunta kinte, “W tej chwili od 2 lat czekam na spadek cen materialow budowlanych a on nie nastepuje..” – bzdura, widziałem ostatnio stal po 2500/t (nie, nie spod lady bez vatu) i porotherm 25 po 4zł sztuka.

“Ceny robocizny nie spadna bo taniej byc juz nie moze chyba?” – bzdura, murarze klinkieru w tym roku chcą 2,20 za cegłę, rok temu ci sami wołali 2,50 z łaską.

@Marcin trochę racji masz, parę kwartałów ze stopami np 1% na bank rozruszałoby PL rynek nieruch., śruba inflacyjna zawsze robi swoje bez względu na to w jak czarnej dupie jest kraj, inwestoriat zawsze rzuci się na nieruchomości – vide aktualnie USA tak jak piszesz. Tymniemniej aktualne 3% to IMHO za mało żeby przeforsować taki scenariusz, szczególnie przy wygaszeniu RnS i wbrew temu co piszesz nie do końca łatwym dostępie do hipotek w porównaniu z czasami prawdziwego boomu.

Pamiętajcie moje słowa, 2-3 kwartały ze stopami 1% i zobaczycie to samo, co się działo w 2006-2007.

Oczywiście problem jest taki, że to będzie ostatnia bańka, ponieważ po jej pęknięciu nadmuchanie jeszcze jednej wymagałoby stóp bardzo mocno poniżej zera, a na to niepójdą nawet chyba najwięksi populiści bo w takim układzie ludziom przy kasie będzie zwisać i zapłacą byle juncie za powrót do normalności, mając jako alternatywę totalne czyszczenie a’la 1989-1991.

@Tomasz WL, hehehe, rok temu kupiłem od ANRu niemal hektar pod warszawą (powiedzmy, jakieś 50 km od centrum) za ok 7 tys. Także czasami się da 🙂

Kolega od dwóch lat chce w Krakowie kupić mieszkanie ok 50 m2 w dobrej lokalizacji (Blisko A4). Ostatnio był na spotkaniu z developerem. Dostał upust 2000 PLN na 300 tys.
Mówi że jeszcze poczeka.
Tylko że szynka dwa lata temu kosztowała 25 zł/kg a teraz ponad 30

“Jak Pan przewiduje jaka będzie cena uncji złota pod koniec 2012 roku? $3000 – $5000”.

Nadal nie widzę tych spadków cen nieruchomości, a ponoć ma (jest?) być łatwiej o kredyt. Poczekamy, zobaczymy. Chwilowo prognozy końca świata się zwyczajnie nie sprawdziły.

@Marcin.

Znajdź na necie wykresy, które ukazują ceny nieruchomości na rynkach, które bańkę spekulacyjną mają za sobą: Irlania, Hipszania, Portugalia, Czechy. Potem porównaj to do Polski. Jeśli myślisz, że nasza bańka jest jedyna w swoim rodzaju i podlega innym prawom niż bańka w krajach bardziej rozwiniętych to bardzo srogo się mylisz. Zgadzam się ze Słomskim całkowicie. Wykres, który wkleił przebiegnie identycznie jak w innych krajach i nic tego nie zmieni. Zrozum, że mamy tak wielką nadpodaż mieszkań i tak niską demografię, że przez najbliższych parę lat możemy oczekiwać tylko spadków i to nie jest postawa roszczeniowa tylko suche fakty.

Obrazek z przed 3 godzin a propos wykresów Pana Doxy. Byłem dziś w metropolitan u pewnego developera aby rozpocząć szybką ścieżkę zakupu nieruchomości. NIKT nie był łaskawy ze mną rozmawiać bo się nie umówiłem wcześniej a sprzedawcy mieli szkolenie:) To chyba wystarczy za komentarz do rzeczywistości w PRL-u.

Mentalnosc polskiego handlowca jest co najmniej dziwna. Przyklad przyslowiowego straganu z owocami i brazowymi bananami. Opsci pani cene? Nie , wole zeby zgnily.
Podobnie ma sie cena gruntow rolnych czy budowlanych.
Czesto ofrowane dzialki budowlane nie posiadaja drogi dojazdowej ( tylko szutrowa ), asfalt jest rarytasem . Ogrodzen zazwyczaj brak. Cos co bylo polem uprawnym po przekwalifikowaniu sprzedaje sie jako ” dzialke budowlana”. W cywilizowanym swiecie, np. Hiszpania , przygotowaneie terenu pod rozparcelowanie rozpoczyna sie od doprowadzenia WSZYSTKICH MEDIOW i asfaltowej drogi dojazdowej.

Polska to ekstremalny kraj. Historia deweloperki rozpoczela sie na wariackich papierach z ogolna psychologiczna akcja oglupiania wyposzczonych ludzi. W akcji tej braly udzial dzialy marketingu z deweloperki, media i banki udzielajace kredyow. Od poczatku sprzedawano powyzej ceny rynkowej ( popyt/podaz).
Teraz rozpoczyna sie faza “przegladania na oczy”, umysly sie otwieraja i ludzie nagle widza wiecej.
Niestety postawa przypominajacy stragan z gnijacymi owocami w koncowym efekcie skutkuje efektem ” jeszcze Polska nie zginela”, czyli zawsze trzeba spasc na dno rzeby sie zjednoczyc i polubic. Do tego czasu sprzedajacy i kupujacy nie sa partnerami a wrogami.Nikomu nie robi sie trudniej interesow jak Polakowi z Polakiem.
Dlatego rynek nieruchomosci w Polsce upadnie do samego dann na wlasne zyczenie i wyzej wymienione czynniki.

@Marcin
W 100% Ciebie popieram. Ciekawie wyglądają wykresy Doxy bez podania skali poziomej. Szkoda, że nie widać wzrostów tegorocznych (po zjeździe w styczniu).
Znam tylko Warszawę i moją dobrą okolicę, w której aktualnie dobry znajomy szuka mieskania i wiem za ile gotowi są sprzedawać swoje oferenci. I prawda jest brutalna, to większe kwoty niż te które ja dałem w 2010 roku.
Sam jestem rozdarty – chciałbym by mieszkania były tańsze, nawet gdybym miał stracić na moim własnym. Zaraz je spłacę i za grosze kupiłbym sobie ładny apaartament. Ale nic z tego, nigdy nie będzie mnie na to stać w tym mieście.
Pozdrawiam

Nasza banka nie byla az tak napompowana jak w innych krajach
bo nie mielismy az tak niskich stop procentowych
i nie trwalo to przez 10 lat
To byl szybi ruch, szczyt trwal 2-3 lata konczac sie gdy wybuchl kryzys ogolnoswiatowy i gdy obcieto kredyty frankowe.

Czy wwzyscy trzydziestolatkowie w tym czasie kupili swoje mieszkania? Oczywiscie ze nie.

Spojrzcie na wykresy slomskiego jak zachowuja sie banki, gdy bedzie dno musi byc odbicie do realnego poziomu

Dno wlasnie jest teraz bo sytuacja sie juz ustabilizowala, frank nie jest az tak drogi zeby bylo to problemem wiec teraz wyrownamy te 5-10% w gore
a tanie kredyty temu beda pomagac.

Nie ma szans u nas na sytuacje porownywalna z USA
bo u nas nie ma tak latwego prawa upadlosciowego. Tam mozna sobie porzucic latwo nieruchomosc u nas nie. Wiec ludzie beda robic wszystko zeby nie przestac splacac hipotek. Nie ma szans na gleboki spadek!

Jesli ktos chce kupic nieruchomosc, to taniej juz nie bedzie.
Wiem ze to wyswiechtany slogan 🙂 ale ja tak wlasnie mysle.

Zauwazcie ze tez zagranica wlacza sie w kupowanie, bo przeceny byly juz naprawde spore szczegolnie w najwiekszych miastach typu Wroclaw.

I zapominacie o jedym, masa mieszkan ktore sie zbudowaly i sa na rynku jest ZAMROZONYCH. One nie wroca na rynek przez kredyty frankowe. Nie da sie ich obecnie splacic. trzeba by doplacic minimum 20%. ich po prostu nie ma tak jakby nigdy nie zostaly zbudowane.

Nie zrozumcie mnie zle, ja nie prognozuje powrotu do cen gdy byla hossa na rynku mieszkan, ja tylko twierdze, ze mamy wlasnie dolek lub go mijamy i bedzie odbicie o max 10% do realnych cen.

Nie bedzie u nas zadnej paniki czy ostrego tapniecia. Zablokowane nieruchomosci skredytowane we frankach, brak prawa upadlosciowego, odzpowiedzialnosc za hipoteke calym majatkiem + spadkobiercy. Niskie stopy procentowe i przeciez spora ukryta inflacja nie daja szans na glebszy spadek.

zapomnialem jeszcze dodac o perspektywie wejscia do euro, choc troche odlegla chyba jak na razie, ale jednak

zobaczcie sobie jakie tam maja obecnie stopy, lepsze niz za czasow swietnosci kredytow frankowych ktore tak naprawde nakrecily nasza banieczke

wystarczylo by tez zlagodzenie polityki kredytowej i pozwolenie na kredyty w euro… z perspektywa umacniajacej sie zlotowki przed przystapieniem do euro. To bylby naprawde silny impuls na nakrecenie sprzedazy mieszkan bo raty bylyby malutkie przy obecnych cenach mieszkan.

oczywiscie to oznacza nieuchronna pozniejsza katastrofe w budowlance i gospodarce (patrz slowenia), ale pare lat po impulsie…

@inz. – mówisz o cenach oferowanych, a powinieneś porównywać ceny transakcyjne.
Jak rozumiem Twój znajomy nie kupił jeszcze mieszkania, co jest w pewien sposób znamienne 🙂

To nie same niskie stopy sa czynnikiem nakrecajacym i cechujacym banke na nieruchomosciach.

1 Owczy trend kupowania, bo kupuje masa.
2 Kupowanie po zawyzonych cenach ( przekraczajacych zdroworozsadkowe mozliwosci )
3 Kupowanie “pod inwestycje” czyli wynajem, lub popzniejsza sprzedaz z zyskiem.

Wynajmowalem kilka mieszkan na poludniu kraju i pozostal mi nawyk obserwowania tego rynku.
Mieszkania leza odlogiem, puste juz od ponad dwoch lat, przy czym ceny zostaly juz wielokrotnie obnizone.
Rynek jest martwy.

@Marcin
Rostowski wykonał już 90% deficytu budżetowego na 2013,a nie minęło jeszcze pół roku.Gotowe są narzędzia prawne(Dziennik Ustaw z dnia 22 lutego 2o13 roku rozporządzenia Rady Ministrów z dnia 17 stycznia 2o13 roku w sprawie zintegrowanego systemu informacji o nieruchomościach, w skrócie sygnowanego jako ZSIN) i struktury urzednicze do wprowadzenia podatku katastralnego.Rząd jest w panice i nie bedą się wachać.To już wiadomo.Nieruchomości,zjadą o 20-30%,więc nie ma mowy o dołku.

@Myname. Zgadzam się , ale rozgraniczyłbym procenty w/g atrakcyjności lokali, np Wielka Płyta nawet i 50% te bardziej atrakcyjne może z 10-20%.Z tym podatkiem katastracyjnym mogą być niezłe jaja, uważam ,że PO wprowadzi go wtedy kiedy będzie traciło władzę, jako śmierdzoce jajo dla nowej władzy. To smierdzące jajo dobije rynek nieruchomośći, oczywiście zależy ile dosolą.
ps. znowu jakaś nerwówka na złocie

@Myname

A po co mialby wprowadzac podatek katastralny, skoro moze najpierw zajebac depozyty z bankow?

Osobiście jestem za katastrem – zwłaszcza dużym dla pustych działek budowlanych i inwestycyjnych (typu pod działalność gospodarczą). Leżą takie puste w centrum miejscowości, pomiędzy innymi nieruchomościami i tylko blokują miejsce.
Dodatkowo cała infrastruktura /woda, prąd/ jest droższa dla reszty.
Kolejny mój wróg publiczny to domy na wakacje w małych miejscowościach kupowane przez mieszkających w dużych miastach. Nie mieszkasz na stałe? Podatek katastralny x3, a co! Stoją takie pustostany nieużywane, a ludzie emigrują.

Ceny mieszkań będą spadać.Nie ma się co oszukiwać.W miastach wojewódzkich b. NRD ceny za m.kw. są na poziomie 500-1000 €, a wynajem to 5-10 € za m.kw. Można to zobaczyć np. na immowelt.de . Gdy nie ma pracy i młodzieży tak już jest. W Polsce bardzo tanio jest na Śląsku, gdyż w latach 70. zjechało się wiele osób ze wsi do pracy w przemyśle i teraz przechodząc na emeryturę wracają w rodzinne strony. Jest podaż a nie ma popytu. Jednakże patrząc z drugiej strony, nieruchomości są dobrym zabezpieczeniem przed inflacją, więc nie wiadomo czy w wypadku wysokiej inflacji nie będą lepszą lokatą kapitału niż gotówka na koncie.

@Roman

Po przeczytaniu twojego komantarza mysle sobie, ze w PL komunizm zawsze bedzie mial sie dobrze.

Jestem przekonany, że autor bloga ma rację. Czytając komentarze nie mogę się nadziwić naiwności ludzkiej (vide opinie Marcina)

@ Takie Jeden Łoś
Wpis Romana to nie komunizm, tylko solidarność społeczna. Najbardziej dziwi mnie, gdy nędzarze, którym rzucono ochłapy bronią “prywatnej własności” swych panów. Mój właściciel bank pozwolił mi kupić ciemną norę w sutenerze za 300 k na 50 lat, więc będę wychwalał pod niebiosa dobrodziejstwa prywatnej własności i nie pozwolę tknąć pałacu mojego pana. Bo by się świat wywrócił do góry nogami, gdyby plebs dobrał się podatkami do Pańskiego pałacu. Jeszcze by i mnie moją klitę zabrał/opodatkował. Pamiętajcie, że feudalizm trwał od końca starożytności do początków nowożytności, czyli ok. 1200 lat. I nikt wówczas nie wyobrażał sobie, że może być inaczej. Nasz, pożal się boże, kapitalizm wraz z jego obrońcami, nie wytrzyma nawet połowy tego czasu. Jeszcze kilka dużych wojen wywołanych nędzą i ludzie nauczą się solidarności. Chyba, że wyginą wcześniej.

@Takie Jeden Łoś
@Roman

Podatek od nieruchomości czy działki ma więcej wspólnego z georgizmem (zob. wikipedia po angielsku) niż z komunizmem. Georgizm jest jak najbardziej kompatybilny z kapitalizmem i wolnym rynkiem.

Georgiści są zwolennikami podatkowania konkretnie wartości lokalizacji (wycenianej jako potencjał lokalizacji do generowania dochodu z wynajmu). To nie jest to samo, co podatkowanie wartości nieruchomości czy wartości całej działki. Wartość działki z zabudową to w przybliżeniu wartość lokalizacji (generowana w dużym stopniu przez infrastrukturę dookoła) + wartość pracy i materiałów na zbudowanie nieruchomości na tej działce.

Ja jestem zwolennikiem wolnego rynku, czyli nie komunistą, a z podatków, skoro już istnieć muszą, wolałbym podatek nieruchomościowy niż VAT lub dochodowy.

Podatkowanie lokalizacji wymusza (w teorii) efektywniejsze wykorzystanie ziemi i czyni nieopłacalnym wycofywanie z rynku i użytku dobrych lokalizacji przez dużych właścicieli .

Mieszkam w Anglii i mogę tu obserwować, jak kartel posiadaczy ziemskich ma się w najlepsze, ciągnąć pieniądze od produtkywnej, kapitalistycznej części gospodarki.

Kataster jak każdy podatek będzie przez jednych chwalony, przez innych ganiony. Wszystko zależy w jakiej formie się go wprowadzi.
Można bezproblemowo ustalić barierę na rozsądnym poziomie: kwotowa (wartość domu/mieszkania powyżej 500tys. zł dopiero kwalifikuje się do podatku, ewentualnie jakiś stosunek do średniej ceny w okolicy).
Niemniej są pewne cechy podatku od warotści nieruchomości, które są korzystne, dlatego mógłbym się zgodzić płacić kataster za nieruchomość.

W Krakowie nadal się buduje mieszkania, choć dużo ich stoi pustych. Wyglądają jak getta, przy każdym wejściu, na każdej ulicce kamery, wystarczy gościa z karabinem postawić i gitara 😉 ale prędzej to zamieni się w slamsy, niektóre budynki już niszczeją, a tam gdzie nie ma kamer to dresy już obsikały ściany. Jak emigranci z Izraela (tak ci co “nie” rządzą w Polsce ale prawdopodobnie oskubią nas z 60 mld $) przybędą to będą mieć tanie mieszkania 😉 No i zaczyna się roić mieszkań z napisami “sprzedam”. W sumie sam remontuje mieszkanko, ale ostatnio zastanawiam się czy to ma sens, czy lepiej kasy nie włożyć na ewakuację z tego kraiku, a najlepiej z eurokołchozu:/

@Freeman
Zgadzam się w 100 %. Obserwuję rynek mieszkaniowy w Gdańsku od około 6 lat i widać wyraźnie że spadki są duże. Mieszkania jak napisałeś się po prostu nie sprzedają, szczególnie z rynku wtórnego. Znam kilka osób w moim otoczeniu które próbują sprzedać swoje mieszkania od około 2 lat bez żadnego skutku. Cena np mieszkania 6 letniego ok 75 m2 (4 pokoje) spadła przez 2 lata z ponad 400 tysięcy do 330 tys dzisiaj i nadal nie ma chętnych. To nie są odosobnione przypadki.
Ludzie po prostu są teraz znacznie ostrożniejsi w zakupach – wolą się 10 razy zastanowić i obejrzeć sporo ofert zanim się zdecydują.

Znam wielu którzy po prostu czekają z zakupem z róznych przyczyn – niepewna sytuacja na rynku pracy, oczekiwanie na dalsze spadki, brak wkładu własnego, brak zdolności kredytowej etc.
I tak jak tu ktoś wspomniał – coraz więcej widać na balkonach “płacht” o sprzedaży.
Moim zdaniem nie ma żadnych racjonalnych powodów aby mieszkania drożały bo kto miałby je kupować ? a wszelkie brednie że gdzieś tam coś tam zdrożało o 0,000005 % można włożyć między bajki – to prosta manipulacja pulą mieszkań tańszych i droższych aby pozornie widać było na papierze średni ! wzrost cen za metr.

“…wiele osób czeka naprawdę brutalny, zimny prysznic.” – i bardzo dobrze, taka nauczka się należy za wagarowanie zamiast uczenia się i za naiwność obstawiając PO.

> dlaczego ma być drogo? W społeczeństwie z ogromnym
> bezrobociem, koszmarnie nędznymi wynagrodzeniami,
> z ujemnym przyrostem naturalnym i masową emigracją zarobkową?

Problem chyba polega na tym, że ww. czynniki nie dotyczą wielkich miast (z wyjątkiem Łodzi) – w dużych miastach mamy niskie bezrobocie, w Warszawie jest bardzo niskie bo 4%, wynagrodzenia wysokie ale koszty życia nie odbiegają zbytnio od kosztów życia w pozostałych regionach Polski, za to Warszawa ma dodatni przyrost naturalny i dodatnie saldo migracji ale okolice Warszawy mają i bardzo wysoki przyrost naturalny i bardzo wysokie dodatnie saldo migracji. Te czynniki jakoś trzeba by uwzględnić aby rozsupłać zagadkę – czy w Warszawie w której nabudowało się w cholerę mieszkań (od wielu lat co roku oddawano 10-12 tys.), rynek mieszkaniowy Warszawy to było jakieś 1/3 całości jest ponoć 40tys. mieszkań do kupienia, sporo pustostanów to fakt to ceny polecą na łeb na szyję czy nie polecą?

Nie polecą 🙂

Może trochę wrosną, może trochę spadną, ale nie polecą – przynajmniej nie w sensie “brutalnego, zimnego prysznica”.

Mieszkania mają tendencję do kosztowania tyle, ile wynoszą maksymalne możliwości zapłaty przez nabywcę.

Czyli, w danym regionie (np. Warszawa) bierzemy medianową pensję w rodzinie, odejmujemy jedzenie, transport i media, co pozostaje to idzie albo na spłatę raty kredytu, albo miesięczny czynsz, jeśli mieszkanie jest wynajmowane.

W Wawie bezrobocie jest niskie, pensje wysokie, a oprocentowanie kredytów w strefie Euro – niskie, czyli raczej kredyty mogą być tańsze, niż droższe.

A że developerzy mają nadmiar mieszkań? Przecież te mieszkania jeść nie wołają, wolą chyba je przetrzymać niż sprzedać tanio i zepsuć rynek, nie? Czy ktoś kto zna ten biznes, może skomentować?

Duże miasta rządzą się innymi prawami niż małe lub średnie. Wiadome, że Warszawa, Wrocław, Poznań, Trójsmiasto przyciąga ludzi mniejszym bezrobociem i z tego tylułu wzrasta popyt na mieszkania co hamuje spadek cen.
W mniejszych miastach widać wymieranie spowodowane zmniejszeniem się liczby osób w wieku produkcyjnym z powodu wyjazdów do dużych miast, emigracji. Z biedniejszych regionów ludzie szybciej będą uciekać, co ma szybszy i większy wpływ na ceny mieszkań i domów.

Jest duża liczba “małych i średnich“ developerów, którzy również płacą za(cytat): “jedzenie, transport i media, co pozostaje to idzie albo na spłatę raty kredytu“… no właśnie, i na co jeszcze??? Liczę na to, że developerzy załadowani po uszy w kredyty inwestycyjne nie mając siana na ich spłatę w końcu sprzedadzą mieszkania w normalnej cenie…
Czy mieszkania “wołają o jeść“?? Nie wiem co napisać.. Mówimy o pojedynczych mieszkaniach czy całych niesprzedanych bliźniakach, szeregowcach, osiedlach, blokach?? Te chyba wołają o jeść..
Wysokie zarobki i niskie bezrobocie? Nie wiem jak jest w Warszawie ale denerwuje mnie bezmyślne powtarzanie oklepanych frazesów. Z doświadczenie wiem, że znalezienie pracy jest dużym wysiłkiem, niekoniecznie zarabiamy tyle, ile nam potrzeba na godne przeżycie całego miesiąca a im większe miasto tym koszty życia w takim mieście są większe. Gdzie do tego kredyt?
Spotkałem się już z jednym wywiadem, w którym pracownik firmy developerskiej poinformował Szanownych Czytelników (czyt. lemingów), że aktualne spadki cen nieruchomości są najniższe od 4-5 lat i już taniej nie będzie, więc bije na alarm, żeby ludzie korzystali z tej okazji i ruszyli na zakupy ich wymarzonych mieszkań… Ciekawi mnie ta koncepcja w mieście, w którym mieszka ok. 450 tyś ludzi, głównym napędem są kulejące usługi połączone z handlem a wszelkie ośrodki przemysłu zostały zlikwidowane, sprzedane, podzielone lub zredukowane do najniższego minimum. Średnia pensja młodych ludzi pracujących z reguły na czarno to 1200-1600 złotych netto. Starsi wcale nie mają lepiej… Już widzę stado pędzących kredytobiorców…

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *