Categories
Ekonomia Survival

Dom na wodzie

Bańka spekulacyjna oraz zmowa deweloperów doprowadziły do tego, że nikt rozsądny nie kupi dziś nieruchomości w Polsce. Każdy inteligentny człowiek zdaje sobie sprawę, że ceny będą spadać i za jakiś czas ten sam dom będzie kosztować mniej. Zakup po paskarskich cenach wiąże się z tym, że zgrzytając zębami na spadające ceny będzie się legalnym niewolnikiem banku przez wiele lat. Cała ta sytuacja może oznaczać, że albo płaczemy i płacimy albo w nieskończoność frustrujemy się wynajmem. Czyżby nie było żadnego rozwiązania?

Trzeba myśleć niestandardowo, co w języku lengłicz nazywa się bardzo trafnie i obrazowo ‘out of the box thinking‘. Jeżeli grunty są wyspekulowane, to trzeba unikać mieszkania na twardym gruncie – można mieszkać na wodzie. Na Zachodzie dzieje się tak ‘od zawsze’ – w Polsce po prostu ‘nikt tak nie robi’ i nikt się nie odważy zostać tym pierwszym. To się już zmienia i pojawiają się osoby mieszkające na Wiśle i Odrze, ale do nasycenia takiego jak w Amsterdamie minie jeszcze wiele lat.

Oto 50 metrowy dom, który można kupić za 20 000 EUR – proszę mi pokazać dom za tą cenę, który można postawić w centrum dowolnego miasta – a większość dużych Polskich miast leży nad szeroką rzeką:

Powyższa barka jest sprzedawana na podstawie umowy notarialnej, co daje nam akt własności. Można ją zarejestrować za granicą i przypłynąć pod obcą banderą. W ten sposób pokazujemy palec środkowy bandytom z polskich urzędów, ponieważ nie kwalifikujemy się na żadne szykany z ich strony.

Żeby było zabawniej, polskie nabrzeża są przystosowane do mieszkania w barkach. Wrocław czy Szczecin to polskie Wenecje, z urokliwymi nabrzeżami, wyposażonymi w przyłącza elektryczne i słupki cumownicze. To zostało jeszcze z czasów poniemieckich, gdy dawni gospodarze bardziej doceniali uroki rzek i nie były one dla nich wyłącznie sposobem na pozbycie się ścieków.

Nie bez znaczenia są kwestie surwiwalowe. Zwykłego domu nie da się ewakuować przed nacierającą Armią Czerwoną Rosyjską. Tu wystarczy odciąć cumy, załatwić pchacz i można odpłynąć do dowolnego miejsca w Europie. Dodatkowo mieszkanie jest bezpieczniejsze w nocy i w czasie naszej nieobecności – wystarczy ponieść trap i włamanie czy pomazanie ścian sprejem będzie uniemożliwione.

Share This Post

23 replies on “Dom na wodzie”

Tam zdaje sie, w tej Holandii, jest nieco cieplej. Mieszkanie w czymś takim przy 20 stopniowym mrozie do najmilszych nie należy;-) Zapewne lepiej w mieszkać w ocieplonym domku letniskowym.

pozostaje problem wody, ścieków, prądu, opłat za cumowanie, paliwa lub wynajmowania holownika.
No i problem lodu na polskich rzekach zimą.

KJ

Gdyby jeszcze nie to, że powodzie tysiąclecia się ostatnio zdarzają u nas co parę lat 😉

A jak się odprowadza ścieki? Do rzeki?

Do autora komentarza nr 3: czy moglbys sie nie podszywac pod moj nick?

Poza tym podoba mi sie ten temat o mieszkaniu na wodzie, autor trafil w sedno sprawy. Sama zawodowo zajmuje sie dostarczaniem dachu nad glowa, ale poszukuje alternatywnych rozwiazan na zapewnienie jak najtanszego schronienia dla ludzi. Moim zdaniem budowa domu wolnostojacego w Europie powinna zamknac sie najwyzej w 20 tys. € i nie sa ta mrzonki. Obecnie koszty realizacji inwestycji budowlanych sa wynikiem spekulacji nie tylko deweloperow ale rowniez dostawcow materialow budowlanych i wykonawcow, jednoczesnie wiekszosc technologii jest taka sama jak 20 lat temu. Odkad kilka lat temu w Europie wyszly nowe przepisy dotyczace energooszczednosci, doszly do tego spekulacje na izolacji termicznej, zastosowaniu odnawialnych zrodel energii, rozwiazan wentylacyjnych, etc. Najczesciej architekt czy konsultant energetyczny tlumaczy klientowi w ten sposob: ta wentylacja z odzyskiem ciepla jest wprawdzie droga, ale zaoszczedzi pan/pani pozniej na ogrzewaniu. W praktyce jednak wychodzi, ze taki sam efekt i takie same koszty daje np. tradycyjne centralne ogrzewanie domu. Wybudowanie domu energooszczednego o wskaźniku seszonowego zapotrzebowania na cieplo mniejszym niż 20 kWh/(m2·rok) kosztuje fortune w Europie, podczas gdy np. w Afryce Polnocnej kosztuje grosze! Ewidentnie ktos w Europie nabija nabywcow domow w butelke! W goscinnym wpisie pt. “Miliony odrzuconych” przytoczylam artykul brytyjskiej dziennikarki Liz Jones, ktora w latach 80 kupila dom z ogrodkiem za 38 tys. funtow. Wowczas w Wielkiej Brytanii, pomimo nizszych kosztow inwestycji budowlanych i braku komputerow w biurach, architekci mieli naprawde duzo roboty i lepsza plynnosc finansowa niz teraz. Natomiast obecnie w Wielkiej Brytanii i Irlandii sa masy bezrobotnych architektow, z dlugami do splacenia w wysokosci co najmniej 25 tys. euro/funtow.

O przygodach jakie mial czlowiek, ktory w Polsce chcial zrobic to samo pisano pare ladnych numerow temu w Muratorze. Generalnie chyba chodzilo o Wroclaw lub Poznan – problemem bylo ostateczne stwierdzenie czy takie cos jest statkiem czy domem.

Zapewne zaciekawilo urzednikow, jakie funkcje pelni ten opisywany w Muratorze obiekt na wodzie. Warto teraz wykorzystac fakt, ze urzednicy sa zdezorientowani i na razie nie nadazaja za niszowymi pomyslami ludzi szukajacych sposobu na przetrwanie w tym kraju. W przypadku problemow ze strony urzednikow czy takiej zimy jak dzisiaj, mozna odplynac do Niemiec lub Holandii. Posiadanie barki nie wyklucza ladnego urzadzenia jej wnetrz i pomieszczen niezbednych do funkcjonowania takich samych jak w wolnostojacym domu. Mozna na dachu takiej barki zrobic zielony dach (http://www.projektoskop.pl/a-808-zielone-dachy-ekologia-w-najlepszym-wydaniu.html ), ktory latem zapobiegnie przegrzaniu pomieszczen a zima ich wychlodzeniu. Wystarczy na to dach plaski o spadku kilku procent.

Fajna idea z tym mieszkaniem na wodzie, niestety nie skaluje się – trudno sobie wyobrazić, żeby tak żyło 10-100 tysięcy ludzi w Polsce, nie mówiąc o 38 milionach.

Nie polecalbym przeciazania dachu. Zielony dach wazy co najmniej kilka ton, jak nie wiecej. Przesuniecie srodka ciezkosci w gore moze spowodowac niestabilnosc i przewrocenie barki ‘stepka’ do gory.

A w ogóle to chyba prościej, taniej i mniej problemowo jest zamieszkać w ogródku działkowym, biurokraci się też nie czepiają. Maczeta kiedyś o tym pisał, spoko alternatywa jak ktoś jest naprawdę ściśnięty na kasie.

Chyba masz na mysli dachy zielone intensywne, ktore waza nawet do 450 kg/m2 i ktore nadaja sie najlepiej na biurowce lub na wykonczenie stropow zelbetowych parkingow podziemnych. Natomiast zielony dach ekstensywny daje obciazenie ok. 20kg/m2. Zreszta tutaj zamiescilam przyklady istniejacych barek z zielonym dachem: http://www.flickr.com/photos/aahlvers/3901067275/, http://www.blog.designsquish.com/index.php?/site/grass_house_in_amsterdam/. Tratwy mieszkalne na azjatyckich czy poludniowoamerykanskich rzekach maja czasem dosyc ciezkie pokrycia dachowe. Jak widac na powyzszych zdjeciach, zalozenie takiego pokrycia na barce nie wymaga wiele zachodu.

Do K.J.

Nie podszywam się pod Twój nick, tylko mam taki sam.
Ale na potrzeby tego bloga będę używał innego.

KillJohn (ex KJ)

Domki w ogrodkach dzialkowych to tez dobry pomysl, zwlaszcza jesli ktos mieszka daleko od rzeki. Jednak, jak napisal autor bloga, w razie problemow taki dom trzeba bedzie opuscic.

Wydaje mi się, że można by urzędników zadowolić przez “upodobnienie” tej barki do statku, tj. wywieszona bandera, nazwa + nr rejestracyjny (nie wiem, jak wygląda rejestracja za granicą, ale mogą coś takiego mieć) na burcie. Wtedy sprawa jest jasna – statek i już 😉

“Doxa, skądżeś to wziął? Znów bzdurę walnąłeś, ceny barek w miastach są grubo powyżej 100.000 €, a w centrach powyżej 250.000 €. Tu masz przykład:
http://www.funda.nl/koop/amsterdam/huis-47780576-amstel-66/
Na funda.nl możesz znaleźć większość ofert z Holandii”.

Gregor,

Moze te ceny z Holandii wynikaja z tego, ze mieszkanie na barce jest tam bardziej zaawansowane niz gdziekolwiek, wiec i w tym przypadku pojawily sie spekulacje? Ja znalazlam przyklad nieduzego plywajacego mieszkania w Londynie za 25 000 GBP: http://houseboats.apolloduck.co.uk/feature.phtml?id=154497

Mieszkanie na wodzie to swietny pomysl, aczkolwiek w Polsce ciagle jeszcze glupi urzedole robia kosmiczne problemy.

“pozostaje problem wody, ścieków, prądu, opłat za cumowanie, paliwa lub wynajmowania holownika.
No i problem lodu na polskich rzekach zimą.”

— w Kalifornii mieszkanie na lodzi (niekoniecznie barce) jest bardzo popularne. Do tego stopnia, ze np. w wiekszych skupiskach ludnosci (San Francisco, Seattle) gdzie jest dostep do wody wszystkie “slips” (miejsce do cumowania z infrastruktura) sa zajete i trzeba czekac pare lat w kolejce az sie jakies zwolni. Z punktu widzenia dlugoterminowego barka jest wygodniejsza – ma wiecej miejsca, mozna zrobic sobie porzadna izolacje, na dach dziabnac panele sloneczne. Nie wiem jak te przerabiane barki w Polsce, ale w USA w zasadzie wszystkie maja silnik. Do zeglugi transoceanicznej sie nie nadaja 🙂 ale akurat, zeby przeplynac od jednego do drugiego miejsca cumowania na rzece 🙂

Prosze was przestańcie pieprzyć te bzdety.
Posiadam sam z 6 KH i 8 mieszkań, które sam się spłacają .
Gdybym słuchał Doxy i jego podobnych ekonomów to bym pod mostem mieszkał i czytał podobne blogi podniecając się jak mużyn bateriami.
Nie masz mieszkania to idź i je kup.
Mieszkania w Polsce są tanie, w stosunku do zarobków .Z normalną pracę po studiach można kupić 2 m2 mieszkania miesięcznie to bardzo dużo. Przez 3 lata można kupić sobie duże wygodne lokum lub wybudować mały domek.
Po co się pierdzielić z jakimiś wynalazkami ? Słuchajcie Doxy o tego ze stanów P Sch. co ma czarne okulary a będziecie – zimą w sandałkach zapitalać i to bez skarpetek.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *