Categories
Ekonomia

Młodość

Cechą charakterystyczną młodości jest to, że żyje się marzeniami. Zderzenie z rzeczywistością następuje dopiero jakiś czas później, gdy trzeba stawić czoła rzeczywistości.

W Dużym Formacie ukazał się ciekawy materiał o studentach I roku prestiżowych studiów. Szkoda, że nie sięgnięto do archiwum i nie napisano materiału o tym, co robią ci, którzy 10 lat temu studiowali na prestiżowej uczelni. Tak to zwykle już jest, dziennikarze Wyborczej idą na łatwiznę lub przedrukowują artykuł obcojęzyczny. Wyborcza korzysta też z (darmowej? staż?) pracy studentów (autorka jest studentką) oraz wyłudza materiały blogerów (mnie chcieli za darmo przedrukowywać).

W czasie czytania tych wypocin wiele razy słychać było mój gorzki śmiech. Może dlatego, że też kiedyś byłem 18-latkiem? Postaram się pomóc czytelnikom, niech się też pośmieją.

Nie wybierają już studiów, żeby poszerzyć swoje horyzonty. Po dyplomie chcą bez problemu znaleźć dobrą pracę, po pół roku awansować.

No właśnie … Ale pracy może nie być, co wtedy? Tradycyjnie odkąd padła komuna w Polsce jest tak, że wysyła się cv i nie ma żadnej odpowiedzi. Najpierw przyjmuje się to na luzie, ale po pierwszej setce pojawia się strach, po pięciu setkach przychodzi depresja i zniechęcenie.

Jako że sam mam dyplom SGH znam dobrze realia. Dobra szkoła bez znajomości nic nie gwarantuje, szczególnie jeżeli ma się wysokie wymagania. Na rynku pracy są setki tysięcy ludzi z dyplomami i doświadczeniem oraz kredytem hipotecznym, którzy aż piszczą by móc pracować.

Agnieszka Płachecka zaczęła szukać czegoś jeszcze w trakcie matur. Znalazła zatrudnienie w sklepie obuwniczym i cieszy się, że ma pieniądze na własne wydatki.

I takiej pracy może nie być, jeżeli pracodawca stwierdzi, że jest zbyt kwalifikowana do tej pracy. Wiele razy tak jest, że żeby dostać pracę trzeba ukrywać wykształcenie.

Łukasz Janyszko szuka pracy od trzech tygodni, na wypadek gdyby nie dostał się na studia. Przypominam, średnia 5,15 w najlepszym ostrołęckim liceum.

Gdybym szukał pracownika, ostatnią rzeczą jaka by mnie zainteresowała to średnia ocen. Polskie średnie to bzdura – świadczą wyłącznie o tym, że ktoś jest mistrzem zapamiętywania, czyli 4 x Z. Zakuj, Zalicz, Zapomnij, Zalej pałę. Guzik mnie też obchodzi jakieś liceum na końcu Polski. Potrzebni są pracownicy, którzy potrafią wykonać pracę jaka aktualnie jest. A ludzie po studiach zwykle nie mają żadnych praktycznych umiejętności za to wygórowane oczekiwania (do momentu wysłania pierwszych 100 cv).

Ci, co mieszkają już w stolicy, chcą wyrwać się dalej, za granicę. Mogą pracować w Londynie, Berlinie, Kanadzie czy Stanach Zjednoczonych.

Oczywiście. Ja mogę coś powiedzieć o pracy w Stanach Zjednoczonych, jeżeli mnie ktoś spyta. Polski dyplom w USA może się liczyć, jeżeli jest się lekarzem lub pielęgniarką. W pozostałych zawodach jest ogromna nadpodaż pracowników z racji gigantycznego bezrobocia. Nikt nawet nie zadzwoni do potencjalnego pracownika z dyplomem z Polski. Praca za biurkiem czy menadżera jest wykluczona – od tego to oni mają swoich, z doświadczeniem i językiem ‘native English’. Pozostaje zmywak.
To, czym karmią nas mass media, jak to Polak zrobił karierę w londyńskim City, to czyste bzdury. Owszem, takie przypadki się zdarzają, ale w ilości jeden na milion. Reszta tyra na zmywakach, podciera tyłki w domach starców i kładzie dachy albo wykłada … na półkach w Tesco. To tak samo, jak mówienie – chcesz się dorobić, graj w Lotto – zobacz, Igrek grał i się dorobił, możesz i ty. Czyste bzdury i demagogia.

Wybrali MSEM, bo to kierunek przyszłościowy, dobrze rokujący. Pracodawca na pewno zauważy, że to Uniwersytet Warszawski, tylko 50 osób na roku, dwa dyplomy.

Pracodawca ma to gdzieś, szczególnie w Chicago czy Berlinie.

Jeśli nie wyjdzie własna firma, każde z nich może być analitykiem giełdowym, doradcą finansowym, prezesem banku, ministrem finansów czy menedżerem. Chodzi o to, żeby stanowisko było zgodne z kierunkiem studiów.

Taaa, znowu bujanie głową w chmurach. A może jednak trwałe bezrobocie do 30 z dorywczym opiekowanie się dzieckiem sąsiadów a potem wyjazd i kierowanie autobusami w Londynie? Bo to jasne jak słońce, że większość z tych ludzi żadnej kariery nie zrobi.

Ile chcą zarabiać? […] A konkretnie ile? Na początku 10 tysięcy złotych.
hahahahaha
9 na 10 będzie zarabiać 1500 zł, o ile w ogóle ktoś ich zatrudni.
Każda szanująca się uczelnia w USA bada ilu absolwentów znalazło pracę i za ile. Dostaje się ankietę do domu z prośbą o odesłanie. Czy któraś z polskich uczelni publikuje takie badania? Jak myślicie, dlaczego nie? O tym warto by napisać w gazecie.
Share This Post