Categories
Ekonomia

Underwater Demolition Team we franciszku

Święta, święta i po świętach. Ludzie siedzą po domach, jedzą, nudzi im się, więc piszą. Wpis gościnny Sebastania:

Tak. Tekst będzie o kredytach hipotecznych. W dzisiejszym wpisie pogadamy o osobach znajdujących się „pod wodą” czyli takich, które mają więcej długu niż jest warta „ich” (na pewno ich?) nieruchomość.

Zanim jednak przejdziemy do głównej treści, uskutecznimy solidną rozgrzewkę. Poznajmy „głos ulicy”, czyli reprezentatywne komentarze zebrane (większość) w grudniu 2012.

~Lucjan Dylemat z mieszkaniami i kredytami przypomina mi moja chorobę: wrzodziejące zapalenie jelita grubego. Mieć sraczkę i brać prochy uszkadzające nerki, wątrobę i układ odpornościowy, czy zamontować sobie stomię czyli zaszyć odbyt, wyciąć 1,05 metra kich i zamontować worek na kupska. Jak by nie patrzał przesrane.

~abc Byłem kiedyś pracownikiem jednego z największych banków w polsce i udzielałem kredyty hipoteczne , to ludzie sami decydowali sie na kredyt we frankach.Zrobiło sie symulacje we wszystkich walutach, a ten jak zobaczył ile wynosi rata we franku to nie docierało do niego że istnieje coś takiego jak ryzyko. Ma być we franku i koniecA teraz ponoszą tego konsekwencje

~matka Mnie w banku nikt nie tłumaczył ,a nawet śmiali sie ,że chce w złotym ,a nie we franku . W końcu przekonali i wziąłem we franku

~pepe Większość piszących tu opluwaczy nie ma pojęcia co to stopa procentowa i wali frazesy o nabitych frankowcach. Wy wasze złote macie wyjściowo oprocentowane na dziś po ok 4,6 % w skali roku plus marża banku a frankowcy 0,1 % stopa procentowa (w moim przypadku 1,5%) marża banku. Teraz kalkulatory i policzyć sobie tumany

~siux mam kredyt we franku w Nordei wziety w kwietniu 2012roku […] Spie spokojnie bo zmienilem kredyt z Geinn Banku i ucieklem do Nordei na franka kiedy byl po 3,40.

~MAMA MAM KREDYTI I -JESTEM SZCZĘSLIWA […] KAŻDĄ RATĘ SPŁACAM ŚWIADOMIE I ROBIĘ TO DLA MOICH DZIECI […] ZAWSZE COŚ KIEDYŚ BĘDĄ MIAŁY PO MNIE W PRZYSZŁOŚCI.

~Jasio Gdzie ten dziad (jakiś analityk) co kilka dni temu nawijał, że frank poszybuje w kosmos w przeciągu kilku lat i zaleca szybkie przewalutowanie by nie stracić… Konkluzja nie chcesz stracić, olewaj analityków.Bbowiem przy stosowaniu się do ich rad to strata pewna i zaczną wymyślać jakieś śmieszne przyczyny…

~MMM Przynajmniej nie mieszkam baranie pokątnie u mamusi jak w twojej sytuacji.

~Pawcio U mamusi ??? Mieszka BARAN pod mostem albo co jakis czas w noclegowni… jak wytrzeźwieje oczywiście BARAN

~michał asman Frank szwajcarski skazany jest, ale na osłabienie!!!! […] Jak Szwajcarzy osłabiają kurs franka do Euro do swojego stałego poziomu 1, 5 CHF za Euro, tak Polska na odwrót musi umocnić Kurs złotego do Euro poniżej 4 zł, gdyż przy obecnym kursie nie spełniamy wymogów do przyjęcia euro […]

~eerbank wartość franka bedzie spadac,jego nominalna wartość to 2 zł,reszta to spekulacje

~ekonom vip Przez tak wysoki kurs franka godpdarka szwajcari nie przetrzyma […]

~połódnie Prawda jest taka, że szwajcaria powoli sie sypie a nie rośnie. […]franek niedługo zacznie opadać więc trzeba drzeć co sie da bo na spredzie już nie da się zarobić tyle co kiedyś. Zobaczcie jaki jest zysk banku kiedy spałacacie kredyt we franku 0,8-1,5% bo nie moga sterować liborem […]

~Franek nieprawda – jesli Europa zacznie sie wygrzebywać z kryzysu to i franek będzie spadał. Najgorsze za nami.

~dziki_kraj …jasne, wynajmuj , rób opłaty od wynajętego mieszkania, jeszcze odkładaj tyle żeby za kilka lat zebrać ponad 50% ceny mieszkania (ty jesteś lepsza pisząc o budowie domu) i nie zapomnij przeżyć za to co zostanie. Kobieto, gdzie ty się chowałaś ?!

~sly Płacisz za wynajem 600-800 zł,czyli uśrednijmy to na 700 zł.Rocznie wychodzi 8400zł,wynajmujesz przez np.5 lat czyli zapłacisz 42 tys zł,i nadal nie masz mieszkania.Brawo za rozumowanie!.

~DobraRada Ja spłaciłam około różnych 30 kredytów i uważam, że to jest doskonała droga do urządzenia się […]jeśli mamy już jedno mieszkanie czyli gdy mamy gdzie mieszkać i mamy zdolność kredytową możemy kupować następne mieszkania bo spłacą się same z najmu […]kredyt RnS był doskonały,nie wiem czemu tak mało młodych ludzi z niego skorzystało, to najlepszy produkt od 30 lat[…]RnS jest do końca roku co oznacza,że wystarczy podpisać umowę kredytową w tym czasie.

~lola jaki sposób na własny M jak nie kredyt?

~kryst czuje się dyskryminowany mam partnerkię mamy dziecko płacimy podatki a tylko dlatego że nie rejestrujemy się w urzędzie nie możemy dostać dopłaty […]sprawa dopłat tylko dla zarejestrowanych narusza konstytucyjną zasadę równości obywateli.

~Mieszkanie kupiłem mieszkanie, wziełem kredyt […]Zate 28 lat moje dzieci będą miały gdzie mieszkać. Pozdrawiam

~emeryt Kredyt kiedyś spłacę i dom będzie mój a w przyszłości moich dzieci. Wy blokersi pomimo że żyjecie jak świnie w klatkach i tak musicie płacić pasibrzuchom w spółdzielniach do końca świata i jeden dzień. Jak braknie kasy na czynsz to wylecicie z hukiem na bruk pomimo rzekomego prawa własności. I kto tu jest debeściakiem?????????????????????.

~yuuppi Dom jest TWOJ, mozesz zrobic z nim co ci sie podoba – pomalowac, zburzyc, wysadzic w powietrze, podpalic, co tylko chcesz. Jedyne co do banku nalezy to kasa ktora ci pozyczyl, nic wiecej, a to w jakiej postaci zwrocisz mu kase to go nie obchodzi moze byc w sztabkach zota […]

~hehehe mój dom, mogę w nim nasr..ć zrobić imprezę i biegać bez gaci, a raty jak raty, każdy dług trzeba spłacać, tak postępują ludzie honorowi

~MMM Miałem do wyboru: płacić wynajem 1200 i do tego wszystkie media, a do tego nie znałem dnia ani godziny albo wziąć kredyt we franku na 30 lat i płacić 1600 i oczywiście media, a do tego spać spokojnie wiedząc, że nikt mi jutro nie powie szukaj nowego lokum! Wybrałem to drugie! A mój syn już nie będzie się musiał sam martwić!

~MMM Należę do tych co mierzą siły na zamiary i specjalnie nie rozbuchałem się w myśl zasady “zastaw się a postaw się”! Liczy się to, że nie miałem uskładane 200 tys. na mieszkanie, a ban mi pożyczył! Ważne dla mnie jest to, że mam dach nad głową i będzie go miał mój syn i mam nadzieję też wnuk! I tak naprawdę tylko to się liczy!

~Normalny Oboje z żoną pochodzimy z rodzin w których się nie przelewało jak braliśmy pierwscy kredy na mieszkanie ( stare ) całe rodziny pokazywały sobie nas jako dziwolongi. Potem kupilismy działkęm, wybudowaliśmy dom teraz wynajołem mieszkanie aby nie stało puste. Po tym wszystkim kupiłem sobie samochód. Wszystko przy pomocy baku i tego nieszczęsnego franka. Kryzys finasowy dał nam w kość szczególnie rok 2008 kiedy waluty rosły a stopy nie spadały, ale jakoś przeżyłem.Jakoś to jest tak, że pensje rosną czynsze także a rata stoi w miejscu. Oczywiście nie polecam mojej drogi bo pełna wyżeczeń ale jak jesteś biedny nie wygrzebiesz się z biedy bez tego kredytu. Mam nadzieję, że za jakieś dwa trzy lata waluty znów zaczną spadać mieszania trochę podrożeją i jakoś dokończę plany które przerwał kryzys. Ale jednego jestem pewien moje dzieci będą miały kożde swój pokój moje mażenie z dzieciństwa. A ja jakoś wyjdę na prostą. Jedno mnie dziwi tabuny ludzi chodzących na spacer po mojej dzielnicy i pokazujących swoim dziecią jak mieszkaja bogaci ludzie.

~MMM I to właśnie tacy jak my stanowimy od wieków siłę tego kraju! Cieszę się, że nie jestem sam!

~MMM za 22 lat przestanę [spłacać kredyt] i będę miał wszystko gdzieś! A gdzie Ty będziesz w tym czasie?

~Liliii Kredyt cały czas maleje!! i za 30(już za 25) lat będzie spłacony!! Kredyt się nie zwiększył tylko przeliczając [z franka] na złotówkę wygląda nieciekawie. Tylko po co przeliczać skoro spłacam i nie zamierzam sprzedawać? Nie wiem komu i po co służy to ciągle przeliczanie?? Dla mnie najistotniejsza jest niska rata!!!

~Punisher No cóż Każdy kto brał kredyt na pewno dobrze to rozważał Dostali ci co mieli zdolności kredytowe przez pana rafafała zapewne przemawia zazdrość bo sam by chciałm dostać kredyt i pewno mu nie dali Dają kredyty ludziom wiarygodnym

~:) Mam mieszkanie i spłacam. W 2008 nikt nie przewidział krachu. Konia z rzędem temu kto przewidzi kurs franka za np. 7 lat.( jak odpowiednio spadnie spłacę sobie cały kredycik) Na 100% i tak bardziej się opłaca niż w PLN.

~JJ tym co mieszkają u mamusi i złotówkowcom nie przetłumaczysz – po co przeliczać? brałem w frankach i we frankach spłacę […]czekam, aż Polska zacznie poważne starania o wejście do strefy euro i na podwyżki stóp procentowych NBP – wtedy sobie poprzeliczamy 😉

~po a co ty wróżka jesteś? skąd wiesz czy za 5 lat frank nie spadnie poniżej 2 ? […]ryzyko jest zawsze i wszedzie, ci odwazniejsi ponosza je, czasem na tym zyskuja czasem tracą, I tak się to wszystko kręci.

~Punisher Kredyt dostają ludzie którzy mają dobrą pracę. To z reguły są osoby mające dobry zawód i woedzę a więc zaradność życiową Miernotom nic nie umiejącym a więc nie mającym stałej pracy nikt ne daje kredytu Tak więc co kredyt dostają na pewno sbie potadzą

~kredyciarz A co będzie jak frank spadnie przecierz wszyscy wiemy że umocnił się że względu na kryzys finansowy pomyśl za nim napiszesz

~kredyciarz Głąbie frank kosztuje 3,40 bo jest kryzys i jest przewartościowany a jak wrzystko wróci do sytuacji sprzed kryzysu to będzie kosztował 2,3 zł pozdrawiam

~wf Trzeba być skończonym deklem, żeby nie skorzystać z kredytu, a tylko biadolić […]

~asdasdasd Szkoda czytać tych głupot … I co z tego że frank jest po 3 zł skora oprocentowanie kredytu jest bardzo niskie. […]

~Franek Ch. Młodych i niemłodych. Ale przede wszystkim samodzielnych i odpowiedzialnych za siebie. To są ludzie, którzy chcieli żyć godnie i zapewnić swoim dzieciom normalne warunki za własne pieniądze. Mądrzą się i wyśmiewają kredytobiorców pasożyty […]zdecydowana większość tych, którzy zaciągnęli kredyt we frankach, to żadni naiwniacy, tylko ludzie, którzy na tamten czas podjęli przemyślane i uzasadnione decyzje. Mało kto potrafi przewidzieć kryzys ekonomiczny w takiej skali, tak jak i nie można przewidzieć klęski żywiołowej, kataklizmu czy wybuchu wojny. Nie ma prognoz na kilka lat na przód.[…]

~kredyciarz w CHF Ta sytuacja będzie trwała tylko do przyjęcia przez Polskę EURO. W/g najnowszych zapowiedzi Min.Fin i Prezydenta RP Polska będzie gotowa do przyjęcia EURO od 2015 roku, tzn przyjęcie EURO nastąpi w latach 2015-2020. Niedługo.[…] za nasze w przyszłości zarabiane 1 EURO będziemy mogli kupić więcej CHF i szybciej spłacić nasze kredyty w CHF. Tak więc kredyciarze walutowi w CHF , głowa do góry !!!! Z biegiem lat dobre czasy nadejdą !!! A kredyciarzom złotowym radzę czym prędzej się przewalutować na CHF, póki złotówa jest do franka osłabiona, bo pózniej będzie już za późno.

~MMM Nie chciałbym usłyszeć od mojego dziecka, że jestem głupi, bo harowałem na mieszkanie dla niego przez 30 lat! A po to między innymi brałem kredyt hipoteczny! Dla niego, dla mojego dziecka, żeby on nie musiał brać!

~mks trzeba mu było odkładać w złocie, a tak odziedziczy stare mieszkanie, niewiadomo czy w miejscu gdzie warto będzie mieszkać za 30 lat, i być może ciągle obciążone kredytem.. a ludzi będzie w kraju znacznie mniej, więc wartość mieszkania też pewnie nie wzrośnie. I czy to jest warte 30 lat sznurka na karku?

~MMM Ale w razie czego sprzeda i będzie miał gotówkę na coś innego, a ja zejdę z tego łez padołu wiedząc, że zrobiłem to co trzeba! Takie jest życie!

~MMM I cały czas te bzdury! Pismaki i pseudoekonomiści od dawna nie mają już nic sensownego do powiedzenie! Ogromna większość “więźniów hipoteki” wzięła kredyt, żeby mieć SWOJE mieszkanie dla SWOICH dzieci! I nie ma znaczenia jaka waluta, bo najważniejsze jest, że mają wreszcie COŚ WŁASNEGO!!!

~frankowa brałam kredyt w 2006r., od 2007r mieszkam na moich własnych 56 m2. Mam CHF- zarówno w 2006r. jak i teraz moja rata w PLN byłaby dramatycznie wysoka, ani mnie nie byłoby na to stać […]Jeśli ktoś chce- pewnie, niech się gnieździ w 50 metrach […]tylko gratulować- BO DARMOZJADOM BANKOM ZAROBIĆ NIE DAM :0 to nie dawaj i słodkiego życia 🙂

~leon za wynajem to bym przepłacał, a tak co miesiąc jestem blizej, jeszcze 25 lat i mieszkanie będzie moje, zawsze moge je wynająć i będę miał na rate kredytu opłaty w tym wypadku też będzie moje za 25 lat.

 ~mm mam kredyt we frankach i w porównaniu z tym co bym płacił w zł. jestem do przodu.

~normalny Mam kredyt w frankach i nadal rata jest niższa niż gdybym wziął tę samą kwotę kredytu w złotówkach :D:D:D Dopiero jak frank przeskoczy 4 zł to ew rata się wyrówna :D:D Więc kogo oni tak straszą ?????

~kredyciarz Hej myślący inaczej zobaczcie ile czasu już minęło od momentu kiedy frank posxedł do góry co wy myślicie że ta sytuacja będzie trwała w nieskończoność powiem jedno ci co mają choćby krztę wiedzy ekonomicznej to wiedzą że teraz jest początek mozolny powracania kursu franka do realnej wartości za półtorej roku sami zobaczycie pozdrawiam

~nina moja rata jest na dobrym poziomie, bo kredyt pomagal mi zalatwic doradca i rate mam dopasowana do zarobkow

~franek Mam w CHF i nie zamieniłbym na PLN nigdy w życiu. CHF jest pewny i przewidywalny, poza tym kredyty w CHF są tak nisko oprocentowane, że te w PLN nigdy nie będą aż tak atrakcyjne […]

~xxx […]obecnie jest super czas na zaciąganie w kredytach w CHF (kurs strzeżony przez Bank Szwajcarii z obawy przed deflacją i oprocentowanie na poziomie 0% marża), ale Banki nie dają kredytów nie z powodu martwienia się o szczęście klientów, tylko dlatego, że prawdopodobnie za 3-5 lat kurs znów spadnie […]Zatem jak ktoś mi da ofertę na kredyt w CHF – to BIORĘ!

~bebebr Mam frankowy kredyt, place ok 1800 PLN/mc ok 150 PLN roznych ubezpieczen do niego. Wartosc mieszkania jest nizsza niz kredyt wiec do tego jeszcze co 3 lata place kolejne ubezpieczenie od niskiego wkladu. Wiem, ze przeplacam, ale mnie na to stac. I bedzie mnie stac jesli bank nie wymysli czegos idiotycznego. Wiec proponuje redaktorom i bankowcom zajac sie prawdziwymi problemami, bo ja zadnego z moim kredytem nie mam.

~paw śmieszy mnie stwierdzenie;”bierz kredyt w walucie w której zarabiasz”. Kto jest w stanie przewidzieć na przestrzeni np 30 lat przewidzieć w jakiej walucie będzie zarabiał. Wyjezdzając z Polski nawet kredyt złotowy staje się automatycznie kredytem walutowym

~BOSS gospodarka zawsze idzie jak wykres sinusoidy- góra, dół, góra,dół…. teraz jest góra dla PLN a dół dla CHF (jeśli chodzi o walutę kredytu). Kwestia czasu kiedy tendencja się obróci. I niech nikt nie mówi:”nie możliwe!” […]

~Kajka Bez kredytu w tym kraju nie ma szans na godne warunki mieszkaniowe. […]

~Oloo Jestem właścicielem kredytu we Frankach […]Jeżeli podsumujemy kredyt w zł wraz z odsetkami, jakie należy spłacić i “duży” kapitał w CHF wraz z małymi odsetkami to wynik zaskoczyłby wielu. Jedno jest jasne – nie opłaca się sprzedawać takiej nieruchomości, opłaca się spłacać raty.

~Kumaty;) Jak tak czytam, co po niektóre wypowiedzi to się normalnie płakać chce […]ja mam kredyt w frankach i na dzień dzisiejszy place o 400 zł mniej jak bym miał w złotówkach, a przede wszystkim mogę go w każdej chwili przewalutować i nie widzę tu żeby mnie bank czy kto kolie nabił w franka […]Ja z franka jestem zadowolony;)

~A_C odnoszę wrażenie, że Szanowny Autor artykułu ma jakieś kompleksy. Chyba ma kredyt w złotówkach i próbuje zaklinać rzeczywistość, żeby samego siebie przekonać, że kredyt w złotówkach lepszy niż we frankach.[…] Nie jest też prawdą, że jestem “więźniem” hipoteki. Mam doświadczenie w sprzedawaniu nieruchomości “ohiptekowanej” – nabywca po prostu wpłaca część należności na konto banku a pozostałe – na moje konto. Nie jest też prawdą, że wzrost franka obniżył wartość nieruchomości.[…]

~blabla Synku…ktoś kto ma stracić na mieszkaniu prędzej je wynajmie, aniżeli pozwoli ustrzelić okazję jakiemuś Apaczowi […]Spadki cen dotyczą GŁÓWNIE kiepskich lokalizacji w blokach sprzed kilku dekad

~blabla […]mieszkajcie sobie nadal z rodzicami i czekajcie na cud, wynajmujcie mieszkania albo klitki i dzielcie z 15 osobami, taki nowoczesny sposób na życie…póki nie ma rodziny. Jednak najbardziej bawią mnie Ci, którzy za wszelką cenę chcą się pozbyć kredytu spłacając go wcześniej, […]Pewnego dnia, kupicie sobie wymarzone mieszkanie w wielkiej płycie, jak będą kosztować te wymarzone 10% obecnej wartości… Pozdr dla maminsynków :)))

~Tom Dzieci drogie czekające na obniżki…czekajcie, pocieszajcie się, wszak może za 2, a może za 5, a może za 10 lat, mieszkania będą tańsze o te Wasze “poparte analizami” 50%, a może będą droższe? Wówczas może kupicie sobie te tanie mieszkania gdzieś na peryferiach, totalnych izolatkach, z wielkiej płyty (wszak głównie starych mieszkań dotyczy spadek- mieszkanie z alkoholikami czy starcami- full comfort) o ile dostaniecie kredyt, wszak coraz ciężej o niego […]W życiu nie ma czasu na czekanie, jak się chce założyć rodzinę, to należy zacisnąć zęby i znaleźć sposób na godziwe życie.

~półTUSK dla niektórych to za trudne:) wiesz krwiożerczy deweloperzy, wygórowane ceny mieszkań, niskie zarobki… tylko płakać:)

~znajomy Ceny mieszkań za pół roku odbiją i powoli ale systematycznie będą rosły jesteśmy krajem w środkowej europie i co wrzystko stanie produkcja usługi hande niezdecydowanym na zakup mieszkania radzę kupować bo to naprawdę ostatni dzwonek żeby kupić mieszkanie dom jednorodzinny za tak niskie psie pieniądze.Za pół roku wspomnicie moje słowa

~f od 4 lat tylko zamierzasz kupić, więc gdzie mieszkasz, nadal u mamusi………. z kotem?

~8000 zl tO NIE MIESZKANIA SA ZA DROGIE TYLKO LUDZIE ZA MALO ZARABIAJA!

~Prof. dr hab. Zbigniew Nęcki, psycholog społeczny, dyrektor Instytutu Zarządzania Uniwersytetu Jagiellońskiego [komentując decyzje młodych ludzi o przyspieszaniu ślubów ze względu na ich nieodpartą chęć wzięcia kredytu oraz zmiany w programie „Rodzina na Swoim”]

Jeśli rzeczywiście planowane zmiany mogą ograniczyć możliwość posiadania swojego mieszkania, to z punktu widzenia psychologiczno-społecznego ci młodzi ludzie mają u mnie piątkę. Podziwiam ich bystrość umysłu i przedsiębiorczość.

dr Paweł Grząbka,  15 stycznia 2008 (patrz także: nagroda Grząbki)

Ceny nieruchomości będą iść w górę nawet o 10-15 proc. rocznie. Oznacza to, że za 5 lat średnie ceny metra kwadratowego będą na poziomie 14-15 tys. zł, czyli takie jak np. w Madrycie.

Cóż… Na AWF uczą, że zbyt długie przebywanie „pod wodą” (np. u poławiaczy pereł) nie pozostaje bez wpływu na sprawność umysłu. Chyba do spraw ekonomiczno-społecznych też to się przekłada… Zauważy każdy, kto przestudiował zebrane powyżej komentarze (jeśli nie teraz – to za kilka lat). Ale pisząc bardziej serio, mamy tu raczej do czynienia z mechanizmami obronnymi osobowości, szczególnie racjonalizacją i wyparciem.

Przechodzimy do spraw bieżących. Popracujemy dziś na poniższych źródłach

  1. Raport o stabilności systemu finansowego. Grudzień 2012 r. (PDF), (XLS)
  2. Raport AMRON-SARFiN 3/2012 (PDF)
  3. Informacja o cenach mieszkań i sytuacji na rynku nieruchomości mieszkaniowych w Polsce – III kwartał 2012 (PDF)

Generalnie sytuacja na polu walki wygląda tak:

Źródło: Amron SARFiN [za NBP], 3/2012, s. 7

 Jak widać ludzie nadal dzielnie walczą ze spadkiem cen nieruchomości, oczywiście za pomocą kredytu. Na rok 2012 szacowana liczba nowych umów to ok. 200 tys. Chcą przepłacać – ich sprawa. Okazuje się jednak, że niektórzy z tych, którzy „walczyli” wcześniej (do 2008: o wzrost cen, od 2008: jak wyżej) mają spory problem:

 Źródło: Raport o stabilności systemu finansowego. Grudzień 2012, NBP, s. 53

Pula osób zahipotekowanych rośnie. Wskaźnik kredytów zagrożonych (z półrocza na półrocze) także.  W arkuszu kalkulacyjnym podano, iż jest to 2,7%. Z raportu AMRON-SARFiN 3/2012 wiemy, że liczba „aktualnie czynnych umów kredytowych” [2, s. 3] wynosi 1,704 mln. Zatem 2,7% z tego daje 46008. Możemy zatem napisać, iż wg oficjalnych danych, ze stanu na wrzesień 2012, liczba hipotek subprime w PL wynosi 46 tysięcy. I niektórzy dodadzą, że to nie jest jeszcze ostatnie słowo.

Struktura zagrożonych kredytów pod względem przedziałów opóźnienia w spłacie przedstawia się następująco:

Źródło: Opracowanie własne na podstawie rsf122012.xlsx, zakładka 3.28

Nie odnalazłem nigdzie danych liczbowych o tym ile kredytów udzielono singlom, a ile małżeństwom. Zaryzykuję jednak, iż owe 46 tysięcy przekłada się na 70 – 80 tysięcy indywidualnych, ludzkich zgryzot lub nieszczęść.

Przypomnijmy, że w przypadku Amber Gold liczbę osób pozbawionych oszczędności szacowano na ok. 10 tysięcy. Na hipotekach mamy już czterokrotnie większą grupę ludzi, którzy zgodnie z aktualnym stanem prawnym (trwają prace nad nowelizacją) mogą być wydrenowani z całego dorobku życia, a jeśli i to nie wystarczy – pozostawieni z długami na kolejne lata. Jeżeli dodatkowo uwzględnimy też tych „opóźnionych w spłacie do 30 dni” – to jest ich nawet 8-krotnie więcej.

Popatrzmy na kilka cytatów z raportu:

Najszybciej pogarsza się jakość portfela z 2008 r.(zob. wykres 3.29). Większość tego portfela stanowią kredyty nominowane we franku szwajcarskim (82% udział w portfelu rocznika 2008 r. według stanu na koniec czerwca 2012 r.), udzielone w warunkach łagodnej polityki kredytowej, mocnego złotego i wysokich cen nieruchomości. Jakość kredytów zaciągniętych w latach 2009–2011 pogarsza się szybciej niż jakość roczników 2005–2007, mimo silnego zaostrzenia przez banki polityki kredytowej po rozpoczęciu globalnego kryzysu finansowego. [s. 52]

Przyrost kredytów z utratą wartości, odpisy netto z tytułu utraty wartości oraz ich relacja do wartości kredytów były jednak niższe niż w okresie objętym poprzednią edycją Raportu (zob. wykres 3.24, 3.25 i 3.27). Wpłynęły na to czynniki niezwiązane z poprawą zdolności gospodarstw domowych do obsługi kredytów, tj. zmiany w metodzie szacowania utraty wartości kredytów wprowadzone przez dwa banki. [s. 51-52]

Obserwowany obecnie wzrost opóźnień w spłacie w przedziale 31-90 dni może przyczyniać się do zwiększenia przyrostów kredytów z utratą wartości i wzrostu strat kredytowych w nadchodzących kwartałach. Dla kredytów o tym przedziale opóźnień w spłacie banki nie rozpoznają bowiem w większości przypadków utraty wartości kredytów i nie tworzą na nie odpisów. [s. 52]

Sielanka po prostu. Ale dla kontrastu nieco pozytywnych wiadomości dostarczono w drugim raporcie NBP:

Obserwujemy także coraz większe kwartalne spadki stanu należności od gospodarstw domowych z tytułu kredytu mieszkaniowego w walutach obcych (po korekcie kursowej), co świadczyć może o spłatach bądź przewalutowaniu kredytów walutowych. [3, s. 1]

Co w tłumaczeniu z bankierskiego na nasze może oznaczać: „ok., popełniłem błąd, przegrałem sporo forsy, godzę się ze stratą i wychodzę z tego kasyna”. Męska decyzja.

Przejdźmy jednak do spraw „podwodnych”. W Polsce udzielono bodaj ok. 700 tysięcy kredytów hipotecznych w CHF i ponad milion „złotówkowych”. W dostępie publicznym nie ma „twardych” danych liczbowych o tym ile przekracza swą wysokością wartość zabezpieczającego je mieszkania. W mediach (odnosząc się tylko do „ofrankowanych”) pojawiały się liczby z przedziału od 150 do 250 tysięcy. Oczywiście nie jest to specjalnie wiarygodne, szczególnie, że w miarę spadku cen nieruchomości (o ryzyku osłabienia złotówki nie wspominając) ilość osób znajdujących się „pod wodą” rośnie. Ale biorąc owe 250 tys. na dzisiejsze rozważania i zakładając, iż 75% z tego dotyczy małżeństw to… Spokojnie można napisać, że nasze rodzime „Underwater Demolition Team we franciszku” stanowi gdzieś ze 30 dywizji 😉 I to o całkiem niezłym potencjale rażenia zdolnym wysadzić w powietrze „to i owo”.

W związku z obecnym stanem prawnym wytworzyła się bardzo niezdrowa sytuacja, w której kredytobiorcy muszą obsługiwać dług za wszelką cenę. Rodzice, którzy dorzucają się do „miniratki” (bo spóźnienie to utrata RnS) także są kuriozum w skali światowej. W cywilizowanych standardach, gdzie człowiek nie jest przyspawany do bankiera, może zrobić prostą kalkulację i powiedzieć sobie w pewnym momencie: „Po co mam spłacać pół bańki (lub więcej) długu w czasie gdy frank jest ryzykowny, a mieszkania tanieją?”. Rozpoczęcie wszystkiego od nowa wychodzi znacznie taniej.

W obliczu powyższych faktów interesująco przedstawia się omówiona już przez Przemysława próba nowelizacji prawa upadłościowego. Przykre, że to co na zachodzie jest standardem (możliwość bezwarunkowego defaultu) w Polsce stanowi dopiero „przedmiot dyskusji”. I przykre, że w projekcie zmian można od razu wyczuć pokrętną logikę (o żenadzie ze spłatą jeszcze przez 3 lata nie wspominając). Jeden cytat:

[…]nie ma mowy o automatyzmie. Decyzję o tego typu oddłużeniu miałby podjąć sąd, który sprawdziłby m.in. rzetelność kredytobiorcy (np. czy nie zaciągnął on kredytu, zakładając, że go nie spłaci). Ponadto warunkiem oddłużenia byłoby spłacanie kredytu jeszcze przez trzy lata. Sąd określiłby, na jaką spłatę stać jest danego kredytobiorcę, jego wydatki zaś byłyby pod kontrolą syndyka.

Od razu nasuwa się pytanie czy po takich „zmianach” sędzia będzie mógł wydać wyrok w stylu: „niech płaci – bo zarabia i go stać”, a oddłużenie ogłosić tylko w przypadku ludzi bez środków do życia ?

Spróbujmy jednak pogadać o tym „co by było gdyby”, zakładając przy tym dwa warunki:

a) nowelizacja (w jakiejś sensownej formie) dochodzi do skutku,

b) ludzie zaczynają chłodno kalkulować (bo w końcu jak Dziunia zbyt mocno przywiąże się do „gniazdka” to i matematyka nie pomoże – płać i płacz…)

Po dopuszczeniu możliwości „odzyskania wolności w zamian za mieszkanie” – banki będą hipotetycznie (powtarzam: hipotetycznie, przecież niektórzy z będących „pod wodą” dobrze zarabiają i lubią przepłacać) wystawione na ryzyko nawet 250 tysięcy „wypowiedzeń” (w miarę spadku cen nieruchomości liczba ta rośnie). To przekłada się na 14,7% ich portfela hipotek (oficjalne dane na grudzień 2012).

Trudno więc oczekiwać, że bez słowa sprzeciwu wystawią się na takie ryzyko. Szczególnie, że źródłem dodatkowych strat mogą być kredyty dla sektora firm budowlanych (wskaźnik kredytów zagrożonych w budownictwie wyniósł 15,5% we wrześniu 2012 [1, s.47]).

Radosna polityka kredytowania „na rympał” ma zatem nieco konsekwencji – jak na razie u kilkudziesięciu tysięcy osób (z tendencją wzrostową).

Te najbardziej przykre (i trudne do naprawy) nie są oczywiście związane z marnowaniem góry szmalu na bezproduktywnych pasożytów. Dotyczą raczej takich zjawisk jak rozpad związków czy pogorszenie stanu zdrowia (fizycznego i psychicznego). Oczywiście są jeszcze rzeczy, których „nie widać”. Człowiek z długiem na barkach rzadko wpada na pomysł podjęcia ryzyka i zostania przedsiębiorcą. Wprost masakrycznie brzmi w odniesieniu do tego artykuł: „Z kredytem łatwiej o pracę”.

Rozmawiając z różnymi ludźmi zasłyszałem opinie, że w firmach i instytucjach redukujących zatrudnienie, pracownicy którzy „muszą bo rata ciśnie” łatwiej wpadają w pracoholizm, ponadto częściej przejawiają cechy jak lizusostwo i donosicielstwo. W budżetówce uwidacznia się hurtowe produkowanie pisemek do komisji socjalnych z szantażem emocjonalnym w załączeniu. W firmach prywatnych okredytowana kadra kierownicza uwala (pod byle pretekstem) premie pracownikom niższego szczebla w taki sposób, aby dla „góry” więcej zostało do podziału.

Obraz zjawiska w mediach także stopniowo ewoluuje. Dość szybko przeszliśmy od „modelowego” (w okresie optymizmu) artykułu „Spłacam kredyt, straciłam pracę”, do reportażu „Odsetki od marzeń”. Ten drugi wygląda wprawdzie na „picowany”, ale nie o rzetelność nam chodzi, ale raczej sposób przedstawiania sprawy. Ponadto w GW można już się spotkać z takimi oto ciekawostkami:

Przez niektórych znienawidzone bloki z tzw. wielkiej płyty przetrwały 30-50 lat często w dobrym stanie. Są przedmiotem obrotu, znajdują nabywców, uzyskują niezłe ceny. Według mnie taka przyszłość niestety nie czeka obecnych projektów deweloperskich – komentuje doradca rynku nieruchomości Tomasz Błeszyński. – Już na niektórych rocznych apartamentowcach widać spływającą farbę z elewacji, odpryski, pęknięcia czy wilgoć atakującą ściany. Współczesne apartamentowce z biegiem lat będą wyglądały gorzej niż obecnie płyta – dodaje ten ekspert.

Ba – nawet sam, słynny dr Grząbka (od 15 tysi za metr w styczniu 2013) rzekł oto (20.08.12): „Prawdziwe spadki w budownictwie są dopiero przed nami […]”. A skoro on zmienił zdanie…

Wracając do spraw komentarzy – trudno jest patrzeć na poziom dyskusji z for i portali internetowych. Z reguły sprowadza się ona do wzajemnego ujadania na siebie zwolenników jednej bądź drugiej partii. Pod względem poziomu argumentacji i stosowanej socjotechniki jest to z jednej strony powielanie artykułu „Alfabet Leminga” (Uważam, Rze), a z drugiej „Alfabet prawicowego dziobaka” (Newsweek). Szkoda – bo tamci się gryzą, a tymczasem grupom odpowiedzialnym za całą sytuację (politycy, bańkierzy, deweloperzy) prawie nikt złego słowa nie powie. Zgodni to oni są co najwyżej w jechaniu po emigrantach, którym to wytykają „tchórzostwo”, albo „bycie zbyt cienkim i za mało inteligentnym na to aby się w kraju ustawić”…

W blogosferze jest znacznie spokojniej, choć wobec sprawy wytworzyły się dwa odmienne podejścia. Po jednej stronie są blogerzy podnoszący (słusznie) argument o tym, iż w wielu przypadkach kredyty hipoteczne spłacają (bez najmniejszych problemów) osoby znakomicie wykształcone i dobrze zarabiające. Z drugiej strony są i tacy (m.in. ja), bardziej „uszczypliwi”, ale to tylko z powodu dostrzegania w wielu zahipotekowanych potencjału na stanie się gospodarczą elitą. Więc zamiast ich klepać po plecach i głaskać po główce – wolimy pojechać im po ambicji. Bo przedwojenny pradziadek to by im dupsko sprał za robienie takich interesów jak owe zakupy nieruchomości w bańce i na tak „korzystnych” zasadach umowy kredytowej… Jak oni się będą kiedyś brać za biznes tak jak do tych kredytów – ja już się boje.

Trochę szkoda, bo wielu z tzw „lemingów” ma potencjał by w przyszłości własną pracą podciągnąć kraj gospodarczo. Jednak póki co – dają się doić aż świszcze. Nie wiem – może lubią…

Share This Post

16 replies on “Underwater Demolition Team we franciszku”

Co najprawdopodobniej zdarzy się na przestrzeni 30 lat?

1) Stopy procentowe wielu walut pójdą ostro w górę. W zasadzie Frank może być jedyną z nielicznych walut odporne na to, jeżeli oczywiście nie zajdą jakieś procesy spontaniczne niekorzystne dla nich

2) Najgorszy będzie moment pomiędzy odcinkiem mniej więcej 60-70% procent średniej spłaconego kredytu. To będzie genialny czas na wszelkie spekulacje nieruchomościami, czyli koszeniem kredytobiorców z ich własności, rolowaniem ubezpieczeń i zapewne ich pochodnych i doprowadzaniem do jak największego spadku cen. Licząc od okresu boomu ten stan może przypaść mniej więcej na 2025 rok – wtedy również zaczną mnożyć się problemy demograficzne, które pogłębią spadki na nieruchomościach

3) Standardy budownictwa. Nowe technologie materiałowe powinny przeistoczyć się w niższe ceny a regulacje unijne wpłyną dodatkowo na spadek cen domków z pustaków.

Z tej perspektywy zakup domu będzie opłacalny za circa 12-15 lat. Czyli chcąc kupić dom wart w przyszłości 200.000 zł należy odkładać ( bez uwzględniania kapitalizacji odsetek) jakieś 1380 zł.

Dla 10 nieruchomości to 1380 zł/mieś. Tak zresztą funkcjonują Muzułmanie w Europie. Kupują po kilka domów rozproszonym kapitałem. W ciągu 20-30 lat bardziej kumaci ludzie z zera wykupują małe uliczki na własność.

Jak się zarabia $1M rocznie wówczas można myśleć nad wykupieniem całej ulicy, co daje możliwość samodzielnego podnoszenia standardów i pewnie pozwala pozyskiwać dotacje/ulgi.

Jeżeli jednak podatki od nieruchomości i inne natutalne wzrosną jeszcze bardziej a obecnie budowane domy będą brzydkie designowo w stosunku do trendów za 30 lat to taki dom może i kosztować 100 tyś zł ( proszę poszperać za cenami mieszkań w Bułgarii:)) Skandynawowie generalnie stawiają domy z myślą o kompletnym wywaleniem ich za 30-40 lat w Polsce buduje się domy, które mają trwać teoretycznie ponad 100 lat.

Mając możliwość odłożenia z 10.000.000 zł można stać się dość niedługo bardzo ustawionym rentierem.
Warto również pamiętać, że rynek nieruchomości to inteligentny rynek wymagający pomysłowości.

Z uwagi na działania banków doszło do niezwykłego przyspieszenia subprimu w USA. Rynek nieruchomości w USA zaczyna powoli wychodzić z dołka, dlatego też jedynymi ludźmi, którzy mogą wierzyć w uregulowanie tego rynku są właśnie Amerykanie:) Jeżeli klif nie spowoduje u nich powrotu do dawnych dołków to mogą liczyć na urealnienie się cen w ciągu 5-10 lat.

Byłoby wszystko w porzadku gdyby nie zachciało sie komus “zielonej wyspy”. Zdewaluowano złotego aby wszystkim zyło sie lepiej i to bez wzgledu na tych co dali sie zwieść mrzonkami o sile polskiego piniondza. Rzad Polski poszedł drogą tak zwanej linii najmniejszego oporu. I to jest błąd. Należało gospodarkę tak stymulować by jakość i wydajność produkcji stanowiły o sile gospodarki. No ale to wymaga myslenia, co tu jest nizwykle i permanentnie deficytowe.

Nie mam kredytu, mieszkam u mamusi, jestem niedługo po studiach i zarabiam ponad 4k na ręke. Rocznie odkładam około 30 tysięcy (nazbierałem juz koło 100, 20% mam w złocie), jestem programistą, czasem dorabiam dodatkowo etc. Moje największe zmartwienie dzień po dniu to co dobrego zjem i gdzie pójdę się bawić z znajomymi (mówię im że spłacam mieszkanie mamy bo inaczej w większości bym ich stracił). Rozkręcam również powoli swoją małą dz.g. na boku reinwestując w nią wszystkie jej przychody. Mój aktualny pracodawca zatrudniał mnie ze względu na umiejętności a nie kredyt dlatego godzi się żebym wziął dodatkowy niepłatny miesięczny urlop, ja dużo nie stracę a dodatkowo odpocznę. Mimo wszystko myślę o wyjeździe, zobaczę po wakacjach, cóż mam ten luksus wyboru.

Pisze o tym bo jestem ginącym gatunkiem, strasznie mi wstyd że mieszkam z mamusią, powinienem wziąć kredyt jak dumni odporni na stres przodownicy pracy, kolekcjonerzy nadgodzin będących “na swoim”.

Mam tez paru znajomych nie będących durniami którzy wynajmują np 3 pokojowe mieszkanie w wawie, płacą po 700 zł za pokój, jest też para gdzie każde z nich płaci po 400 (wiadomo woda inne media etc). Pokazuje to że się jednak da i nie trzeba pędzić po pętle na szyi.

Temat nieruchomości ciekawy, komentarzy mało. Ja na poważne spadki nie liczyłbym. Punktem równowagi dla cen nieruchomości w danej lokalizacji wydaje się być: średnia płaca minus koszty jedzenia, transportu itd równa się rata hipoteki lub miesięczny najem. Czyli, całą nadwyżkę lepszych zarobków pochłania koszt mieszkania. Wnioesek inpirowany rozważaniami Davida Ricarda. Dlaczego? Bo każdy sprzedający nieruchomość może zażądać tyle, ile kupujący jest w stanie zapłacić – nie tyle, ile kupujący chce zapłacić. Stare powiedzonko mówi, że ziemia jeść nie woła – dodałbym, nieokredytowana ziemia, lokalizacja czy mieszkanie w istocie praktycznie nic nie kosztuje w utrzymaniu. Deweloperowi nie odpwiadają ceny? Zwija budowę, nowych domów brak. No dobrze, deweloper może być zakredytowany, wtedy upadnie i ktoś przejmie jego długi i co robi z budową? Zwija. Efekt – nowych domów brak. Z obserwacji mieszkania w Anglii nauczyłem się, że nieruchomości to nie jest normalny towar – występuje zero elastyczności popytu: każdy musi gdzieś mieszkać, więc zapłaci za to CAŁOŚĆ dochodu ponad podstawowe utrzymanie, to nie jest jedzenie, które można “skombinować” z innego źródła, posiadacze nieruchomości to bardziej kartel. Niezależnie czy kredyty są drogie czy tanie, zaryzykuję, że nieruchomości zawsze kosztują tyle samo – około wysokości kredytu na 25 – 30 lat – ale jak wyrazimy to w innej walucie (w kredycie). Dla otrzeźwienia proponuję przyjrzeć się cenom domów w Londynie: http://www.londonpropertywatch.co.uk/avg_prices.html (chyba nie przesadzę mówiąc 500k GBP jako typowej cenie) versus zarobki brutto w Londynie 28k rocznie: http://en.wikipedia.org/wiki/Income_in_the_United_Kingdom. Niemożliwe? 18x średnie zarobki przed podatkami? A jednak!

aha, dodam oczywiście, że cena domu/mieszkania = 18x roczne dochody przed podatkiem to znacznie drożej niż moja szacunkowa cena = kredyt na 25-30 lat. kto te mieszkania kupuje? ano praktycznie nikt. z dziesiątek dobrze zarabiających osób, które poznałem, tylko 3 kupiło MAŁE mieszkania w Londynie, reszta kupiła daleko i dojeżdża. rynek praktycznie stoi w miejscu, ale – że nieruchomości jeść nie wołają, to nie ma najwyraźniej znaczenia. od lat przewiduje się “krach” na rynku – nawet jeśli mieszkania spadną o 30%, to i tak przecież będą kosmicznie drogie.

Jeśli zostanie dalej zaostrzona polityka kredytowa, to ceny będą musiały zacząć spadać. Ograniczenie programów takich jak RnS też spowoduje obniżenie obecnych cen.

Trzeba wziąść pod uwagę obecną sytuację ekonomiczną, która doprowadzi do wprowadzenia na rynek dużej ilości mieszkań min. z licytacji komorniczych od niewypłacalnych kredytobiorców. Może się również okazać, że dojdzie do upadku mniejszych lub większych developerów i na rynek wypłynie duża ilość mieszkań. Nie jesteśmy społeczeństwem zasobnym, mit o inwestycjach w nieruchomości w Polsce przez fundusze zachodnie obecnie wsadził bym między bajki.

Czytam te wypowiedzi i na razie widzę że “niosących pomoc” jest jakby więcej niż tej pomocy potrzebujących. Nie słyszę jakoś masowych lamentów ciemiężonych kredytobiorców, nie ma fali samobójstw ani spektakularnych akcji komorników, histeria jest ale bardziej po stronie tych którzy ‘wiedzieli lepiej’ i teraz na prawo i lewo głośno współczują wszystkim co przegrali życie biorąc mieszkanie na kredyt. A wg mnie nie tak łatwo to życie przegrać, a to co wydaje się niebotyczną górą pieniędzy po paru latach zmienia się w niewiele znaczącą kwotę. Co z tego że ktoś jest do tyłu 100 tyś na mieszkaniu – przecież to wartość jednego samochodu osobowego, może ta kwota wzbudza trwogę przy jednorazowym wydatku ale w skali 10 czy 20 lat prawie nic nie znaczy i prawie na pewno nie będzie miało wielkiego wpływu na jakość życia.
I proszę nie chwalcie się już tym że ktoś nie wziął kredytu i mieszka u mamy oszczędzając miesięcznie 300 złotych. Nie powala na kolana, lachona raczej na to nie wyrwiesz. Jak chcesz błysnąć to wymyśl biznes i zarób milion albo dwa…

Broniłem się przed hipoteką kilka lat, w tym roku wziąć już “musiałem” z racji rosnącego wieku. Bańka, bańką ale czekając na najbardziej optymalne ceny na rynku, zacząłem siwieć i coś już mi strzyka w krzyżu:)

Ad Piotr -> zakladam, ze porownujesz Londyn do Warszawy, a nie calej Polski? W takim wypadku to jednak niezbyt trafione porownanie, bo nie przedstawia w ogole sytuacji calego UK jesli chodzi o ceny nieruchomosci. Poza tym Londyn jest jednym z najpopularniejszych miast na swiecie i raczej Warszawa nigdy w zyciu nie osiagnie nawet zblizonego statusu w regionie (prawda – zarobki sa wyzsze niz w innych rejonach Polski, ale jakos nie widze Szejkow Kataru kupujacych “rezydencje” na Saskiej Kepie). Dodatkowo, rynek nieruchomosci w UK jest duzo bardziej dojrzaly i przede wszystkim STABILNY. Moim zdaniem twoje porownanie jest zupelnie nie trafione.

Doxa – jest w tym troche racji. Poki co nie mam szczescia do inwestycji i najwieksza strate zaliczylem wlasnie na nieruchomosciach w PL. Kupujac na gorce we Franku. Bolesna to byla lekcja, ale wiele mnie nauczyla. Przede wszystkim cierpliwosci i pokory…

@jarexboss
Witam, nie rozumiem tego wątku z muzułmanami – o co chodzi? W jaki sposób kupują kilka domów rozproszonym kapitałem? Tak dużo zarabiają? Biorą kilka kredytów i po spłaceniu wszystkiego wynajmują i reinwestują w nowe kredyty?
Proszę o wytłumaczenie. Dzięki serdeczne.

Zgadzam się, że problem z kredytami hipotecznymi w walucie bez znaczenia jakiej, bo problem jest ten sam dopiero jest przed nami.CHFów dopadnie szybciej. Ci co mają w Euro może się wyliżą z pierwszego etapu kryzysu ale drugiego nie unikną.
Problem z kredytem walutowym nie polega tylko i jedynie(niestety)na różnicy kursu waluty w stosunku do PLNów.
Powiedziałbym wręcz że to jeden z mniejszych problemów. Wprawny i inteligentny inwestor kupujący nieruchomość w walucie, potrafi taką sytuacje nawet wykorzystać poprzez zabezpieczanie różnic kursowych na kontraktach terminowych. Można by to nazwać z polskiego na nasze wykupieniem ubezpieczenia od różnic kursu waluty którą jesteśmy zainteresowani. Korzystając z dźwigni kosztować będzie to nas grosze w stosunku do tego co trzeba by było zapłacić bankowi za to że nasza kochana złotówka się osłabiła.Wynik takiej operacji wymagałby przy kredycie 100 000 CHF inwestycji ok 5-6 tys zł(depozyt-kwota którą trzeba włożyć a po zakończeniu okresu wzrostów można wyciągnąć), a faktyczne koszty to ok 100-150 zł mies w zależności od operatora. Osoby które się na tym nie znają musiałby by sobie dodać koszt zarządzającego(osoby która się na tym zna)Można jeszcze na tym nieźle zarobić i może się okazać że zamiast kosztów pojawi się nam zysk. Przecież waluta wiecznie drożeć nie będzie i wtedy można będzie wycofać depozyt a zysk (Duży Zysk) zabrać sobie i np spłacić kredyt hipoteczny (czego osobiście jestem wielkim przeciwnikiem, bo skoro bank dał to trzeba zrobić z pieniędzmi to co robią banki, czyli jeszcze na nich zarobić).

Tak więc problem różnic kursów to nic w porównaniu do drugiego problemu dla kredytujacych się w walucie.
Większym problemem jest Libor, EURIBOR. Dziś Szmacący swoje waluty poprzez banki centralne, rządzący pozmniejszali te współczynniki niemal do zera,co wg mnie jest rzeczą nienormalną. Drugi etap problemów z kredytami walutowymi będzie polegał na znacznym, podkreślam ZNACZNYM,podniesieniu tych parametrów. Wyobraźmy sobie teraz spłacanie swojego kredytu hipotecznego np liborCHF 10%+marża lub 20%+marża. Powiecie, że nie możliwe. W 2005 też nikt nie mówił że libor CHF będzie bliski zero. Do 2015-17 może taki jeszcze być ale potem zacznie szybować w górę. Euro na pewno.
Obecna sytuacja Polski daje nam ten komfort, że nie jesteśmy w EURO (kiedyś byłem zwolennikiem teraz jestem przeciwny wejścia do strefy- zobaczcie co się dzieje z Grecją a co z Islandią)i dziś uciekające pieniądze z Zachodu i Ameryki lądują u nas i innych krajach np. Turcja.
Dlatego dziś PLN się umacnia(nie dlatego że jesteśmy silni i mocni),obligacje są niżej notowane niż Hiszpanii czy Włoch, a nasza GPW przez najbliższy rok, półtorej będzie bić kolejne szczyty.
Jak Zachód i Amerykanie u siebie zrobią porządki to kasa zacznie się od nas ulatniać w zawrotnym tempie. Co zbiegnie się jeszcze z naszymi problemami:Demografią, rosnącym zadłużeniem.
Tuż przed tymi zdarzeniami znów trzeba będzie zabezpieczyć się kursowo. Wtedy też zwolennicy Euro będą chcieli wchodzić. A kraj który ma swoją walutę sam może ją zdewaluować żeby poradzić sobie z kryzysem zadłużenia (patrz co teraz robi Japonia USA Chiny, szmacą walutę bo nie są wstanie spłacić długów).
Tak wiec żyjemy w bardzo Ciekawych czasach. I wszystkim zadłużonym w walutach życzę szczęśliwych kolejnych lat spłacania kredytów z głową.
PS jak znajdę sposób na LIBOR i EURIBOR to się z wami podzielę, chyba że już ktoś go zna:)

Ad 7.

>I proszę nie chwalcie się już tym że ktoś nie wziął kredytu i mieszka u mamy oszczędzając miesięcznie 300 złotych. Nie powala na kolana, lachona raczej na to nie wyrwiesz. Jak chcesz błysnąć to wymyśl biznes i zarób milion albo dwa…

a. oszczedza chyba troche wiecej niz 300 zł…
b. madra dziewczyne by wyrwal ;), bo zobaczy, ze facet rozsadnie mysli o przyszlosci. Niestety gatunek madrych kobiet wymiera rownie szybko jak rozsadni faceci. Dziunie rulez :/
c. a z biznesem za milion, to racja 🙂

wyrywasz “lachony”, pewnie na dyskotece?
tak niestety tępych lasek jest sporo, często te inteligentniejsze również gwiazdożą, bo się naoglądały pisemek i pudelka i myślą że tak wygląda życie. Ale jest to też pytanie czy ty chcesz sponsorować takie życie? Jak dbasz o siebie to i tak laske wyrwiesz, nie potrzebujesz do tego kredytu…

natomiast faktycznie jest tendencja wśród syngli poszukiwających współfinansującego kredyt po zawarcia związku małżeńskiego, good luck, kredytowa miłość

9 Boroova – rynek w UK STABILNY? Jak na tym wykresie? http://housepricecrash.co.uk/indices-nationwide-national-inflation.php (niestety nie mam dla samego Londynu). A co ma wspólnego moda na Londyn wśród multimilionerów i szejków na ceny setek tysięcy bądź milionów klitek o małym metrażu, z żenującą instalacją hydrauliczną dla ośmiu mieszkańców metropolii, nie wiem. Wiem za to, co ma wspólnego rynek londyński z warszawskim – otóż przykład z Londynu pokazuje, że rynkiem nieruchomości można manipulować w ogromnym zakresie, że w interesie wpływowych grup jest utrzymanie bardzo wysokich cen, że nie ma dużego znaczenia dostępność cenowa domów dla przeciętnych mieszkańców regionu i że można z chętnych na kupno wydusić tyle, ile są w stanie zapłacić lub więcej, jeśli uwierzą, że mogą tyle zapłacić….. Także nie akceptuję rozważań typu: bo jest drożej niż długookresowa średnia, więc spadnie, bo jest drożej niż 120x miesięczny czynsz, więc spadnie. Jeszcze raz powtarzam, rynek domów i lokaliacji to nie jest taki sam rynek jak samochodów, jabłek, kawy czy nawet słynnych tulipanów z amsterdamskiej bańki.

Sprawdźcie Davida Ricarda, Henry’ego George’a i economic rent – panowie obserwują, że wartości lokalizacji będą miały tendencje do pochłaniania WSZYSTKICH nadwyżek wyprodukowanych w danym regionie.

Ma ktoś gotowca, takie zestawienie danych jak tu, tylko nowsze niż sprzed 4 lat? http://www.adamduda.pl/wp-content/uploads/2011/03/relacja-przeci%C4%99tengo-dochodu-do-ceny-mieszka%C5%84.png

miało być “ośmiu milionów mieszkańców metropolii”, nie “ośmiu mieszkańców” oczywiście

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *